Christiana
- Masz w ogóle pojęcie co powinniśmy ogarnąć? – zapytałam kiedy jechaliśmy już w stronę miasta. Lubiłam jego samochód, był stary, ale utrzymany w dobrym stanie, chłopak ewidentnie spędził nad jego odrestaurowaniem sporo czasu. Co nie zmieniało faktu iż trzymałam właśnie nogi na desce rozdzielczej, wciąż lekko opuchnięta kostka leżała na tej zdrowej. Nie bolała już wcale tak mocno jak powiedziałam mu wcześniej, ale wykorzystywałam wszystkie okazje do zyskania odrobiny opiekuńczości z jego strony.
- A wyglądam ci na kogoś kto wiedziałby jak zorganizować taką imprezę? – zapytał spoglądając na mnie z ukosa. – Gdyby tak było nie prosiłbym cię o pomoc.
- Zacznijmy więc od początku – zaproponowałam. – To dziewczynka czy chłopiec? – zapytałam autentycznie ciekawa.
- Nie mam pojęcia – odpowiedział na mój gust szczerze. – U lekarza dostali karteczkę w kopercie, mam ją przy sobie, ale jeszcze nie otwierałem.
- Otwórz teraz – usiłowałam nie skakać z ekscytacji na siedzeniu, ale chyba średnio mi to wychodziło. Spojrzał na mnie z wyrazem irytacji na twarzy, nie dotarła jednak do jego oczu.
- Nie ma opcji, nie zepsuję ci niespodzianki.
- W takim razie jak to sobie wyobrażasz? Będziesz zgadywał jaki kolor wybrać?
Tym razem spojrzenie było w pełni mordercze.
- Miałem zamiar pojechać do sklepu z gadżetami na imprezy i poprosić kogoś z obsługi o przygotowanie takiego dużego czarnego balonu do przekłuwania, widziałem coś takiego na Instagramie.
Zmarszczyłam nos.
- Też to widziałam, ale wydaje się, że przy tym jest mało zabawy – stwierdziłam tym razem próbując nie brzmieć zbyt opryskliwie. – Przydałoby się coś bardziej kreatywnego, coś co zostanie im na dłużej.
- Już widzę jak kręcą się trybiki w twojej głowie – mruknął pod nosem. – A więc dokąd mam cię zawieść?
O nic nie pytał, po prostu zaakceptował mój pomysł zanim w ogóle go poznał. Może to wcale nie był przejaw zaufania, ale ja właśnie tak zamierzałam o tym myśleć.
- Do sklepu z artystycznymi gadżetami – zarządziłam po czym wpisałam adres w telefon który posłusznie wyciągnął w moją stronę. Byłam tam już dwa razy, zawsze z ciocią kiedy moja pracownia wymagała uzupełnienia zapasów. Dziewczyna która tam sprzedawała wydawała się bardzo pozytywna i chętna do pomocy. Może nie odmówi i tym razem i pomoże mi zrealizować moją szaloną ambicję.
Tak też się stało. Po blisko dwóch godzinach spędzonych w sklepie artystycznym, później takim z gadżetami na imprezy gdzie kupiliśmy race na konfetti, i gdzie próbowałam niepostrzeżenie wyciągnąć karteczkę z kieszeni Reida za co dostałam po łapkach i zostałam nazwana podstępną, ciekawską oszustką, i na samym końcu cukierni w której zamówiliśmy waniliowe ciasto, które z wierzchu miało być białe a w środku niebieskie, albo różowe w zależności od tego co było w tej upragnionej przeze mnie kopercie, mieliśmy prawie wszystko. Na sam koniec pozostały nam jedynie najzwyklejsze w świecie zakupy spożywcze.
Zajechaliśmy przed supermarket chwilę po godzinach szczytu kiedy niebo zrobiło się już ciemne, a do zamknięcia została jedynie godzina. Mieliśmy kupić resztę potrzebnych rzeczy, po czym schować wszystko w piwnicy i poczekać do jutra aż Steve z Mariane wymyślą jakąś dywersję i zapewnią nam czas na zorganizowanie wszystkiego w ogrodzie.
Podobała mi się perspektywa bycia częścią życia, jak by na to nie patrzeć, mojej rodziny. Zawsze byliśmy tylko ja, rodzice i babcia, nie wiedziałam nawet ile tracę przez ich brak kontaktu, ale postanowiłam, że już tak nie będzie. Niezależnie od tego co stanie się za te kilka tygodni, ci ludzie pozostaną częścią mojego życia. Prawdopodobnie wszyscy, oprócz chłopaka który obchodził właśnie swój samochód, i trochę ukłuło mnie przez to w klatce piersiowej. Jednak kiedy otworzył dla mnie drzwi uśmiechnęłam się do niego jak gdyby nigdy nic.
![](https://img.wattpad.com/cover/343374680-288-k209940.jpg)
CZYTASZ
The art of perfection [new adult] (zakończone)
RomantizmOsiemnastoletnia Christiana jest artystką. Sztuka w każdym ujęciu tego słowa była jej sposobem na porozumiewanie się ze światem zewnętrznym. Żyła w oderwaniu od normalnej szarej codzienności jako cudowne dziecko przed którym maluje się perspektywa w...