31. Krople deszczu na jej ustach

964 41 11
                                    

Reiden

Pół godziny później było już po wszystkim, sprawę udało się zatuszować najlepiej jak to było możliwe. Lydia i Billy nie zorientowali się do czego doszło, tak jak planowali pojechali odwieść Steva z rodziną na lotnisko, żeby mogli wrócić do Kalifornii. Mogli jechać samochodem, jednak kilkugodzinna podróż w upale z ciężarną żoną której od połowy rzeczy robiło się niedobrze była ponad siły mojego przyszywanego brata. Nie dziwiłem mu się i byłem wdzięczny za taki obrót spraw, dzięki temu udało mi się uzyskać co najmniej kilka godzin na poukładanie sobie wszystkiego w głowie i ubranie w ładne słowa.

Detektyw który zajmował się moją sprawą, od dobrych kilku miesięcy, przyjechał kiedy Bella nadal była nieprzytomna, wezwał karetkę, po czym zabrali ją do szpitala, a mi i Christianie kazał zgłosić się na komisariat jutro z samego rana. Zgodziliśmy się.

Odkąd otworzyłem oczy przyglądając się jej pięknej twarzy której – byłem w stu procentach pewien – nie będzie mi dane już więcej oglądać, zdałem sobie sprawę z tego jak bardzo wpadłem i jak cholernie zaboli to, co stanie się za kilka tygodni. Nie mogłem jej zatrzymać, a jednak przez cały czas trzymałem ją za rękę. Z początku trochę protestowała, ale wreszcie się poddała, zacisnęła palce na moich puszczając mi niepewny uśmiech, taki który trafił prosto w moje serce.

Kurwa.

- Więc jak? – zapytała stając zaraz przede mną, zakołysała się przenosząc ciężar ciała z pięt na palce.

- Co jak? – odpowiedziałem pytaniem spoglądając na nasze złączone dłonie. Ona też na nie spojrzała. To mogło nic nie znaczyć. To nie powinno nic znaczyć, a jednak znaczyło wszystko.

- Jak wrócimy do domu? Obstawiam, że nie masz w bagażniku czterech kół zapasowych?

- Racja – powiedziałem odbijając się od samochodu. – Zaraz coś wykombinuję – obiecałem wyciągając z kieszeni telefon i wchodząc w aplikację Ubera, chyba nawet na naszym zadupiu ktoś zarabiał w ten sposób.

- Zostaw – powiedziała wyciągając mi urządzenie z ręki. – Możemy się przejść.

Spojrzałem na nią jak na wariatkę.

- Ale wiesz, że to jakaś godzina drogi?

Lekko wzruszyła ramionami.

- Masz mi dużo do opowiedzenia, a podobno nocne niebo cię uspokaja, więc myślę, że to najlepsza opcja.

Nie pytała mnie o zdanie, po prostu pociągnęła mnie za sobą, a ja nie miałem nic przeciwko. Z właściwą osobą podobno można iść na koniec świata. Ja idąc z nią za rękę mógłbym faktycznie do niego dojść.

- A więc opowiadaj – odezwała się kiedy odeszliśmy na wystarczającą odległość, żeby nie słyszeć zabawy która nadal trwała. Rodziny z dziećmi już się ulotniły, została sama młodzież i gdyby nie wszystko co się stało być może namówiłabym Christianę na jeden taniec. Jeszcze nigdy z nią nie tańczyłem. Nie robiłem z nią bardzo wielu rzeczy i pewnie większości z nich nie zdążę, ale zrobię co w mojej mocy, żeby pozostały nam po tym wszystkim najwspanialsze wspomnienia.

- Wiesz, że to trochę żałosna historia? – zapytałem przesuwając wzrokiem po opustoszałej wiejskiej okolicy.

- Tak samo jak moja. – Spojrzała na mnie wymownie. – A jednak chciałeś ją poznać, więc chyba należy mi się to samo.

Westchnąłem ciężko wbijając wzrok w miękką trawę która w świetle księżyca wyglądała na srebrną.

- Za pierwszym razem kiedy pojechałem do Nowego Jorku mocno wkręciłem się w social media, zdjęcia z sesji zyskiwały naprawdę niezłą popularność, robiłem live'y, na których opowiadałem o tym jak to jest zostać modelem i robić karierę jeszcze przed osiemnastką, ludzie mnie lubili, więc dzieliłem się coraz bardziej osobistymi szczegółami. Byłem głupim dzieciakiem i nie zdawałem sobie do końca sprawy z tego jakie mogą z tego wynikać konsekwencje. – Trochę mocniej ścisnęła moją dłoń. - Bella była moją największą fanką, komentowała każde zdjęcie, pisała do mnie prywatne wiadomości i pierwsze odpowiadałem tylko, że dziękuję za wsparcie, ale później... później zaczęło mnie ciekawić kim ona jest i od pisania przeszliśmy do spotkań, a od spotkań... - Nie skończyłem, liczyłem na to, że sama się domyśli. – Byliśmy razem – wydusiłem z siebie wreszcie. – Tylko kilka miesięcy, dla mnie nie było to nic specjalnego, nie sądzę nawet żebym w ogóle był w niej zakochany, ale skorzystałem z okazji. – Nie byłem dumny z tego jak wykorzystałem sytuację, ale nie mogłem zmienić przeszłości, była jaka była, to, że teraz nie zachowałbym się w ten sposób niczego nie zmieniało. – Zerwałem z nią kiedy zaczęła mnie kontrolować, zawsze musiała wiedzieć gdzie jestem, robiła mi sceny zazdrości o sesje zdjęciowe z dziewczynami, wreszcie zażądała zerwania kontaktów z Lydią, bo uznała, że za dobrze się z nią dogaduje.

The art of perfection [new adult] (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz