24. Telefon od mamy

1K 49 5
                                    

Christiana

Spałam dużo lepiej niż się tego spodziewałam. Wydarzenia wczorajszego dnia nadal kotłowały się w mojej głowie, ale było też coś uspokajającego w tym, że mój oprawca siedział właśnie w areszcie. Tym razem nie będzie już w stanie się z tego wszystkiego wywinąć, było zbyt wiele dowodów świadczących przeciwko niemu.

Prawdopodobnie w dobrym śnie pomogły mi też leki uspokajające które dostałam i lampka którą uruchomiłam zaraz po tym jak zamknęłam Reid'owi drzwi przed nosem. Byłam o krok od wpuszczenia go do środka, przytulając się do niego i czując bezpieczeństwo jakie dawały mi jego ramiona wiedziałam, że chciałabym właśnie tak zasnąć, z głową na jego klatce piersiowej gdzie serce wybijałoby mi kołysankę. Ale musiałam być silna w swoim postanowieniu. Świadomość, że był na dole, w każdym momencie gotów stanąć w mojej obronie też pomagała. I musiała mi wystarczyć.

Gwiazdy rzucane na sufit przez projektor były prawie tak piękne jak te prawdziwe, chwilami unosiłam dłoń próbując ją w nich zatopić, a one wydawały się przed nią uciekać. Wzięłam sobie jego radę do serca i zaczęłam je liczyć. Odpłynęłam gdzieś po dwudziestu.

Zeszłam na dół od razu kierując się do kuchni. Wczoraj byłam zbyt roztrzęsiona żeby cokolwiek zjeść przez co dzisiaj mój żołądek wydawał się zjadać sam siebie. Billy'ego jak zawsze nie było, za to Reid i Lydia prowadzili szeptem jakąś zaciętą dyskusję, nie zdążyłam zorientować się jaki był jej temat, bo kiedy dostrzegli, że weszłam do pomieszczenia ucichli jakbym miała zaraz zacząć na nich wrzeszczeć za to, że mnie obudzili. Chociaż pewnie dużo bardziej bali się tego, że zaraz załamię się na ich oczach, w końcu leki przestały działać, apatia którą się wczoraj cechowałam powinna zniknąć razem z nimi.

- Cześć - powiedziałam tak radośnie jak tylko byłam w stanie czując się trochę niepewnie pod ich uważną obserwacją. Ciocia przestała zmywać naczynia po śniadaniu i odwróciła się w pełni w moją stronę.

- Jak ci się spało? - zapytała sztucznie radosnym głosem.

Westchnęłam ciężko.

- Proszę moglibyście nie robić wielkiej rzeczy z tego co stało się wczoraj? Ja wiem, że to poważna sprawa, ale czuję się jeszcze gorzej kiedy wszyscy próbują mi nadskakiwać. Możemy uznać, że wczorajszego dnia w ogóle nie było?

- Skarbie - zaczęła ciocia, a Reid odwrócił ode mnie wzrok zagryzając wargi. Wiedziałam, że w jego przypadku to nie zadziała. - To wyparcie, wiem, że chcesz jak najszybciej o tym wszystkim zapomnieć i pewnie masz rację, ale nie chcę żebyś dorobiła się przez to wszystko jakiejś traumy, powinnaś to przepracować.

- I zrobię to - zapewniłam. - Kiedy będę na to gotowa, teraz nie jestem, więc...

- Chodź na śniadanie - rzucił chłopak być może ratując mnie właśnie z opresji, uśmiechnęłam się do niego. Usiadłam tak jak zazwyczaj naprzeciwko niego zauważając, że na stoliku zaraz przede mną stoi pokaźna piramidka ułożona z cynamonowych babeczek. Pytająco uniosłam jedną brew podnosząc spojrzenie tylko po to, żeby spotkać się nim z jego rozanieloną twarzą. - Pomyślałem, że możesz być trochę głodna, wczoraj prawie nic nie zjadłaś.

- Specjalnie zerwał się z łóżka o piątej rano żeby zdążyć przed tym jak się obudzisz - wydała go Lydia, za co próbował zamordować ją wzrokiem.

- To prawda? - zapytałam nie odrywając od niego spojrzenia. Powinien przestać to robić. Chyba wyraźnie dałam mu wczoraj do zrozumienia, że nie życzę sobie takiego zachowania, i bardzo dobrze go uargumentowałam. On mnie nienawidził, i nie chciał mnie tutaj, więc raczej nie byłoby mu na rękę gdybym się w nim zakochała. Nie wiem dlaczego byłam na tyle głupia, albo odważna, że powiedziałam mu o tym tak otwarcie. Postanowiłam, że w razie gdyby chciał o tym porozmawiać po prostu stwierdzę, że leki przeze mnie przemówiły, a naprawdę nic takiego nie czuję.

The art of perfection [new adult] (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz