Rozdział 1

90 10 3
                                    

~Ursae~

Głośne stukanie przerwało niespokojny sen księcia. Odwrócił się na drugi bok, zdecydowany ignorować ten dźwięk. Miał nadzieję, że ucichnie, a wtedy będzie mógł jeszcze na chwilę zamknąć oczy.

Marzenie to zostało zniszczone w chwili, gdy jego koc znalazł się na podłodze. Niechętnie rozchylił powieki i z jękiem pełnym frustracji podniósł się. Wychylił się nieco znad łóżka, by zobaczyć swojego gargulca. Szarpał przykrycie, warcząc przy tym i niecierpliwie machając ogonem.

— Możesz już przestać, Nowiu... — mruknął do niego Ursae. Zsunął się z łóżka i kucnął obok smoka. — Jeśli zniszczysz mój kocyk, to będziesz spał w piwnicy — ostrzegł poważnym tonem.

Oboje dobrze wiedzieli, że książę tylko żartował.

— Wcale nie żartuję — zaprzeczył z pewnością. — Oddawaj.

Spróbował wyszarpać materiał spomiędzy kłów gargulca, lecz ten był silniejszy. Ostatecznie stwierdził, że pozwoli mu wygrać. Puścił więc, a wtedy Nów odleciał do tyłu i trzasnął grzbietem w kamienną ścianę. Koc wypadł mu z pyska wraz z głuchym warknięciem. Trzepnął główką, a potem na powrót stanął na przednich łapach.

Ursae tymczasem otworzył na oścież drzwi balkonu. Wyszedł na zewnątrz, aby pooddychać świeżym, chłodnym powietrzem.

Podszedł do barierki i oparł się o nią. Spuścił wzrok, by popatrzeć na rozciągającą się na dole okolicę. Kiedyś ze swojej wieży mógł zobaczyć niemal całe Księżycowe Miasto. Teraz jednak mrok zasłaniał mu sporą jego część. Dostrzegał zaledwie paręnaście domków. W oknach ich wszystkich świeciło się światło. Wydawało mu się, że było zbyt wcześnie, by Elfy zaczęły budzić się do życia. Z drugiej jednak strony, od dawna nie potrafił już określać czasu.

Zadarł głowę, teraz spoglądając w ciemne niebo pełne lśniących gwiazd. Dziś księżyc przypominał zaledwie cieniutki rogal, a więc mógł zobaczyć większość gwiazdozbiorów. Kiedy był młodszy, uwielbiał ich szukać. Z radością uczył się ich z ksiąg swego ojca. Teraz jednak, widok nocnego nieba przynosił mu tylko przygnębienie.

Nów wyszedł na balkon. Wspomagając się swoimi dużymi skrzydłami, wskoczył na barierkę. Położył się na niej z gracją, oplatając ją ogonem. Mruknął w stronę Ursae, pragnąc zwrócić na siebie jego uwagę.

Chłopak nie od razu zwrócił się do niego. Potrzebował jeszcze chwili ze swoimi własnymi, smętnymi myślami. Lubił czasem katować się nimi.

Wysunął rękę i delikatnie pogładził Nów po srebrnych łuskach. Wyglądały na ostre, lecz tak naprawdę były delikatne i bardzo przyjemne w dotyku. Gargulec uwielbiał pieszczoty, więc westchnął z rozkoszą.

— Ile to już lat minęło, co? — zagadnął Ursae z zamyśleniem. — Nawet nie pamiętam.

Jakże bolesna była dla niego myśl, że nawet nie potrafił sobie przypomnieć, jak wyglądało słońce. Nie pamiętał już koloru nieba za dnia ani jego ciepła. Znał tylko mrok panujący w nocy, chłód i blask gwiazd. Tu, w Krainie Nocy, ciągle było ciemno. Jedyną zmienną rzeczą były fazy księżyca i układ gwiazd. Cała reszta pozostawała statyczna.

— Tak mi szkoda, że ty, Nowiu, nigdy nie zaznałeś niezwykłości Dnia — mruknął Elf smutno. — Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś poznasz, jak to jest czuć ciepło na swoich łuskach.

Nów milczał. Zupełnie nie rozumiał słów swojego przyjaciela. Był zbyt młody. Wykluł się bowiem na długo po tym, jak zapanowała Wieczna Noc.

Ursae usłyszał za sobą znaczące chrząknięcie. Gwałtownie się odwrócił. Jedna z jego ulubionych dam dworu, panna Carina, uśmiechała się do niego serdecznie. Opierała się bokiem o framugę drzwi, czekając aż książę ją zauważy.

Synowie Dnia i NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz