Rozdział 18

20 1 0
                                    

Callisto po tym, jak wywlekli Ursae, zdarł sobie gardło krzykiem. Nie zważał na strofującego go strażnika, i kiedy dostał od niego w twarz, oddał mu. Strażnik jednak nie zdawał się być w nastroju do bójki, bo jedynie splunął na Callisto pogardliwie i popchnął go na ścianę celi.

Callisto przestał krzyczeć, aż krzyk zmienił się w szloch. A potem zapadła ciemność.

— Ursae! — wychrypiał Callisto, zbierając się z ziemi. Miotał rękami na oślep, aż w końcu przytrzymał się ściany. Musiał polegać na dotyku, w tak nieprzeniknionej ciemności był bezbronny.

Strażnik pilnujący go wołał coś zaskoczony i obijał się o ściany z głuchym grzmotem. Callisto słyszał, jak wybiega z pomieszczenia.

Nie zważając na brzęk metalu upadającego na posadzkę.

Callisto rzucił się w kierunku źródła dźwięku, wpadając na kraty całym ciężarem ciała. Starał się wymacać na ślepo klucze, ale nigdzie nie potrafił ich wyczuć.

Wtedy usłyszał szczeknięcie. Czerwone ślepia zalśniły w mroku.

— Entis! — sapnął Callisto z ulgą. Wyciągnął dłoń. Czerwone oczy zbliżyły się i książę poczuł szorstką sierść istoty pod palcami. Pogłaskał ją czule. — Hej, bestyjko.

Entis zamruczała.

— Entis — odezwał się Callisto. — Potrzebuję kluczy. Potrafisz je wyczuć i mi je tu podrzucić?

Bestia wycofała nos poza zasięg dotyku Callisto. Usłyszał ciche sapanie i mlaskanie, a zaraz potem brzęk kluczy. Po dźwięku Callisto rozpoznał, jak metal sunie po podłodze i zatrzymuje się pod kratami.

— Dobra bestia — pochwalił Entis zadowolony i sięgnął w kierunku kluczy.

Trochę zajęło mu wpasowanie odpowiedniego klucza do zamka, ale po dłuższej chwili szperania wreszcie się uwolnił. Entis Lapis dopadła do jego stóp i drapnęła go potężną łapą.

Callisto dał jej kolejną porcję czułości.

— Entis, wiesz może, gdzie zostawili nasze rzeczy? Nic nie widzę. Musisz być moimi oczami.

Bestia wydawała się doskonale go rozumieć. Trzymała się blisko Callisto i jak przewodnik zaprowadziła go przez zimne, pogrążone w absolutnym mroku korytarze.

Ursae tymczasem został sam, nieprzytomny krwawiąc na posadzce. Nivus zostawił go z soplem wbitym w brzuch i uciekł.

Callisto i Entis dotarli do jakichś metalowych drzwi. Książę otworzył je. W środku odezwała się głucha cisza. Pusto. Zachęcony Callisto ocenił wielkość pomieszczenia. Na środku stał stół, który wbił mu się w biodro, gdy o niego zahaczył.

Callisto zaklął niegrzecznie i sięgnął, aby zorientować się, czy coś znajduje się na stole.

Wyczuł jakiś twardy materiał. Jakby worek na coś. Torba? Szukał dalej. Szukał, wodził, aż jego zwinne palce przesunęły się po gładkiej powierzchni.

Entis się nie myliła! Tu było jego lustro! A więc musiała być też reszta rzeczy.

Callisto zdołał odnaleźć drugą torbę i wydedukował, że na tym stole przeszukiwali rzeczy jego i Ursae. NIewiele myśląc zgarnął wszystko niezdarnie do toreb i upewnił się, że oczyścił stół. Potem dokonał inspekcji podłogi i zebrał z niej parę przedmiotów. Wreszcie był gotowy do wyjścia.

— Zaprowadzisz mnie teraz do Ursae? — poprosił Entis Lapis.

Entis szczeknęła i poprowadziła Callisto dalej. Obładowany przedmiotami i uzbrojony na powrót w lusterko, książę poczuł się pewniej. Szedł przed siebie, jakby doskonale znał korytarze mroźnego zamczyska. Entis dzielnie dotrzymywała mu kroku. Kiedy już stąd wyjdą, Callisto musi pamiętać o zdobyciu przekąski w podzięce dla niej.

Nagle Entis stanęła jak wryta. Warknęła. Jakaś postać po drugiej stronie korytarza również się zatrzymała.

— Kto tam? — zagrzmiał groźnie tamten Elf, który zabrał Ursae.

Callisto rzucił się do przodu rozwścieczony.

— Co zrobiłeś Ursae, ty kupo gnoju?! — wychrypiał przez zdarte gardło, ale jego słowa nie straciły na mocy. Zanim wróg zdołał odpowiedzieć, Callisto zamachnął się i znokautował go uderzeniem lusterka. Jego ciało zwaliło się na ziemię.

Niby niepozorna broń, a jaka niebezpieczna...

Callisto westchnął przejęty. Zebrał rzucone przed chwilą na ziemię torby i przeszedł nad bezwładnym strażnikiem, nie interesując się, czy może go nie zabił. Przypadkiem nadepnął mu na dłoń i tamten jęknął zbolały.

Dobrze mu tak.

Entis narzuciła im szybsze tempo, już prawie biegnąc do przodu. Skręciła nagle i Callisto prawie przewrócił się o jej masywny grzbiet, ale utrzymał równowagę.

— Gdzie jesteś? — spytał, bo nagle stracił z nią kontakt.

Entis szczeknęła w odpowiedzi. Stała w miejscu. Callisto podszedł do niej i zauważył, że stoją pod drzwiami. Otworzył je i wparował do środka.

— Ursae? — szepnął z nadzieją.

Dobrze znany mu głos odpowiedział słabo. Callisto zerwał się i przypadł do ciała towarzysza. Ze zgrozą zdał sobie sprawę, że Ursae leży i ledwo się rusza. Słyszał tylko jego ciężki, nierówny oddech.

Starał się wybadać, co jest gdzie, dłońmi badał otoczenie wokół. Zmroziło go, gdy poczuł coś mokrego i lepiącego się na palcach.

Krew.

— Ursae! Twoja rana się otwarła! — zawołał spanikowany. Pod wpływem impulsu i niezwykłej siły obdarł rękawy swojej koszuli i przycisnął materiał do rany. Wyczuł, że coś jest wbite w brzuch księcia, ale wolał tego nie ruszać. Krwotok mógłby się pogorszyć.

Z mocno bijącym sercem starał się zatamować ranę, aż usłyszał krzyki dobiegające z korytarza.

Ktoś po nich szedł.

Synowie Dnia i NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz