Choć Ursae wcześniej bywał w tym królestwie wielokrotnie, teraz nie miał pojęcia, dokąd był prowadzony. Cóż, w lochach wylądował tylko jeden raz i na krótko. Nie zdążył się nawet zadomowić.
Dwoje strażników trzymało go za ramiona, boleśnie mocno wbijając palce w jego skórę. Kolejny podążał z tyłu. A przed sobą Ursae widział plecy tak dobrze znanego mu elfa. Jego jasna skóra połyskiwała niczym śnieg, a błękitne włosy podskakiwały przy każdym kroku. Teraz miał na sobie zdobną szatę, będącą jednocześnie czymś na wzór munduru. Jej siwo niebieski materiał przy brzegach ozdobiony był srebrnymi nićmi. Sięgała zaledwie do żeber. Na nogach miał pasujące szerokie spodnie.
Nivus Aureus poruszał się dokładnie z taką godnością, jaką Ursae zapamiętał. Kiedyś bardzo mu to imponowało.
Gdy wreszcie dotarli do końca korytarza, Książę Ciemności zorientował się, dokąd go zabrali. Cały się spiął, ale zacisnął usta, by pod żadnym pozorem nie pokazać paniki, która go nagle opanowała.
Żelazne drzwi, z małym okienkiem zabezpieczonym kratami, zostały otwarte. Ursae nawet nie próbował się opierać, gdy został wepchnięty do środka. Wiedział, że nie miało to najmniejszego sensu. Zaraz został przykuty do łańcuchów zwisających z lodowego sufitu.
Odruchowo rozejrzał się po wnętrzu. Dokładnie tak, jak się tego spodziewał, na ścianach powieszone były przeróżne ostrza, bicze i inne przyrządy tortur. Niektórych nawet nie widział nigdy wcześniej, ale rdza i zaschnięta krew podpowiedziały mu, że były często używane. Miał nadzieję, że nie dowie się, w jaki sposób.
Strażnicy w pośpiechu opuścili pomieszczenie. Wtedy do środka wszedł Nivus i zamknął za sobą drzwi z głuchym trzaskiem. Stukot jego kroków odbijał się echem od lodowych ścian. Okrążył go i usiadł sobie na metalowym stole naprzeciwko. Z jego złotych oczu biła taka wyższość i pogarda, że Ursae aż zrobiło się niedobrze.
— Nic nie powiesz? — odezwał się Nivus, uśmiechając się kpiąco. Elf jednak pozostawał niewzruszony. — Wielka szkoda. — Wydął usta i schylił głowę w udawanym smutku. — Minęło tak dużo czasu. — Westchnął. Zaczął bawić wisiorkiem z szafirem, który wisiał na długim srebrnym łańcuszku na jego szyi.
Zeskoczył ze stołu i podszedł do swojego więźnia. Chwycił go za podbródek, zmuszając do kontaktu wzrokowego, i nie przestawał się uśmiechać.
— Wiesz... — Musnął kciukiem jego dolną wargę. Teraz wyschniętą i popękaną od zimna. — Kiedy tak na ciebie patrzę, jak jesteś skuty, to przypominają mi się stare dobre czasy.
Ursae prychnął i przewrócił okiem. Spróbował uwolnić się do dotyku elfa, lecz bezskutecznie. Brzęk łańcuchów zdawał się z niego naśmiewać.
— Och, czyżby przestała ci się podobać moja bliskość? — Zaśmiał się głośno. Po ciele księcia przeszedł nieprzyjemny dreszcz. — Wielka szkoda.
Wciąż trzymając jego głowę, Nivus drugą ręką dotknął jego klatki piersiowej. Ursa był pewien, i wcale mu się to nie podobało, że zdołał wyczuć jego szalenie bijące serce i nerwowe drżenie ciała. Och, jak on w tamtym momencie nienawidził swojego ciała.
Chłodna dłoń zsunęła się. Najpierw dotknęła żeber, w reakcji na co Ursae się wzdrygnął i zacisnął szczękę. A gdy palce, niczym szpony dzikiego zwierzęcia, wbiły się w ledwo zasklepioną ranę, książę nie zdołał powstrzymać bolesnego jęku. Zamknął oko i zaczął głęboko oddychać. Próbował zignorować skurcze rozchodzące się po całym ciele.
Nivus wreszcie go puścił. Cofnął się o kilka kroków. Gdy Ursae ponownie na niego popatrzył, zobaczył na jego twarzy wręcz obrzydliwą uciechę.
CZYTASZ
Synowie Dnia i Nocy
FantasyMagiczny Kamień, który zapewniał harmonię i pokój w Królestwach Dnia i Nocy zniknął. A wraz z nim pory dnia. Słońce i Księżyc utknęły w bezruchu. Minęło kilka długich, trudnych lat, zanim Wyrocznia wreszcie wygłosiła swą Przepowiednię. Książęta obu...