Rozdział 33

13 3 0
                                    

Ursae dobrze wiedział, co oznaczało obudzenie się w ciemnym miejscu zaraz po zaśnięciu. Nie rozumiał tylko jednego. Dlaczego ostatnio tak często ktoś go odwiedzał? Zanim Wyrocznia się nie odezwała, zmarli kontaktowali się z nim całkiem rzadko. Często także byli mu zupełnie obcy. Tylko jedno w tym wszystkim było niezmienne: za każdym razem mieli mu coś ważnego do powiedzenia.

Przez chwilę w mroku był sam. Zaraz poczuł przed sobą ciepłą obecność dwóch przyjaznych duchów. To akurat było dla niego czymś nowym. Jak dotąd zmarli odwiedzali go pojedynczo.

Najpierw zobaczył ich pogodne twarze, a dopiero potem całą resztę. Mieli na sobie królewskie szaty charakterystyczne dla Królestwa Dnia i złote ozdoby na spiczastych uszach. Jeden z nich miał rude włosy, a drugi czarne.

Przypatrywał im się przez moment, próbując przypomnieć sobie, skąd ich kojarzył. Był przekonany, że widział ich już wcześniej, ale nie pamiętał, gdzie dokładnie.

Mimochodem ukłonił się, nie spuszczając z nich wzroku. Kimkolwiek byli, jako arystokracji należał im się wyjątkowy szacunek.

"Witaj, Lordzie Alfa Ursae Minoris"  przywitał go elf o miedzianych włosach, uśmiechając się promiennie. Jego towarzysz tylko skinął głową.

"Wystarczy Ursae" odparł odrobinę nieśmiało. "Z kim... z kim mam przyjemność?"

"Och, wybacz, Ursae. Ja nazywam się Orion Soleado, a to jest mój mąż, Altair" wskazał kciukiem na ciemnowłosego elfa. Patrzył na Księcia Mroku z czystą radością.

Soleado?

Przecież...

Ojcowie Callisto.

Ci sami, którzy...

"Chcielibyśmy, żebyś przekazał wiadomość Callisto" oznajmił odrobinę chłodnym tonem Altair. Przerwał jego narastającą burzę w myślach. "Możesz to zrobić?"

"Oczywiście" przytaknął z powagą.

Orion chrząknął w swoją pięść, a potem popatrzył na Ursae ze smutkiem błyszczącym w brązowych oczach. Były takie same, jak te ich syna.

"Chcemy, żeby wiedział, że nigdy, ani przez najkrótszą chwilę nie byliśmy nim zawiedzeni. Bardzo go kochamy i zawsze jesteśmy z niego dumni. Wcale nie musi brać tak wiele na siebie, bo wciąż jest tylko elfem i to całkowicie w porządku i normalne, że czasem ponosi porażki." Zastanowił się przez chwilę nad dalszymi słowami. Ursae cierpliwie czekał i ze skupieniem słuchał. Starał się wszystko dobrze zapamiętać. "Może niech odrobinę bardziej otworzy się na elfy.

"A ty, Ursae" wtrącił się Altair, patrząc na niego krytycznie. "Nasz syn ci ufa, więc ja też muszę." Westchnął. "Dbaj o niego dobrze."

Książę przytaknął.

"Zrobię wszystko, co w mojej mocy" obiecał.

"Dziękujemy ci, Ursae."

Rodzice Callisto.

Nim zdołał się zorientować, królowie zniknęli. Zostawili go samego z narastającą falą wspomnień. Jego umysł został zaatakowany przez wyraźny obraz z przyszłości.

Rzeczywiście już kiedyś ich widział.

I przez wiele lat błagał Księżyc, by pomógł mu zapomnieć.

***
Kiedy się obudził, czuł przeraźliwe mdłości, a całe jego lepkie od potu ciało się trzęsło. Oddychanie sprawiało mu okropny ból, zupełnie jakby płuca miał ściśnięte lub wypchane kamieniami. Nie potrafił zatrzymać łez, które intensywnie spływały mu po policzkach.

Synowie Dnia i NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz