Rozdział 31

15 1 1
                                    

Callisto został przeniesiony na noszach do najbliższego tymczasowego obozu w Królestwie Flory. Przez całą drogę wpatrywał się w żółtawe niebo i nic nie mówił. Ursae szedł tuż obok, nie puszczając jego dłoni.

Był przy nim także wtedy, gdy Florianie położyli go w jednym z namiotów szpitalnych. Był zbyt osłabiony, by bezpiecznie przetransportować go do któregoś miasta.

Zresztą, nie tylko on.

Nogi Ursae piekły, jakby palone żywym ogniem. Miał również wrażenie, że wszystkie jego rany znów krwawiły, a blizny na nowo się otworzyły. Być może to był tylko efekt długotrwałego stresu, który dopiero teraz zaczął z niego schodzić. Był kompletnie wyczerpany.

— Nocny — Elf o trawiastej skórze, ciemnozielonych dredach i jelenich porożach machnęło ręką na Ursae. Przy tym uśmiechnęło się w bardzo sympatyczny sposób. Było tutejszym przywódcą medyków. — Chodź ze mną.

Książę odwrócił się z wahaniem. O wiele bardziej wolał zostać przy śpiącym Callisto. Nie chciał opuszczać go ani na chwilę. Czuł potrzebę by trwać przy nim tak samo, jak on zrobił to wcześniej.

Medyk zauważyło niepewność Ursae i posłało mu pokrzepiający uśmiech.

— Twojemu przyjacielowi nic już nie grozi — uspokoiło. — Osobiście o niego zadbałom. Obudzi się dopiero za kilka godzin. Nie musisz się martwić, Nocny.

Elf w końcu poddał się i wstał z głośnym westchnieniem. Podążył za zielonowłosym elfem.

— Mam na imię Ursae — rzucił spokojnie. Nieszczególnie podobało mu się bycie nazywanym od swojej rasy.

— Auxilium Peritus — odparło, uśmiechając się delikatnie. — Przepraszam, za nazywanie cię Nocnym.

— Czytasz mi w myślach? — Nie potrafił zdobyć się na śmiech, więc kąciki jego ust jedynie nieznacznie się uniosły. — Nic się nie stało, Auxilium.

— Wystarczy Aux. — Mrugnęło  przyjaźnie. — I nie, nie czytam, niestety.

Weszli do osobnego namiotu. W tym znajdował się spory stół, najpewniej operacyjny, oraz cała masa przyrządów i ziół. Widział też bandaże i chyba wiadro pełne poplamionych krwią szmatek.

— Usiądź, dobrze? — Aux podniosło jakąś skrzynkę z podłogi i położyło ją na blacie. Po dźwięku można było się domyślić, że była bardzo ciężka. — Hej, chcę tylko opatrzeć twoje rany. — Zachichotało przyjaźnie. — Nie zamierzam zrobić ci krzywdy, Ursae.

Książę wahał się jeszcze przez chwilę, ale wreszcie wskoczył na stół. Zdjął koszulę i odłożył ją na bok.

— Auuu... — Zawyło medyk na widok tych wszystkich okaleczeń. Ramiona Ursae były podrapane, a w niektórych miejscach przymrożone. Jego plecy pokrywało sporo linii po nożu i biczu. Nie brakowało również oczywiście wielu siniaków. — Będę miało dużo pracy.

— A potrafisz... — Nerwowo przełknął ślinę. — Wyciąć nadajnik z mojego ramienia? Proszę.

— Oj, będę miało naprawdę dużo pracy...

***

Aux naprawdę sprawnie radziło sobie ze skalpelem i już po chwili z ciała Ursae zniknęło narzędzie zniewolenia. Operacja okazała się o wiele bardziej skomplikowana, niż oboje podejrzewali. Nadajnik był podłączony do nerwów i dodatkowo przymocowany do kości. Medyk musiało więc bardzo się natrudzić, żeby go wyciągnąć i przy okazji nie uszkodzić zbyt wielu tkanek.

Natomiast z opatrywaniem pozostałych ran udało się uporać znacznie szybciej. Te płytkie przy odrobinie magii całkowicie zniknęły, pozostawiając po sobie jedynie blade blizny. Niestety, natychmiastowe zagojenie pozostałych kosztowałoby Aux zbyt wiele energii, której nie pozostało nu zbyt wiele.

Ursae zapewnił, że to żaden problem. Wielokrotnie podziękował, po czym truchtem opuścił namiot.

Czym prędzej wrócił do swojego przyjaciela, by kontynuować czuwanie nad nim.

Usiadł na ziemi tuż obok jego łóżka i chwycił go za dłoń. Była nieco chłodna, ale nie na tyle, by musiał się martwić. Ale o wiele chudsza, niż Ursae ją zapamiętał.

Widok tak zmienionego Callisto był dla niego bolesny. Znacznie stracił na wadze i nawet kiedy spał, jego twarz nosiła ślady zmęczenia. A poza tym, jego włosy. Jego piękne, rude włosy zniknęły.

— Tak bardzo przepraszam, Promyczku... — szepnął.

Synowie Dnia i NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz