Z każdym kolejnym dniem, Ursae coraz gorzej znosił pobyt w szpitalu. Choć niczego mu tam nie brakowało, a łóżko było całkiem wygodne, to miał już serdecznie dość tego pomieszczenia. Wykorzystywał każdą okazję, by wstać choć na chwilę. Ignorował niezadowolenie Callisto i dreptał tam i z powrotem, od okna do drzwi. Jego rana nie bolała już tak bardzo, więc poruszanie się przestało sprawiać mu kłopoty.
Z czasem łaknął tylko więcej.
— Nie powinieneś jeszcze wychodzić, Mroczku. — Książę Światła splótł ramiona na piersi i patrzył bez przekonania na towarzysza. — Jeszcze za wcześnie.
Ursae nerwowo drapał się po nadgarstku, zostawiając zaczerwienione ślady po paznokciach. Od paru minut bezskutecznie próbował przekonać Callisto, że spacer na świeżym powietrzu dobrze mu zrobi. W tamtej chwili naprawdę nie pragnął niczego bardziej, niż opuszczenia zamku.
— Jeśli spędzę w tym miejscu jeszcze choćby minutę — warknął rozdrażniony — to przysięgam na Księżyc, że zaraz coś rozwalę.
Callisto dostrzegł krew, która zalśniła drobnymi kropelkami na ręce przyjaciela. Zaniepokojony, zbliżył się do niego. Kucnął przy łóżku i oparł się o nogi Ursae. Jedną ręką dotknął jego zranionej skóry, tym samym uniemożliwiając mu dalsze krzywdzenie się.
— Dobrze. — Callisto westchnął zrezygnowany. — Zmienię ci opatrunek, a potem pójdę z tobą. Może być?
Na twarz Księcia Ciemności wpłynął szeroki uśmiech. Callisto bardzo spodobał się ten widok i szczerze pragnął oglądać go częściej.
Ursae ostrożnie zdjął czystą koszulę, którą wcześniej przyniósł mu jeden ze strażników. Była trochę za duża i miała nieco zbyt długie rękawy, ale to nie miało większego znaczenia.
Gdy Callisto zdjął opatrunek, Mroczek z ciekawością zetknął na swój brzuch. Rana była długa i poszarpana, czego nie dało się naprawić nawet szwami i lekarstwami. Oczywistym było, że zostanie mu po tym brzydka blizna.
Gdy książę skończył przemywać obrażenie, sięgnął po maść zostawioną mu przez medyka. Zrobiona z ziół i specjalnych balsamów, miała przyspieszać gojenie i zapobiegać zakażeniu czy jakiejś infekcji. Czy działała? Nie wiedział, minęło za mało czasu, by ocenić jej efekty.
Nabrał odrobinę na czubki dwóch palców, a potem zaczął rozsmarowywać po skórze przyjaciela.
Ursae momentalnie cały się spiął. Przygryzł dolną wargę, wstrzymał oddech i zacisnął pięści na kocu. Jedynie siłą woli zdołał powstrzymać swoje ciało przez drżeniem, czy też niekontrolowanymi ruchami.
Jego reakcja niestety nie uszła uwadze Callisto. Elf zaśmiał się, wyraźnie rozbawiony.
— Czyżbyś miał łaskotki, Ursae? — Popatrzył na niego ze złośliwym uśmieszkiem. — Podoba mi się to.
Książę zacisnął powiekę i odrobinę odchylił głowę do tyłu.
— Niedenerwujmnie — wydusił na jednym wdechu.
Callisto zamrugał niewinnie i niby przypadkiem musnął kciukiem jego nagą skórę tuż pod żebrami. Uśmiechnął się szeroko, słysząc bliżej nieokreślony dźwięk, który wydobył się z ust Ursae. Przypominał coś pomiędzy krótkim wybuchem śmiechu, jękiem i westchnieniem.
Elf posłał przyjacielowi spojrzenie, w którym malowała się zarówno panika, jak i nieme błaganie. To bardzo go rozbawiło, ale już więcej się nad nim nie pastwił. Założył mu nowy bandaż, a potem umył ręce.
— Hej, a... — Ursae zagadnął nieśmiało. — Nie widziałeś gdzieś może mojej... — Dotknął palcem swojego przeciętego blizną oka. — Czuję się odrobinę niekomfortowo bez mojej przepaski.
Callisto na krótką chwilę utkwił w nim wzrok. Potem wyprostował się nagle, zdając sobie z czegoś sprawę.
— Och, zapomniałbym! — Uśmiechnął się szeroko. — Zaczekaj tu — poprosił, a potem wybiegł z pomieszczenia.
Wrócił niedługo później, trzymając w dłoniach kilka przedmiotów. Było zbyt ciemno, by Ursae mógł dostrzec, czym one były.
— Upomniałem się u króla o amulet, który Nivus ci zabrał. — Podał przyjacielowi srebrny wisiorek z onyksem. — Wiem, że jest dla ciebie bardzo ważny.
Elf, czując znajomy chłód i ciężar przedmiotu, poczuł niewyobrażalną ulgę. Bez zastanowienia zbliżył się do Callisto i przytulił go najczulej, jak tylko potrafił. Ten z początku był zbyt zaskoczony, by odwzajemnić uścisk. Zaraz jednak otoczył go swoimi ramionami, uśmiechając się.
— Mam jeszcze jeden prezent — oznajmił z dumą, gdy się od siebie odsunęli. — Poza twoim sztyletem — wręczył mu broń — mam coś ładnego.
— Ładnego? — Uśmiechnął się półgębkiem. — Tak, Promyczku. Jesteś idealnym prezentem.
— Nieee... — Zaśmiał się wesoło. — Nie wiem, co się stało z tamtą przepaską, ale zrobiłem dla ciebie nową. Teraz nie najlepiej to widać, ale wyszyłem coś na niej.
Ursae przechylił głowę w bok, zaintrygowany.
— Co takiego?
— Aaa nie powiem ci. — Uśmiechnął się niewinnie. — Będziesz sam musiał zobaczyć, gdy zrobi się jaśniej.
— Ale jesteś... — Prychnął. — Już cię nie lubię.
Callisto ponownie się zaśmiał.
Ursae pozwolił sobie pomóc w założeniu przepaski. Potem tylko odrobinę ją poprawił. Nie mógł się też powstrzymać przed pogłaskaniem jej. Wyczuł szorstką nić na gładkiej skórze, jednak nie miał pojęcia, co to mogło być. Westchnął zrezygnowany.
— Gotowy na mały spacer, Mroczku?
Przymocował pochwę ze sztyletem do paska u spodni.
— Oj, tak.
Gdy opuścili pokój, na korytarzu spotkali Nivusa. Ursae westchnął niezadowolony.
— A ty co tu robisz? — warknął.
Elf Śnieżny przewrócił złotymi oczami, które w mroku zdawały się niemal świecić.
— Zgodnie z rozkazem króla mam być waszym... — Udał, że wymiotuje. — Prywatnym strażnikiem. Gdzie pójdziecie wy, tam muszę i ja...
— Tylko nie plącz się pod nogami... — mruknął Callisto. Złapał Ursae za ramię i zwrócił się do niego szeptem: — Będę się ciebie trzymał, dobrze? Lepiej orientujesz się w ciemności, niż ja.
— W porządku. — Zaśmiał się cicho. — Proszę za mną, książę.
Callisto zachichotał i ochoczo poszedł wraz z przyjacielem wgłąb korytarza. Choć tutaj ledwo dostrzegał nawet swojego towarzysza, czuł się bezpiecznie. Ufał mu i wiedział, że ostrzeże go przed wszystkim, przed czym mógłby się potknąć.
I sam odrobinę się sobie dziwił, że czuł się tak swobodnie dotykając go. To było... coś nowego.
CZYTASZ
Synowie Dnia i Nocy
FantasyMagiczny Kamień, który zapewniał harmonię i pokój w Królestwach Dnia i Nocy zniknął. A wraz z nim pory dnia. Słońce i Księżyc utknęły w bezruchu. Minęło kilka długich, trudnych lat, zanim Wyrocznia wreszcie wygłosiła swą Przepowiednię. Książęta obu...