Po przemowie królowej uczestnicy święta przemieścili się falą w kierunku sali balowej. Bardowie zaczęli grać muzykę, a Elfy tańczyć. Ursae już szukał wzrokiem miejsca, gdzie mógłby uciec, jednak powstrzymał go Callisto.
Elf Światła złapał go za rękę i posłał mu szeroki uśmiech.
— Wybierasz się gdzieś? — mruknął figlarnie.
Ursae rozejrzał się niepewnie i wzruszył ramionami. Wtedy Callisto przyciągnął go do siebie i w mgnieniu oka znaleźli się pierś w pierś, ręka Callisto pewnie objęła talię Księcia Mroku i porwała go do tańca. Ursae zakręciło się w głowie.
Flety wygrywały żwawą melodię, narzucając szybkie tempo. Ku zaskoczeniu Ursae Callisto okazał się umiejętnym tancerzem — obracał go, łapał i prowadził. Ursae oczywiście nieraz nadepnął mu na stopę, jednak Callisto tylko zbył jego gorączkowe przeprosiny i zaśmiał się beztrosko.
***
Po kilku godzinach wszelkie tańce i hulanki ucichły. Sala balowa opustoszała, sprzedawcy zebrali swoje stoiska, Elfy wyszły aby pomóc posprzątać pozostawiony bałagan i dekoracje. Callisto życzył przyjacielowi dobrego snu i udał się na spoczynek.
Zaraz, gdy wstał, przebrał się i wślizgnął po cichu do namiotu Ursae. Książę nie spał już, lecz nadal leżał na posłaniu i w zamyśleniu wpatrywał się w górę.
— Co ci chodzi po głowie? — zagadnął Callisto, zbliżając się. Ursae obrócił głowę i na widok Callisto podniósł się do siadu z jękiem.
— Chyba wypiłem za dużo wina — mruknął zbolały. Callisto zachichotał i podał mu wodę leżącą w szklanej butelce na stoliku.
— A ja wcale, i teraz nie cierpię. — Jego oczy błysnęły.
Ursae spiorunował go wzrokiem.
— Bawi cię moje cierpienie?
— Och, niezmiernie.
Ursae upił łyka wody i splunął nią na Callisto. Książę Światła pisnął i zerwał się zaskoczony. Jego koszula miała mokrą plamę.
— Hej! — oburzył się.
Ursae wyszczerzył się wrednie. Jego uśmiech zbladł, kiedy Callisto zwyczajnie zdjął ubranie przez głowę. Ursae odwrócił wzrok.— Nie świeć klatą, niegodziwcu!
— A co, peszę cię?
— Chciałbyś — prychnął Książę.
Na szczęście dla niego Callisto oddalił się, by założyć na siebie suchą koszulę. Gdy wrócił i usiadł w nogach posłania Ursae, wyglądał, jakby zbierał się do powiedzenia czegoś.
— Słuchaj — wydusił w końcu. — Myślę, że powinniśmy ruszać w dalszą drogę.
— Co?
— No, po kamień. Porozmawiamy z królową Wisterią i zastanowimy się, gdzie ruszyć dalej.
— Ale...
Ursae nie wiedział dlaczego, jednak miał wątpliwości.
— Ale? — ciągnął go za język Callisto.
— Nie wiem, czy powinniśmy jeszcze ruszać. Nie wiemy nawet, gdzie.
— Mroczku, przecież... Musimy iść. Na Północ.
— Kamień nie ucieknie, Promyczku.
Callisto wstał i jego spojrzenie stwardniało. Założył ręce na piersi.
— Misja nas wzywa. Nasze krainy nas potrzebują.
Ursae przyglądał się mu nieporuszony, ale w jego umyśle się kotłowało. Jak miał wytłumaczyć przyjacielowi, że nie był jeszcze gotowy, by ruszać?
— Ursae — naciskał Callisto.
Ursae uparcie unikał spoglądania przyjacielowi w oczy.
— Żyjemy w chaosie od lat. Jeszcze trochę czasu nas nie zbawi.
— Jak możesz tak mówić?
— Po prostu potrzebuję czasu, dobrze?
Callisto na te słowa prychnął niedowierzająco i wymaszerował z pokoju, obróciwszy się na pięcie.
CZYTASZ
Synowie Dnia i Nocy
FantasyMagiczny Kamień, który zapewniał harmonię i pokój w Królestwach Dnia i Nocy zniknął. A wraz z nim pory dnia. Słońce i Księżyc utknęły w bezruchu. Minęło kilka długich, trudnych lat, zanim Wyrocznia wreszcie wygłosiła swą Przepowiednię. Książęta obu...