Rozdział 36

7 2 2
                                    

Po przemowie królowej uczestnicy święta przemieścili się falą w kierunku sali balowej. Bardowie zaczęli grać muzykę, a Elfy tańczyć. Ursae już szukał wzrokiem miejsca, gdzie mógłby uciec, jednak powstrzymał go Callisto.

Elf Światła złapał go za rękę i posłał mu szeroki uśmiech.

— Wybierasz się gdzieś? — mruknął figlarnie.

Ursae rozejrzał się niepewnie i wzruszył ramionami. Wtedy Callisto przyciągnął go do siebie i w mgnieniu oka znaleźli się pierś w pierś, ręka Callisto pewnie objęła talię Księcia Mroku i porwała go do tańca. Ursae zakręciło się w głowie.

Flety wygrywały żwawą melodię, narzucając szybkie tempo. Ku zaskoczeniu Ursae Callisto okazał się umiejętnym tancerzem — obracał go, łapał i prowadził. Ursae oczywiście nieraz nadepnął mu na stopę, jednak Callisto tylko zbył jego gorączkowe przeprosiny i zaśmiał się beztrosko.

***

Po kilku godzinach wszelkie tańce i hulanki ucichły. Sala balowa opustoszała, sprzedawcy zebrali swoje stoiska, Elfy wyszły aby pomóc posprzątać pozostawiony bałagan i dekoracje. Callisto życzył przyjacielowi dobrego snu i udał się na spoczynek.

Zaraz, gdy wstał, przebrał się i wślizgnął po cichu do namiotu Ursae. Książę nie spał już, lecz nadal leżał na posłaniu i w zamyśleniu wpatrywał się w górę.

— Co ci chodzi po głowie? — zagadnął Callisto, zbliżając się. Ursae obrócił głowę i na widok Callisto podniósł się do siadu z jękiem.

— Chyba wypiłem za dużo wina — mruknął zbolały. Callisto zachichotał i podał mu wodę leżącą w szklanej butelce na stoliku.

— A ja wcale, i teraz nie cierpię. — Jego oczy błysnęły.

Ursae spiorunował go wzrokiem.

— Bawi cię moje cierpienie?

— Och, niezmiernie.

Ursae upił łyka wody i splunął nią na Callisto. Książę Światła pisnął i zerwał się zaskoczony. Jego koszula miała mokrą plamę.

— Hej! — oburzył się.
Ursae wyszczerzył się wrednie. Jego uśmiech zbladł, kiedy Callisto zwyczajnie zdjął ubranie przez głowę. Ursae odwrócił wzrok.

— Nie świeć klatą, niegodziwcu!

— A co, peszę cię?

— Chciałbyś — prychnął Książę.

Na szczęście dla niego Callisto oddalił się, by założyć na siebie suchą koszulę. Gdy wrócił i usiadł w nogach posłania Ursae, wyglądał, jakby zbierał się do powiedzenia czegoś.

— Słuchaj — wydusił w końcu. — Myślę, że powinniśmy ruszać w dalszą drogę.

— Co?

— No, po kamień. Porozmawiamy z królową Wisterią i zastanowimy się, gdzie ruszyć dalej.

— Ale...

Ursae nie wiedział dlaczego, jednak miał wątpliwości.

— Ale? — ciągnął go za język Callisto.

— Nie wiem, czy powinniśmy jeszcze ruszać. Nie wiemy nawet, gdzie.

— Mroczku, przecież... Musimy iść. Na Północ.

— Kamień nie ucieknie, Promyczku.

Callisto wstał i jego spojrzenie stwardniało. Założył ręce na piersi.

— Misja nas wzywa. Nasze krainy nas potrzebują.

Ursae przyglądał się mu nieporuszony, ale w jego umyśle się kotłowało. Jak miał wytłumaczyć przyjacielowi, że nie był jeszcze gotowy, by ruszać?

— Ursae — naciskał Callisto.

Ursae uparcie unikał spoglądania przyjacielowi w oczy.

— Żyjemy w chaosie od lat. Jeszcze trochę czasu nas nie zbawi.

— Jak możesz tak mówić?

— Po prostu potrzebuję czasu, dobrze?

Callisto na te słowa prychnął niedowierzająco i wymaszerował z pokoju, obróciwszy się na pięcie.

Synowie Dnia i NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz