Tego dnia wstałam bardzo wypoczęta, jednak gdy podniosłam się z łóżka moim oczom ukazał się Dylan. Kurwa czy ja muszę widzieć go od rana? Chłopak zmierzył mnie wzrokiem po czym powiedział.
- Kochanie, pamiętaj że dzisiaj przyjeżdża twoja mama i twój brat.- powiedział po czym wyszedł.
Boże zapomniałam, szybkim ruchem podniosłam się łóżka i pobiegłam ubrać wygodne ciuchy, muszę przygotować pyszną kolację, biegnąc do kuchni wystąpiłam do Hailie zapytać czy nie chciałaby mi pomóc na co oczywiście się zgodziła. Razem zabrałyśmy się za przygotowanie kolacji.
- Aurora, zadzwoń do Dylana czy mógłby kupić jakieś kwiaty na stół bo coś tu pusto.- powiedziała dziewczyna.
- Muszę ja do niego dzwonić?-zapytałam z niechęcią
- Tak, musisz.- odpowiedziała dziewczyna
Szybkim ruchem chwyciłam za telefon i wybrałam numer do debila, co dziwne odebrał po pierwszym sygnale.
- Co się stało że ślicznotka do mnie dzwoni?- zapytał ucieszony chłopak
- Daruj sobie dzwonię tylko po to żeby powiedzieć ci żebyś kupił jakieś kwiaty do wazonu- odparłam z niechęcią i od razu się rozłączyłam. W ekspresowym tempie wróciłam do szykowania kolacji, bo zegar wskazywał już godzinę 13.00. Robiąc ciasto poczułam silne ręce oplatające moją talię.
- Kupiłam te kwiaty o które mnie prosiłaś.- powiedział Dylan
- Ok- odpowiedziałam chamsko
- Pamiętaj że musimy udawać kochającą parę, chyba nie chcesz żeby twojej mamie stała się krzywda.- powiedział odchodząc
Co ten dupek sobie wyobraża? Dwie minuty później kiedy nakrywałam już do stołu poczułam ponownie ręce na mojej tali.
- Co robisz?- zapytałam jeszcze spokojnym tonem
- Nic, patrzę co robisz.-powiedział chłopak, po czym puścił mnie i oparł się o ścianę. Atmosfera panowała spokojna, ja rozkładałam talerze a chłopak bacznie mnie obserwował. Naszą ciszę przerwał ponownie chłopak, który podszedł do mnie i zaczął szeptać.
- Aurora kochanie, pieprz się ze mną na stole.- szeptał chłopak.
- Co? Pojebało cię!- krzyknęłam do chłopaka
- No proszę, kochanie nie mogę się oprzeć. Masz tak idealne ciało.- powiedział Dylan
- Nie, spierdalaj!- rzuciłam chamsko.
Chłopak po prostu się poddał i sobie poszedł.
***
Zegar wskazywał godzinę 18.30, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Cała rodzina Monetów stanęła koła stołu a ja poszłam otworzyć drzwi.
- Mamo! Jak dobrze cię widzieć!-krzyknęłam zadowolona
- Córciu, muszę ci powiedzieć że wydoroślałaś.- powiedziała kobieta
Za moją mamą stał chłopak, a raczej mężczyzna wyglądał na o wiele starszego ode mnie. Powoli podeszłam do mężczyzny i wyciągnęłam rękę.
- Cześć mam na imię Aurora, a ty?- zapytałam lekko się stresując
- Witaj, mam na imię Adrien. Adrien Santan.- poprawił się mężczyzna
- A więc jesteś moim bratem?- zapytałam zaszokowana.
Mężczyzna jedynie kiwnął głową. Popatrzyłam jeszcze chwilę na niego po czym gestem ręki zaprosiłam dwójkę gości do środka domu.
- A więc który, z tych jakże przystojnych młodzieńców to twój wybranek?- powiedziała mama, patrząc na zgromadzonych chłopaków.
- To ja, najprzystojniejszy z całego grona- powiedział Dylan wychodząc przed szereg
- Palant- powiedzieliśmy jednocześnie z Adrienem. Spojrzałam na mężczyznę po czym oboje lekko się zaśmialiśmy.
Staliśmy chwilę w ciszy, jednak zabrałam głos.
- Chłopaki i Hailie, to jest mój bart Adrien Santan. A to moja mama Emma Brown- przedstawiłam moją rodzinę.
Cała męska część rodziny Monet patrzała na mojego brata ze zdziwieniem. Jednak po chwili każdy z nich podszedł do niego, ostatni podszedł Dylan.
- Jestem Adrien- powiedział chłopak wystawiając rękę do Dylana.
- A ja Dylan.- powiedział chłopak zwyczajnie nie zadowolony z obecności mężczyzny.
Kolacja przebiegła spokojnie. Jednak w pewnym momencie Dylan położył rękę na mój bark, ja miałam ochotę mu coś zrobić. Po kolacji moja mama, Hailie i ja siedzieliśmy w salonie a męska część męska poszła do pokoju.
- Córciu może pójdziesz po chłopaków?- zaproponowała mama
- Dobrze już idę-powiedziałam spokojnie
Będąc na górze usłyszałam rozmowę, której raczej nie powinnam usłyszeć.
- Co ty tu robisz?- zapytał jeden z mężczyzn, po lodowatym głosie poznałam że to Vincent.
- Przyjechałem do siostry-odpowiedział Adrien
- Odczep się od mojej dziewczyny, rozumiesz?- spytał wkurzony Dylan
- Od twojej dziewczyny? Chłopczyku to ty lepiej odczep się od mojej siostry. Nie jesteś jej wart.- powiedział mój brat lodowatym głosem.
- Co ty kurwa możesz o niej wiedzieć dopiero dzisiaj ją poznałeś.-prychnął wkurzony Dylan
- Tak się składa że Dylanku że wiem o niej więcej niż ci się wydaje. Nawet jeden z twoich braci wie więcej niż ty chuju.- powiedział wkurzony Adrien
Gdy usłyszałam to zdanie zastanawiałam się z skąd Adrien wie te wszystkie rzeczy. Jednak moje rozmyślenia przerwał głos Dylana.
- Teraz to przesadziłeś chuju.- powiedział Dylan
Wystraszona postanowiłam zapukać do drzwi po czym szybkim ruchem je otworzyłam.
- Aurora, coś się stało?- zapytał przestraszony Shane.
- Nie wszystko w porządku, mama poprosiła żebyście zeszli na dół a nie rozmawiacie sami.-powiedziałam spokojnym tonem
- Dobrze Auroro zaraz zjedziemy.- odezwał się Vincent
Kiwnęłam tylko głową i poszłam na dół. Za chwilę do salonu weszli pozostali domownicy. Razem postanowiliśmy że obejrzymy film. Koło mnie usiadł Dylan, który wyglądał na bardzo zdenerwowanego.
- Wszystko okej?- zapytałam chłopaka
- Tak, kochanie nie musisz się martwić.- powiedział Dylan całując namiętnie moje usta.
Po filmie wszyscy poszli do swoich pokoi bo moja mama i brat spali dzisiaj u nas. Umyłam się i poszłam spać jednak w głowie miałam dalej rozmowę Dylana z moim bratem.
_________________________
NIESPODZIANKA!!! Wstawiam dzisiaj rozdział, ponieważ boję się że po wycieczce będę tak zmęczona że nie dam rady napisać rozdziału. Jednak obiecuję że jak dam radę to rozdział wleci również w sobotę lub niedzielę. Miłego dnia/ nocy wasza Z<3.
[ Przepraszam za błędy] [ Rozdział liczy 868 słów]
CZYTASZ
Porwana - Dylan monet
Novela JuvenilAurora jest zwykłą dziewczyną z normalnego domu. Jednak jej życie zmienia się o 180 stopni kiedy na jej drodze staje Dylan Monet, rozpieszczony dzieciak który myśli że może mieć każdą dziewczynę. Jak potoczą się losy dziewczyny i co zrobi Dylan żeb...