Stałyśmy przed monitorem zdziwione. Monokuma chciał się z nami po coś spotkać? Co miał na myśli? Chciał nas skłonić do czegoś lub coś w tym stylu? Jak niby chciał to zrobić? Nie zauważył jeszcze, że wybrał złych ludzi, którzy nigdy by się nie pozabijali? Że nie da się zrobić morderczej gry z takimi osobami? No, może poza Eiko... ale on to inny wymiar, nie liczy się.
- C-co? - mamrotała przestraszona Megumi. Wyglądała, jakby ktoś właśnie zepsuł jej życie. Jakby zaraz miała zemdleć ze strachu, jeżeli to w ogóle możliwe. Nie miałam pojęcia, co się działo. Nie wiedziałam, co robić, żeby jakoś ją uspokoić. Znowu zaczęła się trząść, praktycznie w ogóle nie oddychała. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedziałam, jak jej pomóc. - J-ja... Nie rozumiem... O co chodzi? Wszystko jest okej? Czy on chce się nami bawić i ciągle zastraszać? J-ja... Powstrzymam Monokumę i wszystkich, których mu pomagają lub ukrywają coś o nim.
Chciałam jej wszystko powiedzieć. Chciałam wytłumaczyć, kim jest Monokuma, jak możemy go powstrzymać oraz co możemy zrobić, by go pokonać. Uświadomiłam sobie w tej chwili, kim byłam w tej sytuacji. Byłam okropną zdrajczynią pomagającej temu misiowi czy czemuś, ukrywam to wszystko wbrew własnej woli i w jakimś stopniu przyczyniam się do tej gry... błagam, zabijcie mnie.
Udałyśmy się na miejsce, w którym musiałyśmy być. Okazało się, że byłyśmy ostatnie, a wszyscy już czekali na nas z tym samym przerażeniem na twarzach, co my... no, może poza ochroniarzem, bo był jebnięty i myślał, że to wszystko to jakiś żart... może jeżeli własnoręcznie go zabije, jak znowu mnie wkurwi, zrozumiałby powagę sytuacji. Poza tym Anzu wydawała się dość zmieszana... z jednej strony była strasznie wystraszona, z drugiej wydawała się dość... obojętna? W sumie się nie dziwiłam, dopiero ostatnio zrozumiała, że to wszystko działo się naprawdę i wtedy też stała się zdolna do bycia normalną, prawdopodobnie dlatego też chciała się zmienić.
- Naprawdę się go boicie? - prychnął wysoki szatyn. - Pff, proszę was...
- Znajdujemy się w sytuacji, w której jakiś psychopata każe nam się zabijać żeby się wydostać. Przed chwilą kazał nam przyjść gdzieś tak, jakby chciał nam coś powiedzieć - tłumaczyła zakonnica. - Nie każdy tutaj chce udawać jakiegoś cool bad boya który nie umie się zachowywać normalnie, więc... jeżeli łaskawie byś się zamknął, zrobiłbyś nam wszystkim ogromną przysługę - uśmiechnęła się, żeby jeszcze bardziej zagrać mu na nerwach.
- Jest super, naprawdę, nie musisz mi mówić co mam robić - odparł chłopak.
- Wygląda na to, że muszę, jeżeli nie chcę, żebyś psuł nam wszystkim życie.
- Proszę cię... i tak wszyscy zaraz umrzemy z rąk pierdolonego niedźwiedzia! - Podszedł do dziewczyny i wyciągnął rękę, tak, jakby chciał jej coś zrobić, jednak ta złapała go za rękę, zanim cokolwiek z tym zrobił.
- Nie wszyscy przyjmujemy to z takim spokojem, zachowujesz się tak, jakbyś chciał w końcu umrzeć przez Monokumę - odpowiedziała spokojnie. - Jeżeli ty chcesz psychologa, może zapytaj Chiasy? Na pewno ci pomoże, ma jakieś tam filozoficzne metody o zachowaniach ludzi jeżeli dobrze kojarzę.
Filozof roześmiała się i chciała podejść do chłopaka, jednak ten krzyknął, przez co rudowłosa w ostatniej chwili się przestraszyła i uciekła. Chłopak jednak wreszcie się uciszył, więc metody Takary rzeczywiście działały z tego co widziałam. Och... muszę iść z nią kiedyś do Junko, z pewnością zabiłaby ją samymi słowami.
- Witajcie, moi kochani uczniowie! - Na środku pomieszczenia dosłownie znikąd pojawił się Monokuma, a wszyscy rozsunęli się do ścian ze strachu. - Mam dla was niespodziankę!
CZYTASZ
In the master's eyes
Fanfiction,,Kameko Izumi, ostateczna piratka, bla, bla, bla... ta szkoła jest w ogóle prawdziwa?" - to były myśli dziewczyny w chwili gdy zobaczyła list z Hope's peak. Wszystko się zmieniło, gdy obudziła się w pokoju Junko Enoshimy, masterminda tej historii...