- Dobrze, więc... - usłyszałam od razu po wejściu do restauracji na śniadanie. - Może dzisiaj coś razem? Tak, żeby nikt nikogo nie zabił?
Opiekunka wpatrywała mi się w oczy i mówiła tak, jak mówi się do grupy, pomimo tego, że byłyśmy tam tylko we dwie.
- Uhh... - zaczęłam; mówiłam sztywno, tak, jakbym się stresowała pomimo tego, że nie myślałam praktycznie o niczym. Niczego się nie bałam aż tak, jeśli chodziło o naszą sytuację; w końcu nikt z nas raczej nie zabiłby nikogo bez powodu, a Junko jeszcze nie wymyśliła swoich mang, filmików czy nic nie znaczących zdjęć, które niby miały zmuszać nas do robienia czegoś. - Może poczekajmy, aż inni przyjdą? - zaproponowałam.
Czułam się dziwnie; mówiłam na tyle sztywno, formalnie i dyplomatycznie, jakbym była jakąś starą, wypaloną zawodowo nauczycielkom. Dziwnie czułam się proponując najoczywistsze rzeczy, nie mówiłam przecież do żadnego dziecka, więc nie miało to praktycznie żadnego sensu.
- Umm... ah, tak! Dobrze, przepraszam... - krzyknęła niepewnie różowowłosa.
- Nie zrobiłaś niczego złego, proszę... - odezwałam się.
- Przepraszam!
Uznałam, że nie będę mówić więcej, bo to tylko by ją zestresowało; najwyraźniej ciągłe tłumaczenie się należało do jej natury, więc nie musiałam nic z tym robić. Nie przeszkadzało mi to.
Dziewczyna zestresowana pobiegła do kuchni, mówiąc, że chciała przygotować śniadanie dla wszystkich, tak, żeby rozluźnić atmosferę i żeby ucieszyć pozostałych, natomiast ja usiadłam przy stole na swoim codziennym miejscu - między Takarą a Megumi - i potarłam się o podbródek, myśląc. Przez chwilę bałam się, że coś się komuś stało, jednak po chwili, gdy zobaczyłam zakonnicę, rzeźbiarza i rapera, przestałam się przejmować, zadowolona. Po jakimś czasie ujrzałam też w drzwiach Nobu.
Usiedliśmy przy stole, dziękując czarnoskórej dziewczynie za zrobienie wszystkiego. Po spędzeniu z nami aż tyle czasu nauczyła się ulubionych potraw praktycznie każdego i robiła je za każdym razem, gdy zauważała, że atmosfera zmieniała się na gorszą, nigdy nie przejmując się czasem, jaki jej to zajmowało ani tym, ile musiała w to włożyć.
Jeszcze zanim zdążyłam podnieść łyżkę z płatkami z mlekiem do ust, Nobu całkowicie zmienił atmosferę towarzyszącą śniadaniu:
- GDZIE SĄ CHIASA I SABURO?! - krzyknął przerażony.
Na początku byłam zdenerwowana tym, jak gwałtownie i głośno wrzasnął, jednak zanim go uciszyłam dotarł do mnie sens jego słów.
Miny nas wszystkich momentalnie zrzedły, a przy stole zaczęła się dyskusja dotycząca tego, co mogło się zdarzyć:
- Spokój! - uciszyła nas Takara. - Musimy mieć plan. Poszukam ich w ich domkach, a wy we wszystkich strefach, ok?
Natychmiastowo się z nią zgodziliśmy, myśląc że to jedyny logiczny plan, po czym natychmiastowo wybiegliśmy z restauracji, momentalnie zapominając o jedzeniu i zostawiając za sobą spokojną, łagodną i przyjemną atmosferę.
Pobiegłam prawdopodobnie szybciej, niż robiłam to kiedykolwiek wcześniej. Panikowałam i krzyczałam, machając rękami we wszystkie strony. Przebiegłam przez drzwi strefy ekstremalnej, jako że nikogo tam jeszcze nie było. Mijałam wszystkie możliwe atrakcje z prędkością światła, po czym dobiegłam do tej najwyższej i najszybszej i przyjrzałam się z niedowierzaniem w ziemię.
Przede mną leżała czarnoskóra, rudowłosa dziewczyna - ostateczna filozof, Chiasa Watanabe. Podbiegłam do niej, jednak nie mogłam wyczuć żadnego oddechu ani innego znaku życia. Przeraziłam się na śmierć, nie wiedząc, co mogłam zrobić. Nie wiedziałam, jak temu zaradzić.
CZYTASZ
In the master's eyes
Fanfiction,,Kameko Izumi, ostateczna piratka, bla, bla, bla... ta szkoła jest w ogóle prawdziwa?" - to były myśli dziewczyny w chwili gdy zobaczyła list z Hope's peak. Wszystko się zmieniło, gdy obudziła się w pokoju Junko Enoshimy, masterminda tej historii...