26 - Pewna filozof i jej dziwne zapiski

1 0 0
                                    

            Cudownie, po prostu cudownie. Bardzo, bardzo cudownie, naprawdę świetnie. To nawet nie była ironia - wstałam następnego dnia obudzona przez ogłoszenie o początku dnia, nie o motywie lub o znalezionym ciele. To było dość... podejrzane? Chyba... Chyba podejrzane, chyba bardzo podejrzane. Junko jeszcze nawet nie zrobiła motywu? To wszystko wydawało się dziwne, w końcu normalnie chciałaby, żebyśmy pozabijali się wszyscy jak najszybciej, nigdy nie chciała na nic czekać. Nie miałam pojęcia, co o tym myśleć, w końcu... przecież to dobrze że nie ma motywu, a nawet bardzo dobrze, jednak... czy powinnam się nad tym bardziej zastanwaiać?

Naprawdę, nie chcę znać szczegółów całej tej akademii, wolę spać w nocy zamiast martwić się, że ktoś z moich przyjaciół może zginąć z ręki innego. Nie chciałam wiedzieć o istnieniu masterminda, oraz, co gorsza, nic z tym nie robić ze strachu. Ja... chyba lepiej byłoby, żebym umarła już wcześniej, żeby nie musieć patrzeć, jak inni giną... nawet jeżeli to osoby, z którymi nie byłam zbytnio zżyta. Patrząc na śmierć osób, z którymi praktycznie nie miałam żadnego związku, mogłam tylko zastanawiać się, kto byłby następny. Takara? Megumi? Naomi? Nie, Junko chciałaby, żeby pożył dłużej po tym, jak dwie osoby, z którymi znakomicie dobrze się dogadywał, umarły jako pierwsze, to byłby jej plan wciskania nam tej swojej "rozpaczy" czy czegoś tam, o czym nawet nie mogłam pomyśleć ani tego zrozumieć, w końcu... czemu chciała to robić? Żeby pozbyć się ludzkości, czy żeby bawić się naszymi uczuciami? W sumie... wolałabym, żeby to było to pierwsze, naprawdę. To nie kłamstwo, to w żadnym stopniu nie kłamstwo.

Wolałabym, żeby ta cała fashionistka dała komuś motyw do zabicia mnie, w końcu nie chciałam patrzeć na to wszystko oraz przyczyniać się do tego. Tak było by lepiej dla m... nie, lepiej dla wszystkich. W końcu wtedy nikt nie spiskowałby z mastermindem, prawda? Przecież... nie, ja... nie, nie jestem zdrajczynią. Nie umiem być zdrajczynią, zostałam wkręcona w to wszystko, jestem dobrym człowiekiem, jestem do...

- Kameko, żyjesz? - usłyszałam dobrze znany mi głos. Dziewczyna weszła mi do domku i rozejrzała się, po czym odetchnęła z ulgą. - Boże, nie możesz... nie wiem, po prostu... nie spać? Myślałam, że...

- Po prostu chciałam trochę przemyśleć wszystko, sorry - westchnęłam, a zakonnica stojąca przede mną od razu po moich słowach podbiegła przytulić mnie po przyjacielsku, prawie mnie dusząc. Gdy zauważyła, że moja twarz zaczęła przybierać trochę siną barwę, od razu odsunęła się ode mnie i zaczęła krzyczeć. - Przepraszam! Jestem idiotką! Nie powinnam, ja nigdy nie powinnam... ja... ja...

- Nie zrobiłaś niczego złego! - krzyknęłam.

- Zrobiłam, ja... ja popełniłam pięćdziesiąty dwudziesty grzech boży! Ja... ja...

- Nie wiem, z kim wcześniej mieszkałaś, ale prawie wyprali ci mózg.

Dziewczyna zaśmiała się, po czym poklepałam ją po plecach, uśmiechając się do niej.

- Może... może pójdźmy do innych, dobra? - spytałam.

- Muszę jeszcze sprawdzić domek Megumi, Naomiego, Souty, Anzu...

- Anzu nie...

- Boże, ja... ja! Co się ze mną dzieje? Boże!

- Odpocznij, sprawdzę to za ciebie.

- Ale...

- Błagam, po prostu idź na śniadanie, nie myśl o niczym.

- Ale ja... - czarno-białowłosa przerwała, gdy zauważyła, w jaki sposób na nią spojrzałam, po czym przytaknęła i odeszła w stronę restauracji, a ja zaczęłam sprawdzać wszystkie domki, które były za moim, w taki sposób, w jaki szłaby Takara.

In the master's eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz