Następnego dnia postarałam się wstać wcześniej, żeby być na początek dnia w restauracji na śniadaniu, żeby nie prowokować znów Eiko oraz żeby nikt się nie martwił. W sumie powinnam tak robić codziennie, ale tylko dzisiaj było to w pełni potrzebne; w końcu był dzień po motywie, więc ktoś mógłby już umrzeć. Miałam nadzieję, że tak nie było, jednak nie można by tego wykluczyć, w sumie zabójstwo mogło nastąpić w nocy pomimo tego, że wtedy było zalecane zostanie w pokojach.
Otworzyłam drzwi od domku, a za nimi już stała fashionistka, która prawdopodobnie od samego ranka chiała zatruwać mi głowę. Boże... tak wcześnie? Litości.
- Co jest? - prychnęłam.
- Pamiętaj, jeżeli nikt nie umrze do jutra, ty będziesz musiała zabić! Hihi! - śmiała się blondynka. - I już nawet wiem kogo, gra musi się toczyć, więc... o Boże, cóż za rozpacz!
Domyśliłam się, o kogo jej chodziło. Niestety. Wiedziałam, że nie mogłam tego tak zostawić, nie mogłam tego zignorować.
- Kiedy tak ustaliłaś i czemu bez mojej zgody? - pytałam.
- Cóż... może... e... - jąkała. - A co jeśli... to było nasze ustalenie od początku! Hihi! Po prostu ci nie mówiłam, bo poprzednie zabójstwo było dość szybko, a poza tym byłaś jedną z podejrzanych, więc nie chciałam ci zawracać głowy.
- Jak miło z twojej strony, naprawdę. - Normalnie podziękowałabym jej za to, w sumie każdy podziękowałby za nie wrabianie go w zabójstwo, jednak w tej sytuacji nie miało to zbytnio sensu, i tak robiła dużo gorsze rzeczy, a z wrobienia w nie swoje zabójstwo mogłabym się jakoś chyba wytłumaczyć.
- Widzisz, przyjaciółko? Kameko, naprawdę... będzie super! Będzie rozpacz! - krzyczała. - Co jest, nie cieszysz się?
- Nie - odpowiedziałam.
- Oj... jaka szkoda... może twoja rozpacz jest za mała, hm? Co powiesz na zabicie...
Obeszłam dziewczynę na około, po czym od razu pobiegłam do restauracji. Dziewczyna ukryła się i nie biegła za mną ze strachu, że ktoś mógłby ją zobaczyć.
Weszłam na śniadanie, po czym od razu podbiegła do mnie Takara:
- Stara, ty żyjesz?! - wydarła się na całe gardło. - Myślałam, że zdechłaś... zawału bym dostała... proszę, nie strasz...
Dziewczyna przytuliła mnie ze szczęścia i pocałowała w policzek widząc, że byłam dość przytłoczona.
- Boże, daj jej żyć! - krzyknął ochroniarz. - Zaraz ją udusisz!
- Jest okej - szepnęłam.
- Mówisz to ty? Naprawdę? - spytała zakonnica po tym, jak wypuściła mnie ze swoich objęć.
- Problem? - spytał.
- Tak, problem. Policz, ile razy dusiłeś już ludzi tutaj?
- Uch...
Chłopak zamilknął, a ja i zakonnica poczułyśmy satysfakcję z wygranej kłótni.
- Dobrze, przeliczmy się - zaproponowała kelnerka. - Ja, Eiko, Yumiko, Mackenzie, Jurou, Chiasa, Saburo, Nobu, Kameko, Takara, Megumi, Souta, Naomi... dobra, wszyscy są - podsumowała. - Musimy jakoś przygotować się, żeby nikt nie umarł. Nie możemy chodzić w grupach po dwie osoby, chyba, że ktoś inny wie, kto z kim chodzi... może zrobię listę? Dzięki temu będziemy wiedzieć, co się z kim stanie i będzie nam łatwiej... jeżeli ktoś chce być sam, najlepiej, żeby wiedzieć, gdzie kto idzie. Nie możemy iść do innych osób...
CZYTASZ
In the master's eyes
Fanfiction,,Kameko Izumi, ostateczna piratka, bla, bla, bla... ta szkoła jest w ogóle prawdziwa?" - to były myśli dziewczyny w chwili gdy zobaczyła list z Hope's peak. Wszystko się zmieniło, gdy obudziła się w pokoju Junko Enoshimy, masterminda tej historii...