6 - Przygotowania do wszystkiego

3 1 0
                                    

            Opuściłam pomieszczenie, w którym jeszcze przed chwilą widziałam swoją przyjaciółkę na łożu śmierci, zabitą przez jednego z nas. Czy to... to wszystko było prawdą? Jurou naprawdę był zabójcą? Skąd Junko mogła wiedzieć, że spróbuje zabić moją przyjaciółkę? Znaczy się.. ona ma jakieś porąbane metody, dzięki którym tak jakby wie wszystko, co mogłoby się stać, ale... naprawdę? Jurou nie wyglądał na zabójcę... było wręcz przeciwnie. Ale w sumie... kim ja jestem, żeby go oceniać? Rozmawiałam z nim raz. Raz, jak się sobie przedstawialiśmy. Kojarzyłam go tylko z filmów na YouTubie, nic poza tym. Czy naprawdę mogłam w jakikolwiek sposób go wiarygodnie ocenić? Czy naprawdę... naprawdę coś o nim wiedziałam?

Rozejrzałam się po pokoju, do którego wcześniej zjechaliśmy. Wszyscy byliśmy w nim przerażeni, nie wiedzieliśmy, co myśleć. Prankster stał przy ścianie i był chyba najbardziej roztrzęsiony ze wszystkich. Nie tylko się bał, wręcz płakał. Tak głośno, że Nataza zapytała go, czy mógłby być chociaż troszkę ciszej, na co Takara ją zgasiła tak, że bała się znów odezwać. Obie moim zdaniem lekko przesadziły ze względu na sytuację, w jakiej się znajdowałyśmy, ale nic nie mówiłam, w końcu wszyscy teraz byliśmy dość roztrzęsieni i nie wiedzieliśmy, co robić.

Skoncentrowałam się na chłopaku trochę dłużej, przez co usłyszałam, co mówił: "Co... dlaczego... dlaczego nie mogłem go jakoś powstrzymać... nie mogłem nic zrobić... na co miałem się komuś przydać? Przecież i tak... to się stało, nie mogłem tego cofnąć, ale po części... po części stało się to z mojej winy. Co mogłem zrobić? Co z tym wszystkim? Jak mogłem jakoś ich przeprosić za to wszystko? Może po prostu... pogodzę się z tym wszystkim, i się...". Pod koniec zaczął szlochać jeszcze bardziej, przez co go nie słyszałam. Czy taki chłopak naprawdę mógł być zabójcą? Wydawał się dość... niewinny? Nic nie zrobił, nigdy niczego nie zepsuł, wszystko, przez co nie wiedziałam, co robić, to nagranie, na którym skrzywdził Takarę... ale w końcu mogłam być pewna, że było ono prawdziwe. Wyglądało to na tyle realistycznie, że nie było mowy o tym, żeby ta durna blondi w jakiś sposób to podrobiła. Och... co ja miałam zrobić? Co miałam ze sobą i z tym wszystkim zrobić? Przecież... to musiało być prawdą, tak samo jak nagrania wszystkich innych. Po prostu musiałam się z tym jakoś pogodzić, nie mogłam w żaden sposób przeszkodzić chłopakowi w robieniu krzywdy Takarze; co mogłam zrobić innego? Zabronić jej chodzić do kibla? Zabić niebiesko-różowowłosego, a następnie umrzeć z rąk Junko po szkolnym sądzie? Nie, nie było takiej opcji. Nie dałabym rady zabijać. Nie jestem taką osobą... Boże, czemu zgadzałam się na układ z tą walniętą modnisią? Ja tego nie przeżyję... nie ma opcji. Nie ma żadnej opcji, naprawdę. Nie dam rady zrobić niczego, by ją powstrzymać, muszę się z tym jakoś pogodzić.

Monokuma wyszedł z pokoju chwilę później, po czym wpuścił nas do windy. Gdy byliśmy już na górze, ktoś w końcu odważył się cokolwiek powiedzieć:

- Co mamy z tym niby zrobić? - zastanawiała się kelnerka.

- N-nie wiem... - odparła Mackenzie. - Mamy się zabijać?

Tak, kurwa, na pewno. Chętnie się zajebię, jeżeli będę tutaj jeszcze chwilę dłużej.

- Może powinniśmy... - zaczęła psycholog... to znaczy filozof. Boże, ona powinna być psychologiem. Jakim cudem jest jebanym filozofem biorąc pod uwagę to, jak się zachowuje? - Spróbować jakoś o tym zapomnieć? - Och... w takim razie nie zwykłym psychologiem, a s z k o l n y m psychologiem. "Zapominanie" to fachowa sztuczka szkolnych psychologów, naprawdę.

- Właśnie widziałaś to coś i chcesz zapomnieć? - spytała Takara. - Boże... naprawdę? Weźcie mnie stąd, błagam...

- To dobry pomysł chyba... - obronił ją Nobu. - Nie możemy cały czas przejmować się tym, że jakiś zjeb pokazał nam nasze rodziny.

- Rodziny? - spytałam zdziwiona.

- Uch...

- Dobra, nieważne.

Nadal patrzyłam z niedowierzaniem na chłopaka przez to, co powiedział, jednak po chwili przestałam; przecież Monokuma mógł nam pokazać nagrania na zupełnie różne tematy, nikt nigdy nie powiedział, że to musi być twoja beszti zabita przez kogoś innego.

- Zapomnijmy o tym, co się tam wydarzyło, proszę - proponowała Chiasa. - Nie możemy żyć ze świadomością tego, pozabijalibyśmy się o to.

Tu musieliśmy przyznać jej rację; gdybym nadal nad tym myślała, Jurou już dawno by zdechł, zabiłabym go po to, by obronić Takarę. Monokuma chciał nas skłócić w ten sposób, ale nie mogliśmy mu na to pozwolić w taki sposób. Jeżeli mielibyśmy się pozabijać, na pewno nie przez jakieś nagrania, jeżeli mieliśmy jeszcze jakikolwiek honor.

- Może... nie wiem, zorganizujemy imprezę? - zaproponował Naomi, na co ostateczna modelka spojrzała na niego zdenerwowanym wzrokiem.

- Naprawdę? Jakiś misiek chce, żebyśmy się mordowali, a ty chcesz... świętować to? Co z tobą nie tak? - spytała szatynka.

Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Z jednej strony modelka miała rację, w końcu nie znajdowaliśmy się w dobrej sytuacji na robienie czegoś takiego, ale z drugiej...

- Naomi ma rację - przyznałam. W sumie jeżeli jakoś się rozluźnimy, zapomnimy o tym wszystkim i nie będziemy chcieli grać w gierki Junko?

- Naprawdę? - spytała Yumiko. - Czy ty naprawdę... chcesz świętować to, że niedługo możesz umrzeć! Jesteś nienormalna!

- Jeżeli zaraz się nie zamkniesz, będziesz pierwszą ofiarą. - przerwała jej czarno-białowłosa. - Musimy jakoś się rozluźnić, zapomnieć o wszystkim, jeżeli tego nie zrobimy, to nawet jeżeli nikt nikogo nie zabije, sami się wykończymy tym wszystkim.

Dziewczyna w odpowiedzi popatrzyła na nią morderczym wzrokiem, tak, jakby chciała jej w jakiś sposób zagrozić, jednak niczego nie powiedziała, za co byłam jej wdzięczna; kłótnia z zakonnicą nie mogła skończyć się dobrze, była cudowna, ale zawsze miałaby dobre argumenty i przez taką sprzeczkę nikt by w końcu nie wytrzymał.

- Dobra, to może być dobry pomysł - przyznała mu rację rudowłosa. - W końcu ludzi gdy są szczęśliwi, to...

- Nie potrzebujemy twoich filozofii czy innych - przerwał jej Eiko, za co chciałam go szczerze udusić. Też nie chciałam słuchać, gdy dziewczyna mówiła na ten temat, ale... naprawdę nie powinien się tak zachowywać.

Dziewczyna nie odpowiedziała, jednak wyglądała na wyraźnie zasmuconą. Producent robotów chciał powiedzieć coś chłopakowi, jednak filozof w ostatniej chwili go zatrzymała.

Poszliśmy na dwór, gdzie chcieliśmy zorganizować naszą imprezę; tam byłaby mniejsza szansa na morderstwo, bo było mniej rzeczy, których można by użyć jako broni, więc gdyby ktoś umarł, moglibyśmy mieć większą pewność, kto z nas jest mordercą - w tym przypadku byłaby to osoba, która wychodziła jako ostatnia, bo przecież ktoś taki miałby większą szansę na przemycenie broni. Nie mogliśmy być w stu procentach pewni, ale można by przyjąć, że były mniejsze szanse na zabójstwo.

Już w końcu zaczęliśmy wszystko: Megumi i Anzu zajmowały się przekąskami, Naomi i Yuri napojami, ja z Takarą organizowaliśmy wszystko na miejscu, a pozostali przygotowali różne inne rzeczy; Souta jakimś cudem ogarnął muzykę, Chiasa, Nobu i Saburo zajmowali się ogólnie pomaganiem wszystkim, bo nie mieli co robić, a wszyscy inni stali w miejscu i się przyglądali, bo nie mogli znaleźć sobie żadnego zajęcia. Już godzinę później wszystko było gotowe, a impreza się zaczęła.

In the master's eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz