7 - Impreza (ku zdziwieniu Junko, bez żadnej rozpaczy)

3 0 0
                                    

 Gdy wszystko było gotowe, zaczęło się wszystko, czego można by się obawiać:

- HELL YEAH, IMPRA! - wydarł się na całe gardło białowłosy chłopak. Nieliczni ucieszyli się na jego postawę, inni go zignorowali, a zdecydowana większość zdenerwowała się.

- Musisz się drzeć, naprawdę? - warknął Eiko.

- Problem? - spytała Takara.

- Ma rację, głowa od tego boli... - przyznała ochroniarzowi rację kelnerka.

- Jakim cudem byłaś kelnerką? - spytał rzeźbiarz. - Ludzie nigdy nie robili imprez, nie pozwalałaś im?

Dziewczyna popłakała się, po czym zaczęła krzyczeć:

- BO MNIE KURWA ZMUSILI! - zdenerwowała się. - ODKĄD MIAŁAM PIĘĆ LAT RODZICE KAZALI MI POMAGAĆ IM W RESTAURACJI, BO NIE CHCIAŁO IM SIĘ PŁACIĆ PRACOWNIKOM, NIE MIAŁAM ŻADNEGO CZASU DLA SIEBIE!

Po chwili blondynka wybuchła jeszcze bardziej, po czym stwierdziłam, że trzeba by to jakoś skończyć.

- Och... przykro mi, ale... możemy zmienić temat? - spytałam. Boże, brzmiałam teraz jak jakaś zjebana psycholog szkolna... mam już zacząć szukać uno żeby przestała się drzeć, czy co? - Nie musimy o tym rozmawiać, jeżeli nie chcesz.

Dziewczyna trochę się uspokoiła, a Souta już jej nie męczył. Wow, to zadziałało... może naprawdę powinnam rzucić żeglarstwo i zostać psychologiem dla małych dzieci, które się powieszą, jeżeli nie pograją ze starą babą w planszówki?

- D-dobra, możemy już zacząć! - uśmiechnęła się Megumi, niosąc razem z Anzu dwie tace z jedzeniem; różowowłosa niosła słone przekąski, a brunetka słodkości i ciasta, których jakimś cudem napiekła mnóstwo przez godzinę. Cukiernicy naprawdę umieli przygotować coś na szybko, zamiast opóźniać tego o parę godzin na imprezach? Niemożliwe...

Zaraz za nimi weszli Yuri i Naomi, niosąc tace z różnymi napojami, z których wszyscy mogli wybrać coś dla siebie - było wino (nie byliśmy jeszcze pełnoletni, ale kogo to interesowało?), mojio, kawa, soki, zwyczajna woda, czy też dużo rzeczy, których nawet nie umiałam nazwać.

Położyli wszystko na stolikach, które ogarnęliśmy z Takarą, po czym wszystko się zaczęło - Souta wyciągnął głośnik, który jakimś cudem dostał od Monokumy (powiedział przy tym: "nie lubię imprez i muzyki, ale weźcie sobie, bo może ktoś się zabije"). Nobu przyniósł jakąś randomową butelkę, co do której nie byłam pewna, czy nie wyciągnął jej ze śmieci, po czym mogliśmy zacząć.

- Dobra, będziemy grać w butelkę, mafię, kalambury... - zaczął Souta. - Och, może ktoś wreszcie umrze! Super!

- Chcesz w coś grać? - syknął Eiko. - Pff, dziecinne.

Obaj byli w tym momencie denerwujący, więc trudno było wybrać, na którego się wkurwić, jednak w końcu udało mi się:

- Nadal masz problem do wszystkich? - spytałam. Wiedziałam, że zabrzmiało to dziecinnie, ale nie mogłam nic na to poradzić, musiałam stawić się po jednej ze stron.

Chłopak otworzył usta, jednak nie odezwał się, gdy zobaczył, jak zakonnica wstaje i podchodzi do niego. Dziewczyna również nic nie powiedziała, a nawet mu pogratulowała za nie odpowiadanie... och, świetnie po prostu.

W końcu udało nam się zacząć bez zbędnego mówienia czegokolwiek. Nawet się przez to zdziwiłam - nikt nie miał problemu o coś? Tak się da?

- Dobra, zagrajmy w tę butelkę zanim typ znowu będzie miał problem! - zaproponowała Megumi, po czym wszyscy się z nią zgodzili... a przynajmniej nikt nie protestował.

In the master's eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz