36 - Czwarta rozprawa

1 0 0
                                    

- Witam na czwartej rozprawie! - krzyknął Monokuma od razu, gdy weszliśmy. - Znacie już zasady, ale nie zapłacą mi jak ich nie powiem!

Nie wiedziałam, kto niby płacił mu za... cokolwiek, co robił, jednak postanowiłam się nie wtrącać.

- Dobrze, więc teraz zdechli ten od pecha i ta wkurwiająca ruda typiara, chyba filozof? Nieważne. Więc musicie wiedzieć, kto ich zabił, okej? Jak nie będziecie wiedzieć, sami umrzecie! Hahhahah! Zabawne, prawda? Jak będziecie wiedzieć, to nie umrzecie, oki?

- Proszę, weźmy to na poważnie... - przerwała mu Takara. - Miejmy to już za sobą.

- O mój Bosz, Takara Yamasaki to rozpacz? - zaśmiał się niedźwiedź. - Puhuhu... brawo! W końcu!

Dziewczyna zignorowała go i po prostu odwróciła wzrok lekko zawstydzona, po czym wróciliśmy do tematu:

- Dobrze, więc... - zaczęłam. - Co się tam w ogóle stało?

- Na kim powinniśmy się w ogóle skupić? - wtrąciła Megumi.

Popatrzyłam na nią zdziwiona i już miałam odpowiedzieć, że Saburo i Chiasa oboje byli ważni, jednak zanim zdążyłam się odezwać, Nobu się wtrącił:

- Chiasa musiała umrzeć pierwsza - stwierdził.

- Hm? Czemu? - spytała zakonnica.

- Nie było przy niej żadnych dowodów tego, co się stało, a Saburo był ubrudzony i miał zniszczone ubrania - odparł. - Musimy zająć się Chiasą.

Rozumiałam, o co mu chodziło, jednak byłam zdziwiona, że akurat z jego ust wyszły te słowa; w końcu był ich najlepszym przyjacielem, czemu miał stwierdzać, który z nich był ważniejszy? To... to nie miało sensu.

- Dobrze, ale... - zaczął Souta - co im się w ogóle stało? Przez co umarli?

- Nie mieli żadnych ran - rzekła czarno-białowłosa.

Po tych słowach nastąpiła dość niezręczna cisza na niecałą minutę, bo nikt nie wiedział, co się stało.

To wszystko... po prostu nie łączyło się ze sobą.

Obaj wyglądali tak, jakby stało im się dokładnie to samo. Obaj mieli zniszczone ubrania i nie mieli żadnych ran. Musieli mieć różnych morderców, bo byli w dwóch różnych miejscach, więc... po prostu... jakim cudem mogli mieć to samo z ciałami? Dwie osoby nie zrobiłyby tego na tyle dobrze.

- Okej, więc... - zaczął czarnowłosy po jakim czasie. - Jakim cudem Chiasa znalazła się tam?

- Hm, co? - zdziwiła się Megumi. - To ważne?

- Umm... - mówił chłopak, lekko zaskoczony przez pytanie różowowłosej - b-bo... przecież byliśmy w tej nowej strefie, tak? Wszyscy, przez cały dzień?

Teraz, gdy raper to wspomniał, zaczęłam się sama zastanawiać nad tym wszystkim. W sumie... tak, to nie miało sensu. Żadnego sensu. Po co? Jak?

- Może ktoś przeniósł tam ciało? - zaproponowała zakonnica.

- Po co ktokolwiek miałby to robić? - spytał blondyn.

- Nie wiem, może na przykład żebyśmy myśleli nad tym, tak? - zapytał drwiąco białowłosy. - Poza tym... po co w ogóle nad tym myślimy? Wiemy, kto to zrobił.

Popatrzyliśmy na chłopaka zdziwieni. Nikt z nas nie miał pojęcia, o co mu chodziło. Przecież... jak coś wiedział, mógł powiedzieć, tak? Chyba że był aż takim idiotą, żeby nie pomyśleć, że to mogłoby nam się przydać, tak?

In the master's eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz