Takara i Souta nie powiedzieli, gdzie mamy się spotkać, ale raczej szło się tego domyślić po tym, jak rzeźbiarz wydzierał się na całe miasteczko bez zupełnie żadnego powodu i biegał w kółko, bo najwyraźniej nie miał co robić z życiem. Krótko mówiąc: po prostu zachowywał się jak typowe dziecko z podstawówki biegające na korytarzach najmłodszych klas. Najdziwniejsze było to, że zakonnica nic mu nie mówiła ani nie prosiła go, żeby przestał, pomimo tego, że wcześniej wyglądało na to, że irytowało ją takie zachowanie. Ogólnie dużo osób wyglądało na to, jakby się do tego przyzwyczaiło, nawet Eiko nie próbował go zabić przez większość czasu, a to naprawdę był postęp z jego strony, który trzeba było docenić. Dało się nawet zobaczyć, że zachowywał się dość... normalnie? A nawet rozmawiał z innymi nie zdzierając sobie gardła co chwilę, niemożliwe...
Po prostu dało się zobaczyć, że ludzie zaczynali się dogadywać i zmieniać pod wpływem innych. Normalnie byłabym z tego zadowolona i cieszyłabym się szczęściem innych, jednak w naszej sytuacji, gdy nasza psychika stała pod wielkim znakiem zapytania przez to, że byliśmy tu już dość długo zamknięci. Nawet jeżeli teraz wszyscy zmieniali się na lepsze, w każdym momencie mogło się to zmienić przez jeden głupi motyw Junko. Jeden motyw, który byłby na tyle dopasowany, że o prostu zmusiłby kogoś do zabójstwa, nawet jeżeli motyw byłby ten sam dla wszystkich, tak jak poprzednio.
Motywy były najgorszymi elementami całej tej gry. Gdyby nie one, Anzu i Yumiko nie skończyłyby najdziwniejszą możliwą śmiercią, jaką Junko mogłaby dla nich zaplanować... chociaż śmierć od noży nie była aż taką parodią, ale zostanie zgniecioną podczas lukrowania babeczek przypominało bardziej jakąś komedię dla pięciolatków, którzy śmialiby się z wszystkiego, co się tu działo. Co następne? Takara zostanie ukrzyżowana? Jakieś dziecko ugryzie Megumi i dostanie jakąś gównianą chorobę nie wiadomo skąd? Czy może Mackenzie pójdzie na jakąś wojnę do starożytnego Rzymu na publiczną egzekucję? To wszystko nie miało żadnego sensu, żadna z egzekucji nie była w ogóle zrobiona na jakąś maszynę do zabijania, to wyglądało bardziej tak, jakby fashionistka chciała ośmieszyć wszystkich w najgorszy możliwy sposób.
Naprawdę nie chciałam o tym myśleć, jednak nie miałam wyboru. Czterech z nas umarło chyba w ciągu kilku dni, nie mogłam o tym tak łatwo zapomnieć.
Na szczęście już po chwili moje myśli dostały szansę na zmianę tematu.
- Dobra, to mieliśmy tu przyjść, tak? - spytała czarno-białowłosa. - Jedna zasada: jak ktoś zabije Kameko albo Soutę to osobiście zrobię mu egzekucję, nawet jeśli Monokuma nie zrobi wcześniej rozprawy, okej? - spytała. - Osobiście uduszę, wypatroszę i usmażę wnętrzności, obiecuję.
Huh? Ja też? Niemożliwe...
- Okej, ale... moglibyśmy rozmawiać poważnie? - spytałam lekko zdenerwowana. Nikt inny zdawał się nie mieć problemu ze sposobem mówienia dziewczyny, najwyraźniej tylko ja byłam przewrażliwiona, jednak nie przejmowałam się tym ani trochę; w końcu planowanie wszystkiego było dość ważne. - Ja...
- MY MAMY MÓWIĆ! - przerwał mi białowłosy. - Jako prezydent Hope's dick... uhm... Hope's peak academy, który samodzielnie wybrał się na tę pozy...
- Nie zgadzam się - przerwała mu zakonnica.
- Hm?
- Nie wiem, może dlatego, że...
- Nie masz powodu, dla którego chcesz mnie okraść? No cóż, grzywn...
- Może dlatego, że Takara w przeciwieństwie do ciebie umie myśleć? - Boże, czym ja się stałam? Zachowywałam się jak największe chamidło wszechświata, ale nie miałam wyboru, sytuacja była zbyt poważna, żeby pozwalać sobie na coś takiego.
CZYTASZ
In the master's eyes
Fiksi Penggemar,,Kameko Izumi, ostateczna piratka, bla, bla, bla... ta szkoła jest w ogóle prawdziwa?" - to były myśli dziewczyny w chwili gdy zobaczyła list z Hope's peak. Wszystko się zmieniło, gdy obudziła się w pokoju Junko Enoshimy, masterminda tej historii...