5

688 43 3
                                    

- Wyjaśnisz mi gdzie wczoraj zniknęłaś? - Patrycja spytała z lekkim zdenerwowaniem, ale nie chciałam jej się zbytnio tłumaczyć z wczorajszego wieczoru. W końcu dobrze wie, jaka jestem, więc nie ma potrzeby przypominać jej o tym raz za razem. - Niech zgdanę, piepszyłaś się znowu z jakąś laską?

- A co innego mogłam robić? Babo, daj mi spokój. - Westchnęłam ciężko i oparłam głowę o ścianę budynku. Mimo, że nie piłam alkoholu, rozsadzał mnie pulsujący ból głowy. Cholera, za dwa dni matura, a ja jestem w tak opłakanym stanie, że jedyną nadzieją na zdanie są mierne wyniki.

- Nie, bo piepszysz się z każdą. Rozumiem, że szukasz wrażeń, ale to nie tędy droga. Znajdź sobie wkońcu dziewczynę i się ustabilizuj, bo zaczynasz zachowywać się jak puszczalska dziwka. - Chyba nie mogła mi powiedzieć nic gorszego. Naprawdę jestem świadoma co do moich decyzji. I znajdź sobie dziewczynę? Przecież dobrze wie, że kocham tylko jedną osobę, którą nie mam szans zdobyć. Próbowałam już wielokrotnie zakochać się w kimś innym, ale wszystko poszło na marne.

- Dobrze wiesz, że kocham tylko Gołszewską i nie zamierzam na siłę znajdywać sobie dziewczyny. A co do drugiej części zdania to dzięki, nie musiałaś. - Spojrzałam na nią zabójczym wzrokiem i już miałam ochotę odchodzić, kiedy nagle złapała mnie za nadgarstek.

- Jezu, przepraszam, poniosło mnie. Nie rozmawiajmy już o tym. Co powiesz na wypad do galeri? - Zupełnie szczerze, nie czułam już ochoty, by gdziekolwiek iść. Poza tym, dzisiaj jest święto, a wszystkie miejsca są zamknięte, więc w odmowie było to dla mnie ułatwieniem.

- Dzisiaj nieczynna. Zresztą przepraszam, ale mam trochę inne plany dzisiaj. Cześć. - Nie miałam w istocie żadnych planów, lecz zamierzałam spędzić trochę czasu w łóżku, odpocząć i przespać się. Bez wątpienia, dzisiaj to nie jest mój dzień.

Łóżko - jedyna miłość, która mnie nigdy nie opuszcza. Leżałam na nim i wpatrywałam się w sufit, z pustką w głowie. Mimo, że powinnam teraz się uczyć, to nie mam na to sił. Postanowiłam, że powtórzę sobie najważniejsze rzeczy jutro i na pewno dam radę. Moje oczy powoli się zamykały, a ja odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

17:16. Nagły dzwonek mojego telefonu przerwał mój sen. Błądząc ręką po łóżku, próbowałam znaleźć źródło dźwięku mojej pobudki. ,,Kto do cholery raczy do mnie dzwonić i mnie budzić?" - zastanawiałam się ze złością, podnosząc telefon. Bez zastanowienia odebrałam połączenie, nie zwracając uwagi na to, kto dzwonił.

- Czego? - Odezwałam się oschło do osoby dzwoniącej, wyczekując odpowiedzi z drugiej strony słuchawki.

- Widzę cię na ławkach nad zalewem za półtorej godziny, najlepiej jakbyś była szybciej. Nie przyjmuję odmów. Elo. - ,,Oliwciu skarbie, dopiero co wstałam" - szepnęłam sama do siebie, czując się jeszcze okropnie zmęczona. Japierdole, kiedyś ją za tą spontaniczność zabiję. Jak mam się ogarnąć i zdążyć tam dojść do 19? ,,Jak mus to mus" - zdecydowałam się podnieść z łóżka, aby przygotować się do wyjścia. Poprawiłam swój makijaż, założyłam czarne cargo i szarą bluzę oversize, a następnie wzięłam jakąś kasę i opuściłam dom. ,,No majcia, szybko się ogarnęłaś" - pomyślałam, zerkając na zegarek, który wskazywał, że jest ledwo po 18. ,,No Oliwka będziesz dumna"

Dochodziłam już do zalewu, przemierzając drogę obok parkingu, na którym stały różne samochody. Przeszłam obok nich, spoglądając na piękne BMW, które zrobiło na mnie wrażenie. Kocham te auta, co ja na to poradzę? Rozmarzyłam się, zastanawiając się, jak to jest prowadzić i mieć takie auto. Spojrzałam na kolejny samochód. Nagle zrozumiałam, czemu Oliwka kazała mi tak szybko tutaj przyjść. Pobiegłam do niej, czując, jak moje serce waliło mi w piersiach, i zdyszana już usiadłam obok niej.

- Szybko przyszłaś. Już chyba wiesz czemu. - Spojrzała na mnie z politowaniem, śmiejąc się z tego, jak z trudem łapałam oddech. "Mi wcale nie jest do śmiechu, kochana"

- No wiem, ale o co dokładnie chodzi? Bo wątpie, że przez to, że ona tylko tu jest to kazałabyś mi tu przychodzić. - Powoli uspokajałam oddech, patrząc w oddal, gdzie rozpościerał się widok zalewu wieczorem. Wyglądał przepięknie. Przypomniało mi to, jak idealne byłoby to miejsce na romantyczną randkę. Niestety, nie miałam z kim tu przyjść.

- Dobrze zauważyłaś. Mam nadzieję, że masz dar do pocieszania, ponieważ musisz pomóc rozweselić tą sukę. Jestem tu już ponad godzinę, a ona nadal tu siedzi i płacze. - Zamurowało mnie. Nie dość, że kompletnie nie umiem pocieszać, to nie wiedziałam, jak Oliwka sobie wyobraża to, abym jej pomogła. Czułam się strasznie niepewnie, nie chcę, aby moje zachowanie wydało się dziwne.

- A-ale, co ja mam niby zrobić? - Spojrzałam na nią z przerażeniem. Mimo, że nie musiałam jej pomagać, to moje serce zaczęło krwawić na samą myśl, że mogłabym ją zostawić w tej sytuacji. Miałam już za sobą szkołę, więc nawet jeśli coś by się nie udało, to mogłabym po prostu jej unikać.

- Nie będę cię uczyć, jak pocieszać twoją przyszłą dziewczynę. Ty wiesz o niej najwięcej, przecież z tobą najwięcej rozmawiała. Szczerze mówiąc, myślałam, że Aśka ma serce z kamienia, ale teraz okazało się, że jednak jest wrażliwa. Szok i niedowierzanie. Ciekawe kto zranił jej serduszko haha - Zaśmiała się, ale mi nie było do śmiechu. Serce mi się krajało, gdy patrzyłam na Panią Asię, która siedziała skulona na ławce i najwyraźniej nie wiedziała, jak sobie z czymś poradzić. Było mi cholernie przykro. - Ale dobra, idź powodzenia.

Wzięłam głęboki oddech i skierowałam kroki w jej kierunku. Szłam powoli, w głowie snując plan, co jej powiedzieć, ale jak zwykle nic z tego nie wyszło. Gdy byłam już blisko, dostrzegłam, że trzyma w dłoniach drobne zdjęcie. Przeżegnałam się dyskretnie i zbliżyłam się już tak blisko, że tylko odliczałam sekundy, kiedy Gołszewska zwróci na mnie uwagę. Serce biło mi jak młot, a ja sama nie potrafiłam wtedy myśleć racjonalnie. Wiedziałam, że każde słowo, które wypowiem, będzie miało ogromne znaczenie. Usiadłam obok niej, co ewidentnie poczuła, i obróciła głowę w moim kierunku. Lekko się przestraszyła i próbowała szybko otrzeć swoje łzy. "Dobra majka, to będzie ryzykowne, ale robisz to" - powiedziałam w myślach sama do siebie, zabierając jej rękę, którą ocierała swoje wodospady łez i złapałam za nią. Drugą ręką wytarłam każdą kroplę, która zleciała jej po policzku.

- Dlaczego Pani płacze? - spytałam z troską w głosie, patrząc prosto w te piękne, zapłakane oczka. Chciałam pomóc jej poczuć się lepiej i zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby złagodzić jej ból.

- Nic, Majeczko, naprawdę... - powiedziała to tak złamanym głosem, że mi samej łzy zaczęły zlatywać po policzkach. Nie mogłam patrzeć na to, jak cierpi.

- Jakby nic się nie stało, nie płakałaby Pani teraz. - Wiem, że to, co robię, może nie być odpowiednie, ale nie umiem inaczej. Wiem, że może zaraz mnie zwyzywać i powiedzieć, żebym się odwaliła, ale chcę chociaż spróbować.

-Maja, ja... naprawdę nie chcę o tym rozmawiać, zresztą nie powinnaś się tym teraz interesować. Maturę masz zaraz, zajmij się tym, co najważniejsze - Trochę ukuło mnie to w serce, ale wiedziałam, że ma rację. Nie powinnam się zajmować jej życiem, ale co ja poradzę, że ją kocham? Teraz to ona jest dla mnie całym światem.

- Jeśli Pani nie chce mi powiedzieć, to nie będę naciskać. Nie zmuszam Pani do niczego, tylko boli mnie, kiedy widzę, jak Pani płacze, a ja nie mogę w żaden sposób Pani pomóc - powiedziałam z troską w głosie. Zaczęłam bawić się swoimi palcami ze stresu. Niby wiedziałam, jak będzie, a i tak nie mogłam pogodzić się z tym, że nie chce ode mnie pomocy.

- To nie tak, że nie chcę pomocy. Po prostu uważam, że nic już mi nie pomoże. Nic i nikt nie przywróci życia mojej mamie - powiedziała z przygnębieniem. Zamurowało mnie, kiedy to usłyszałam.

Where the sky ends Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz