Prolog

8.5K 213 18
                                    

#distresswatt

Czerwono-niebieskie światła i ryk syreny policyjnej nie były jedynym, co miałam zapamiętać z tej nocy.

Wbrew pozorom do głębin mojego umysłu wdarł się jedynie krzyk chłopaka. I pustka, która rozbrzmiała zaraz po nim.

- Uciekaj.

Przerażenie przesłoniło moją umiejętność logicznego myślenia. Pustka w kieszeniach zdawała się ciążyć bardziej niż małe torebeczki, które nosiłam jeszcze chwilę wcześniej. Zanim wyrwał mi je i wrzucił do swoich.

Zanim mnie ochronił.

- Proszę... - załkałam.

Nawet z nożem przyłożonym do gardła nie byłabym w stanie powiedzieć, dlaczego.

Staliśmy daleko od siebie. Odległość była rażąca, a chłodny wiatr potęgował uczucie zimna.

- Zane, błagam. Musi być coś innego.

W moim głosie rozbrzmiewała nieukrywana nadzieja. Mogliśmy uciec. Nasza dwójka, tak jak zawsze. Chciałam zadecydować za nas. Podjąć decyzję, która zawiśnie nad naszą przyszłością niczym nóż na jednym włosku.

Brunet podbiegł do mnie. Jego przytulenie było niespodziewane, ale moje ciało zareagowało natychmiast. Objęłam go ramionami, tak samo jak robił to on. Wdychałam zapach jego mocnej wody kolońskiej błagając, aby wszystko okazało się snem.

- Lori - zaczął. Wziął głęboki oddech, jakby wypowiedzenie choć zdania sprawiało mu trudność. - Rozejrzyj się.

Tak zrobiłam.

Obróciłam głowę we wszystkie strony, by zobaczyć... nicość.

- Gdzie... - zaczęłam, ale przerwał mi.

- Uciekli. Zostaliśmy sami, Lori. Ty i ja, jak zawsze.

Syreny policyjne rozbrzmiewały coraz bliżej. Jego głos był spokojny.

- I będziemy, na zawsze - kontynuował. - Ale teraz masz uciekać.

Pokręciłam głową. Łzy przesłoniły mi widok, a w uszach zaczęło piszczeć. Nijak miało się to do bólu, który rozsadzał moje ciało.

- Nie pozwolę ci, zmarnować swojej przyszłości. Nikt cię z tym nie powiąże. Ani ciebie, ani nikogo innego, kto tu był.

- Ciebie też nie muszą z tym wiązać.

- To mój dom.

Niczym przebłysk światła ujrzałam wspomnienie, które zakuło mnie w serce. Momenty, kiedy budynek za nami nazywał naszym domem. Dlaczego przestał?

- I moja odpowiedzialność - zakończył.

Wiedziałam, że nie powie nic więcej, gdy przycisnął swoje wargi do moich, a zaraz potem bez słowa odepchnął mnie od siebie.

Ledwie utrzymałam równowagę. Zaczęłam się wycofywać. Nie spuszczałam z niego wzroku, gdy zbliżał się na podjazd, na którym zaraz miał zatrzymać się wóz policyjny.

I karetka.

- Wrócisz? - spytałam. Te jedno słowo zdawało się ulecieć w zupełnie przeciwną stronę, dlatego powtórzyłam: - Wrócisz do mnie?

- Zawsze.

***

cześć!

na wstępie pragnę ci podziękować za to, że zdecydowałxś się wejść w tą historię i przeczytać prolog. jest to moje drugie opowiadanie które tu publikuję, a ekscytacja jaka mi przy tym towarzyszy sięga gwiazd. rozdziały piszę na bieżąco, dlatego nie wiem, w jakich odstępach będą się pojawiały, ale obiecuję, że gdy tylko się rozkręcę, zrobi się tu bardzo ciekawie.

a skoro już mam twoją uwagę - zapraszam na rozdział 1!

miłego dnia,

tori

Distress [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz