- O mój Boże. - Trzy słowa mimowolnie opuściły moje usta. Uśmiech bardzo szybko pojawił się na mojej twarzy.
Pędziłam przez pustą ulicę ze świadomością, że najgorsze mamy za sobą. Wierzyłam w to.
- Udało nam się! Cholera, Zane! - krzyknęłam nie powstrzymując radości.
To było proste. Zbyt łatwe, by mogło być prawdziwe. Jednak nic nie miało teraz znaczenia, bo nam wyszło.
- Zatrzymaj się - zarządził. - Zamienimy się.
Ulga była wyczuwalna w jego głosie. Słyszałam, jak jego oddech zwolnił. Nie musieliśmy się już stresować. Po wyrazie jego twarzy nie potrafiłam wyczuć, o czym myśli. Niemniej rozluźnione ramiona pozwoliły mi wierzyć, że on także był spokojny.
Zgodnie z jego poleceniem zatrzymałam auto z boku drogi. Na poboczu rosło kilka drzew, jednak oprócz nich nie było wokół nas nic więcej. Zaciągnęłam ręczny i wreszcie, po tak dłużącym się czasie, zdjęłam dłonie z kierownicy. Zakryłam nimi twarz i przetarłam oczy, bo czułam łzy, które zaczęły zbierać się pod powiekami.
Zane wysiadł z samochodu, a ja zrobiłam to dopiero wtedy, gdy jego sylwetka pojawiła się w oknie po mojej stronie. Stanęłam na drodze i powoli uniosłam spojrzenie na niego.
To była chwila, w której mogłam zapytać go o wszystko. Teraz, gdy euforia rozsadzała nasze ciała nic nie mogło stanąć na przeszkodzie.
- Dziękuję - powiedział, gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się lekko. Nie przywykłam do słyszenia tego od niego.
- Nie zrobiłam tego dla ciebie, prawda? - rzuciłam sarkastycznie. Zadarłam głowę w górę. - Wreszcie dasz mi spokój.
Nie wiedziałam, czy to właśnie było czymś, czego chciałam. Mieliśmy za sobą długą drogę, a każdy jej element uświadamiał mi, że wreszcie powinnam odejść.
Wyminęłam go, ale nim zdążyłabym się zastanowić poczułam, jak łapie mnie za talię i przyciąga z powrotem na miejsce.
Pocałował mnie zachłannie, jakby czekał na to od dłuższego czasu. Moje plecy uderzyły o drzwi auta. Nie minęła chwila, nim oddałam pocałunek. Krótka kurtka podwinęła się, gdy Zane sunął dłońmi po mojej talii. Zatrzymał je pod biustem, a jego jeden palec znalazł się pod materiałem topu. Oparłam dłonie o jego klatkę i pociągnęłam za sznurki jego bluzy, by przyciągnąć go bliżej.
Byliśmy zwykłymi pionkami, a nawet wolność nie pozwoliła nam na ucieczkę od losu.
Brunet zszedł z pocałunkami na moją szyję. Czułam jego język, gdy zataczał nim kółka na wrażliwej skórze. Oparłam głowę o samochód i uchyliłam powieki, co pozwoliło mi przypomnieć sobie, gdzie się znajdowaliśmy.
Świadomość była uderzająca.
- Wracajmy już, Zane - szepnęłam.
Poczułam ciepłe powietrze, gdy zaśmiał się zaraz przy mojej szyi. Dopiero, gdy uświadomił sobie, że mówiłam poważnie, odsunął się.
Spojrzał mi głęboko w oczy sprawiając, że od razu przygniótł mnie ciężar tego, co powiedziałam. Chciałam to przerwać. Zachować strzępy zdrowego rozsądku.
- Co tylko zechcesz - powiedział, prosto w moje usta. Przeszywał mnie spojrzeniem w oczekiwaniu na to co zrobię. - Wsiadaj.
Przełknęłam ślinę i skinęłam głową.
Zawahałam się. Oboje to zauważyliśmy.
Odsunęłam się od niego i okrążyłam samochód.
Przez całą drogę nie odezwaliśmy się ani słowem. Atmosfera była napięta, a uczucie braku powietrza nagle powróciło. Wpatrywałam się w krajobraz przed nami i z zadowoleniem przyjmowałam fakt, że był mi coraz lepiej znany.
CZYTASZ
Distress [18+]
Romansa"- Mam nadzieję, że dobrze wybawiłaś się przez te trzy lata, bo obiecuję ci, że tym razem to ja sprowadzę na ciebie piekło." Lori Irvine zapamiętała ciemne oczy chłopaka zupełnie inaczej, niż te, które zobaczyła po trzech latach. Po ukończeniu szko...