5. Dziecko, któremu odebrano cukierka.

4.1K 112 25
                                    

Taksówkarz wysadził mnie pod blokiem Gabriela nie całą godzinę później. Chłodna wieczorna bryza okazała się równie przyjemna, co widok, który ujrzałam przed sobą.

Parking był pusty. 

Nie widziałam samochodu Zane'a. 

Pożegnałam kierowcę czując dziwny spokój. Choć Gabe w jednej z wysłanej przez siebie wiadomości ponownie zapewnił mnie, że przebywa sam, w mojej głowie stale krążyły wahania.

Lubiłam przebywać w tym miejscu. Okolica zamieszkiwana przez Gabriela zawsze wydawała mi się idealnie spokojna. Oczywiście nie brakowało tu biegających dzieci czy ludzi wyprowadzających swoje zwierzęta, ale chyba właśnie to było czymś, co tak bardzo tu ceniłam. 

Sama mieszkałam w domu, wokół którego ciężko byłoby spotkać żywą duszę. Fakt, miałam wielu sąsiadów, ale z pewnością z żadnym z nich nie dzieliłam płotu. Dawało to duże poczucie prywatności, ale nierzadko stawało obok niego uczucie odosobnienia. Wielokrotnie w dzieciństwie brakowało mi rówieśników, z którymi mogłabym wyjść i wybiegać się na pobliskich polach. Najbliższym miejscem, w którym faktycznie mogłam kogoś spotkać był plac zabaw oddalony o trzydzieści minut drogi piechotą, co wydawało się zbyt wielką odległością by przebyła ją samotna pięciolatka.

Z czasem, nawet jeśli owo poczucie prywatności ceniłam sobie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, zaczynał dobijać mnie mój brak prawa jazdy. Byłam zamknięta w swoim domu, dopóki jakakolwiek dobra dusza nie zgodziłaby się mnie podwieźć w upragnione przeze mnie miejsce.

Ograniczało to spotkania z przyjaciółmi.

Do teraz nie posiadłam umiejętności prowadzenia auta i nawet jeśli stale mierzyłam się ze świadomością, jak wiele pieniędzy wydaję na taksówki i autobusy, miałam w sobie wewnętrzną blokadę, która nie pozwalała mi rozpocząć kursu.

Zamknęłam drzwi żółtego auta i pożegnałam kierowcę.

Gdy odjechał, zostawiając mnie samą na niedużym parkingu raz jeszcze rozejrzałam się wkoło. 

Niebo zaścieliły chmury, które przez zachód słona przybrały piękny odcień różu. Miejscami przewijał się także pomarańcz. Był to widok idealny dla instagramerek, chcących zapchać swoją relację niepotrzebnymi zdjęciami krajobrazu. 

Zawsze przewijałam fotografie, które nie przedstawiały sobą nic poza zbliżeniem chmur. Wiedziałam jednak, że Aria ma na ich punkcie obsesje, a jej obserwujący, jakimś cudem musieli akceptować fakt wstawiania przez nią co najmniej trzech takich dziennie.

Zaczęłam iść w stronę klatki, ale nie przeszłam nawet pięciu kroków, gdyż myśl, która wpadła mi do głowy spowodowała we mnie odruch przewrócenia oczami.

Zatrzymałam się i zrobiłam dwa zdjęcia zachodu słońca.

Dla Arii.

Wysłałam je stawiając szybkie kroki. Już po chwili wdrapywałam się na trzecie piętro i unosiłam dłoń, by zapukać. 

Zastygłam, gdy tylko zbliżyłam ją do drewnianych drzwi.

Wyjęłam z torebki telefon i wysłałam wiadomość.

    Ja: już jestem pod drzwiami.

Odczekałam chwilę przesuwając wzrok pomiędzy komórką a drzwiami wejściowymi nim na ekranie wyświetliła się wiadomość. 

    Gabe♥: Wchodź, zostawiłem otwarte.

- Świetnie - mruknęłam pod nosem.

Wytrząsnęłam z głowy wszystkie myśli i po prostu otworzyłam te cholerne drzwi.

Distress [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz