20. Silny narkotyk, którym nie mogę się nasycić.

3.1K 89 0
                                    

Przekręciłam się na drugi bok, czego pożałowałam od razu, gdy tylko oczy wypaliła mi smuga światła nawet przez zamknięte powieki. Byłam okryta skrawkiem koca, a jego materiał niczym nie przypominał tego, który miałam w swoim domu. Ten był szorstki i drapał mnie w gołe nogi.

Strzepnęłam dłonią włosy zachodzące mi na twarz. Ruch ręką spowodował kolejny, tym razem nie wykonany przeze mnie.

Uchyliłam powieki i zaraz koło siebie dostrzegłam prawie białe włosy Sylvii. Jej wcześniej pofalowane końcówki ułożyły się w małe loczki. Ona także miała na sobie wczorajszą kreację, ale w przeciwieństwie do mnie całkowicie zakryła ją grubą narzutą. Jedynie jej mała część wystawała spod materiału, a neonowy kolor mocno wybijał się na tle białego prześcieradła.

Zasnęłyśmy w jednej z sypialni w domu Michaela, który był organizatorem wczorajszej imprezy. Zaproponował nam nocleg, gdy na sam koniec dalej nie mogłyśmy znaleźć możliwości powrotu. Jazda taksówką odpadała o tak późnej porze, a Gabriel, czyli nasza jedyna nadzieja, przepadł niczym kamień w wodę.

Po odebraniu telefonu wrócił tylko na chwilę, a później, nie wiadomo kiedy, zniknął z imprezy. Rzucił coś o swoim ojcu, który ma do niego jakąś sprawę.

Nie wnikałam.

Uniosłam się na łokciach i z grymasem na twarzy rozejrzałam się po pokoju. Był dość... ekstrawagancki. Ściany zdobiły plakaty zespołów muzycznych i szkice wykonane czarnym długopisem. Część z nich była narysowana bezpośrednio na ścianie. Byłam ciekawa, jak wiele warstw farby byłoby potrzebne, aby zakryć marker permanentny. Nie wiedziałam, do kogo należał, ale z pewnością jego właściciel był fanem zespołów z lat dziewięćdziesiątych.

Na ziemi walało się kilka ubrań i pustych puszek, natomiast na jednym z foteli leżał rozłożony Matt. Nogi ustawił na niskim stoliku, a brzuch okrył ciemnozieloną bluzą. Musiał dojść do nas później, bo gdy zasypiałyśmy nie było go z nami.

Sięgnęłam po telefon, który na moje szczęście nie zaginął w całym tym syfie. Na ekranie widniało powiadomienie o ostatnich dwudziestu procentach baterii, a także kilka innych, które od razu przejrzałam.

Jedna wiadomość, dostarczona około trzeciej, były od Liberty.

Liberty: Słyszałam, że zostałyście na noc. Dajcie znać, jak wstaniecie

Odpisałam krótko informując, że wszystko jest okej i przejrzałam parę zdjęć, na których zdążyłam już zostać oznaczona. Na znacznej większości byłam jedynie w tle. Obejrzałam filmiki i przejrzałam wszystkie relacje, na których była o mnie wzmianka.

Odpowiedź od Liberty nie nadeszła, a zamiast niej na górze ekranu pojawiło się powiadomienie o wiadomości od innego nadawcy. Zmrużyłam oczy, by ją odczytać, bo moje oczy dalej nie przywykły do jasności telefonu.

Zane: Przyjedź do mieszkania.

Nie miałam pojęcia, czego ode mnie chciał. Wczoraj odszedł bez słowa pozostawiając mnie samą na parkiecie zupełnie tak, jakby nasz taniec w ogóle nie miał miejsca. Przestałam analizować jego zachowanie. Żaden z dokonanych przez niego czynów nie miał sensu. Odnosiłam wrażenie, że nieustannie szedł własnymi ścieżkami, każąc mi po prostu ślepo podążać za nim.

Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że Gabriel miał wyjechać. Mogłam jedynie podejrzewać, że jego wyjazd nastąpił trochę wcześniej. To miałoby sens patrząc na jego wczorajsze wyjście. Wybrałam jego numer, ale jedyne co usłyszałam, to poczta głosowa.

Od razu po zakończeniu połączenia dostałam wiadomość zwrotną.

Gabe: Musiałem wyjechać trochę wcześniej. Przepraszam, że ci nie powiedziałem, ale nie mogłem cię wczoraj znaleźć. Nie mogę rozmawiać, bo jestem u ojca. Wracam w poniedziałek, xx

Distress [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz