Zane
Nie wiem, w którym momencie złapała mnie za rękaw. Jej palce ściskały materiał bluzy, jakby tylko on utrzymywał ją przy zachowaniu pełnej świadomości.
Drzwi zamknęły się za nami z hukiem, pozostawiając nas w środku loży. Pomieszczenie było zaciemnione, czarne ściany przełamywał fioletowy kolor kanap. Te układały się w kwadrat pośrodku pokoju. Gdzieniegdzie zawieszone były lampy dające słabe światło.
Przy barze umiejscowionym po lewej stronie stało kilku mężczyzn. Wśród nich rozpoznałem dwóch, którym przeszkodziłem podczas ich wizyty w gabinecie Knoxa. Kobieta ubrana w kusą sukienkę stała przy jednym z nich szepcząc mu do ucha.
- Siadajcie, proszę. - Zachrypnięty głos przedarł się przez lecącą z głośników muzykę. - Lori, Gwiazdeczko, nie wstydź się.
Spiąłem się na ksywkę, jaką wobec niej użył. Nie chciałem by tu była, ale wiedziałem, że ukrywanie jej mogłoby jedynie zaszkodzić. To tylko jeden wieczór, a później będzie wolna. Z daleka od tego wszystkiego.
Ruszyłem, by zająć miejsce na kanapie naprzeciw Knoxa. Mężczyzna siedział z rękami założonymi o oparcie. Miał na sobie czarną koszulę i spodnie w tym samym odcieniu. Brodę pokrywał kilkudniowy zarost. Dzielił nas stolik obłożony kilkoma kieliszkami, paczką papierosów oraz teczką.
Mój wzrok wylądował właśnie na niej.
- Co dla was? - spytał pokazując śnieżnobiałe zęby. Jego błękitne tęczówki krążyły pomiędzy nami.
Uniósł się i sięgnął po butelkę wina, którą wybrał spomiędzy kilku innych. Odkorkował ją i zaczął nalewać do szkła najbliżej niego. Sięgnął po dwa czyste i spojrzał na mnie.
- Przyjechałem samochodem.
- Tak, więc Lori. - Odstawił jeden z kieliszków nie kryjąc zadowolenia. Zapełnił drugi i podał go dziewczynie.
Zacisnąłem szczękę zirytowany. Wiedział, że przyjadę, tak samo, jak wiedział, że żadne z nas nie odważy się mu sprzeciwić. Jego dumny uśmiech wywoływał we mnie zdenerwowanie. Chciałem, żeby było po wszystkim.
- Ja nie... - Czułem stres przenikający przez jej głos.
- Nalegam.
Jedno słowo wystarczyło, by z jej ust nie padły żadne zaprzeczenia. Wychyliła się w jego stronę i złapała za szkło. Trzymała je w obu dłoniach, jakby bała się, że zaraz jej wypadnie.
Knox upił łyk i oblizał dolną wargę.
Nie spuszczał spojrzenia z Lori, gestem nakazując jej zrobienie tego samego. Nie musiałem jej widzieć, by wyczuwać przerażenie, jakie zalało jej ciało. Powinienem był jej wyjaśnić. Jakkolwiek przygotować na to, w co ją wplątałem. Teraz było już za późno i mogłem jedynie obserwować, jak radzi sobie z przeżywanym szokiem.
Jej oczy załzawiły się, gdy ciecz spłynęła po jej gardle.
- Nie przedłużajmy - zarządziłem ostrożnie.
- Wiele spraw skomplikowało się podczas twojej nieobecności. - Zaczął zgodnie z moją prośbą. Ostatnie słowo wypowiedział powoli, chcąc je podkreślić. - Pojawiły się problemy. Musieliśmy usunąć kilku sprzedawców, którzy okazali się niegodni. Zrozumiałem swój błąd, jakim było przygarnianie każdej poranionej duszyczki - zironizował. - Ufam ci, Zane, mam nadzieję, że o tym wiesz. Jednak jak wspominałem, muszę mieć pewność.
Czułem na sobie palące spojrzenie Lori. Nie powinna tego słuchać.
- Potrzebuję potwierdzenia.
Nie używał półsłówek. W tym miejscu nie obchodziło go, do kogo dotrą jego słowa. A to wzbudzało moje wątpliwości.
CZYTASZ
Distress [18+]
Romance"- Mam nadzieję, że dobrze wybawiłaś się przez te trzy lata, bo obiecuję ci, że tym razem to ja sprowadzę na ciebie piekło." Lori Irvine zapamiętała ciemne oczy chłopaka zupełnie inaczej, niż te, które zobaczyła po trzech latach. Po ukończeniu szko...