Nie odpowiedział.
Zamiast tego wyrwał się z mojego uścisku. Nie stanowiło to problemu, bo cała moja siła wyparowała.
- Czy nie to chcesz zrobić? - spytałam.
Powieki mi ciążyły, ale ich nie zamknęłam. Krążyłam wzrokiem po jego tęczówkach. Zatopiłam się w głębi jego oczu, które skanowały moją twarz. Obraz na przemian rozmazywał się i wyostrzał. Rolety w pokoju były zasłonięte, ale nadal raził mnie blask wpadający zza nich.
- Co? - wyczułam w jego głosie zdezorientowanie. Nic dziwnego, w końcu ja sama nie wiedziałam co mówię.
Pozwalałam słowom wypływać bez ich zbędnej interpretacji. Pomagało mi to zachować czysty umysł.
- Przecież tego chciałeś. - Sama odpowiedziałam na swoje pytanie. - Codziennie zabierasz mi kawałek siebie. Nie mógłbyś po prostu wziąć mnie całej?
- Lori - upomniał mnie. Przez jego głos przenikał chłód.
Strzepnęłam jego dłoń, która ciągnęła mnie za ramię. Chciał mnie podnieść, ale nie pozwoliłam mu na to.
Te jedno słowo było przeszyte groźbą. Nie najdroższa, a Lori. Moje imię w jego ustach brzmiało dziwnie, a przecież powinnam być do niego przyzwyczajona.
- Teraz?
Nie odpowiedział. Razem ze mną plątał się w wypowiadanych przeze mnie słowach.
- Mógłbyś mieć mnie teraz - doprecyzowałam.
- Jaka byłaby w tym satysfakcja, jeśli podałabyś mi się na tacy?
Kąciki ust wykrzywiły mi się w leniwym uśmiechu. Dopiero teraz zaczęłam czuć jego bliskość. Siedział centralnie nade mną z jedną dłonią położoną na moim brzuchu. Nie wiedziałam, kiedy się tam znalazła, ale nie protestowałam.
Przekroczył już tę granicę. Więcej ich nie było. Teraz mógł tylko pociągnąć to dalej, a ja wiedziałam, że właśnie tego chciał. Tak, jego wzrok mówił mi, że mnie pragnął. Nie tylko dziś, ale i każdego innego dnia.
Zane Reed pragnął mnie nieustannie od trzech lat.
Obrócił głowę i zerwał nasz kontakt wzrokowy. Zatoczyłam palcem kółko na jego dłoni.
- Wymiękasz?
Chłopak spojrzał na moją rękę, która zatrzymała się na tej jego. Przesunął po mnie wzrokiem spod zmrużonych powiek.
- Reed został pokonany? - droczyłam się. - Kto by pomyślał, że to ty poddasz się jako pierwszy.
Rozłożyłam oplecione prowizorycznym bandażem ręce jakby w oczekiwaniu, że ten wpadnie w moje objęcia. Oczywiście, że by tego nie zrobił. Przemawiały przeze mnie narkotyki. I długo niewypowiedziane myśli.
Nie liczyło się dla mnie to, że kłamałam. Nawet jeśli on miałby się poddać, ja zrobiłam to już dawno, a teraz dałam mu na to niezbyty dowód.
- Weź mnie, a przekonasz się, jak głośno mogę krzyczeć twoje imię.
Zane zbliżył się nagle. Poczułam chłód jego palców na swojej szyi i dostrzegłam pulsującą żyłę na tej jego. Usta zsiniały od zaciśnięcia ich w cienką kreskę. Był wściekły. Mój cień był na mnie zły. Właśnie to widziałam w jego oczach.
- To nie jest twoja gra, najdroższa. Nie staczaj się, dopóki jej nie skończę.
- Mogłabym należeć do ciebie - błagałam.
- Już i tak należysz.
Po tych słowach pociągnął mnie do góry. Opadłam na jego tors, a nogi uginały się pode mną. Już nie latałam. On trzymał mnie twardo przy sobie i zaczął gdzieś prowadzić.
CZYTASZ
Distress [18+]
Roman d'amour"- Mam nadzieję, że dobrze wybawiłaś się przez te trzy lata, bo obiecuję ci, że tym razem to ja sprowadzę na ciebie piekło." Lori Irvine zapamiętała ciemne oczy chłopaka zupełnie inaczej, niż te, które zobaczyła po trzech latach. Po ukończeniu szko...