31. Piekło łaskawsze od diabła.

2.4K 94 22
                                    

Zane

Miałem swoje podejrzenia, gdy tylko dostrzegłem małą kamerkę ustawioną na regale z książkami. 

Dom Paula Santoro nie wyglądał na zamieszkały. Był niemalże pusty. Zagracony jedynie starymi meblami i zakurzonymi ozdobami. 

Nie mieszkał tam.

Zaplanowaliśmy wszystko idealnie, a jednak coś poszło nie tak. Coś się posypało i nie było to naszą winą. 

Kaden nie odpisywał mi już od dłuższego czasu, ale nie zważałem na to. Nie mogłem jechać do jego mieszkania. Z resztą nie miałem nawet takiego zamiaru. Cholera wie, co w nim już znaleźli. 

Jedno wiedziałem na pewno. Mieliśmy przejebane. 

Czułem ścisk w żołądku na samą myśl, że to znowu powraca. Nieustanna panika o to, co będzie dalej. Już raz przez to przechodziłem. Czekałem w samotności, aż światła syren policyjnych wyłonią się zza rogu. 

Teraz musiałem zostać na wolności jak najdłużej.

Dlatego gdy tylko wyszedłem od Lori obrałem kierunek przeciwny do starej kamienicy. Musiałem zobaczyć się z Knoxem.

Nie chciałem wychodzić. Nie po tym, do czego pomiędzy nami doszło. Bez przerwy widziałem napływające obrazy ze wspomnień, które odganiałem za wszelką cenę. Wrócę do nich, gdy tylko to wszystko się skończy. Wrócę do niej. 

Bo nawet jeśli trzy lata temu mnie zniszczyła, teraz zaczęła mnie naprawiać. 

Cholera, ta dziewczyna, która od samego początku namawiała mnie do zmiany drogi, wreszcie wpłynęła na moje kolejne kroki. 

W jakiś sposób przełamała we mnie barierę. Zniszczyła moją siłę i nienawiść pozbawiając mnie zdrowego rozsądku. 

Wiedziałem, że ja zrobiłem jej to samo. Bała się i choć mogła krzyczeć i mnie nienawidzić, ostatecznie i tak wylądowała ze mną. Hipnotyzowaliśmy się nawzajem i żadne z nas nie było gotowe na skutki tej władzy. 

Dlatego byłem pewien, że wyjście było dobrym krokiem.

Nienawidziłem się za to, że wyśmiałem jej pytanie. Zasługiwała na odpowiedź jak nikt inny, ale nie mogła otrzymać jej ode mnie. 

Bo nikt nigdy nie nauczył mnie, jak kochać. A nasza dwójka rozstała się zbyt szybko, by mogła to zrobić ona.

Dodałem gazu nie zważając na jadące obok mnie auta. Zostawały w tyle, gdy ja pędziłem do swojego celu. Przekraczałem prędkość i wyprzedzałem jadące obok samochody. Miałem wrażenie, że czas przelatuje mi przez palce. Ucieka i nie zostawia po sobie grama nadziei.

Zatrzymałem się z piskiem opon dopiero, gdy dojechałem pod stary budynek.

Dom Knoxa. 

Miejsce, gdzie niegdyś spędzałem najlepsze dzieciństwo. Choć, czy na pewno? Podejrzewałem, że większość nie uznałaby go za dobre. Kłamstwa, przekręty i narkotyki były moją codziennością. Kształtowały moją przyszłość pozwalając mi wierzyć, że tylko taka jej wizja jest poprawna.

Dobiegłem do drzwi i otworzyłem je. Były otwarte tylko wtedy, gdy właściciel domu spodziewał się gości.

Wiedział, że przyjadę. 

W środku panowała cisza. Niczym niezmącona pozwoliła mi na nowo zatracić się w swoich myślach. Nie dopuszczałem do siebie nic złego. To musiał być czysty przypadek. 

Ruszyłem przed siebie. Przez okna wpadały promienie słoneczne rozświetlając drewnianą podłogę i ciemne ściany. Jeden krok wywołał skrzypnięcie deski. 

Distress [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz