33. Cisza pełna oczekiwań.

1.8K 73 9
                                    

Wreszcie było cicho. 

Spokojny, wieczorny wiatr owiewał moje ramiona. Przenikał nawet przez bluzę, której dalej nie zdjęłam. Siedziałam na schodkach przed domem kuląc kolana do siebie. Oparłam o nie głowę a dłońmi jeździłam po materiale jeansów.

Czułam się ociężała. Zupełnie tak, jakby wszystko to, co się wydarzyło osiadło na mnie. Rozdzierająca pustka w sercu kaleczyła mnie od środka.

Moi rodzice zginęli. 

Nic nie miało już być takie, jak kiedyś.

- Wrócisz do domu?

Mrugnęłam oczami, by pozbyć się atakującej je mgły. Poczułam dłoń mojej siostry na plecach, a potem ciepło jej ciała, gdy usiadła obok mnie.

Pokręciłam głową. 

Podjazd przed domem świecił pustką. Nie było na nim śladu po radiowozie. Mogłabym uwierzyć, że to wszystko było snem, ale ból zdarzył już wyryć się w moich żyłach.

- Nie powinnam była na ciebie naskakiwać. - Cichy głos Claudii dotarł do mnie z opóźnieniem. - Nic z tego przecież nie było twoją winą.

Więc dlaczego uważałam, że było inaczej?

Oddychałam miarowo, co było idealną odskocznią od ostatnich ataków. Nie było dobrze, ale... wreszcie spokojnie. Przez setki upływających minut zdążyłam wszystko przemyśleć.

Nie rejestrowałam kolejnych słów siostry, po prostu tępo wpatrując się w przestrzeń, do czasu, aż poczułam, jak się odsuwa.

- Ostatnie kilka minut, dobrze?

Było mi głupio z tym, że to ona się mną opiekuje. Byłam starsza. A teraz byłam jej jedynym opiekunem. To ja powinnam się o nią troszczyć.

Dlaczego nie umiałam?

Dlaczego to ona, choć była przecież jedynie dzieckiem, poradziła sobie lepiej? Nie wiedziałam, jak to znosi. Pomimo tego, że obie straciłyśmy dwójkę najważniejszych osób na świecie, byłyśmy z tym same. Chciałam ją wspierać, ale nie umiałam.

Już nie, bo uświadomiłam sobie, że zbyt długo walczyłam sama, bym teraz umiała walczyć za kogoś jeszcze.

- Wróć za kilka minut do domu, proszę.

Nie wiedziałam, czy potwierdziłam. Mogłam to zrobić. Moje myśli były w innym miejscu.

W końcu skoro tutaj nie zostało mi nic, to ucieczka w inne wyglądała naprawdę obiecująco.

Przymknęłam powieki i wsłuchiwałam się w roznoszące się po okolicy odgłosy. Cykanie owadów jedynie co chwila przerywał przejeżdżający obok samochód.

Jeden z nich się zatrzymał.

A chłodny wiatr na nowo zastąpiło ciepło czyjegoś ciała.

- Obiecał, że nic ci się nie stanie.

Uniosłam kąciki ust, gdy usłyszałam głos Zane'a.

- Obiecał, a ja mu uwierzyłem. - Jego głuchy głos jasno uświadomił mi, że wiedział.

Wiedział, że była to jego wina.

Sprawca wypadku odjechał mając na sumieniu trójkę ofiar. Zdarzenia nie zarejestrowały żadne kamery, a to przyniosło mi do głowy myśl, że to wcale nie był przypadek.

- Wybrałem.

Uchyliłam powieki i spojrzałam na niego z dołu. On nie patrzył na mnie. Wzrok wbijał w przestrzeń podobnie jak ja wcześniej. Skupiłam się na jego ostro zarysowanej szczęce i ciągu czarnych linii na skórze.

Distress [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz