7. Jeśli chcesz, abym był częścią gry, nie zdziw się, jeśli zacznę grać.

4.5K 117 10
                                    


Zane.

Czy chciałem ją zniszczyć? Być może.

Na pewno skłamałbym, gdybym powiedział, że nie tkwiła w moich myślach przez ostatnie trzy lata. Trzy, piekielnie dłużące się, lata. Z każdym kolejnym miałem wrażenie, że gniję.

Więzienna rzeczywistość uderzyła mnie znienacka i trwała obok przez piekielnie długie dni. Nikt nie zgodził się na ustępstwa. Nikt nie zezwolił na kaucje, której wpłacenie nie byłoby problemem dla nikogo z mojego otoczenia.

Tak po prostu trwałem w bezsilności.

Dopiero ta jedna rozmowa, dała mi nadzieję. Jedno widzenie, po którym wiedziałem, że mam po co wyjść.

Potrzebowałem zemsty.

Właśnie ta jedna potrzeba napalała mnie do działania każdego dnia. Nie dała mi się poddać.

- Chodzą słuchy, że ostatnio widziano cię z tą cholerną dziewuchą.

Były to pierwsze słowa, jakie usłyszałem po wejściu do zaciemnionego pokoju.

Okna zakrywały ciemne zasłony. Jedynie mały skrawek pomiędzy nimi pozwalał zachodzącemu słońcu na wpadnięcie do środka. W cienkiej smudze światła unosiły się białe pyłki.

W centrum, zaraz obok zawalonego papierami biurka, stał ogromny fotel. Zajmujący go mężczyzna okręcał w dłoni paczką papierosów.

Wyciągnął ją w moją stronę, a ja przechodząc po drewnianej podłodze, wyciągnąłem rękę, by bez wahania przyjąć jednego. Sam był w trakcie wypalania swojego. Z pełnej popielniczki wnioskowałem, że nie był to jego pierwszy.

Zająłem miejsce naprzeciwko, na takim samym siedzisku. Dzielił nas mały okrągły stolik. Gdyby nie ponura aura otoczenia poczułbym się niczym w gabinecie psychologicznym.

Wiedziałem o kim mówi. Tylko o jednej osobie mógłby wyrazić się używając takiego tonu.

Nie wiedziałem jednak skąd ma te informacje, ale nie obchodziło mnie to. Musiałem wpaść wtedy na imprezie u Matt'a. Znałem człowieka siedzącego przede mną i miałem świadomość tego, że ma oczy w każdym punkcie tego miasta.

Była to rażąca informacja w perspektywie chęci zadarcia z nim.

- Starych przyjaciół się nie zapomina. - Mój głos był zachrypnięty.

- O niej powinieneś. - Odpowiedź zdawała się wyjść z jego ust w tej samej sekundzie, w której ja zamknąłem swoje. - Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.

- Filozoficznie - sarknąłem. Nie podobał mi się obrany przez niego temat. - Jeśli mielibyśmy iść tym tropem, musisz wiedzieć, że fizycznie niemożliwe jest wejście do tej samej rzeki. Stąd wzięło się to przysłowie. Nie możesz tego zrobić, bo woda płynie. Nieustannie. Zmienia się. - Zrobiłem przerwę na zaciągnięcie się papierosem. Mężczyzna nie zaczął mówić, dając mi swobodę do wyrażenia z siebie wszystkiego. - Tak samo ludzie. Nie możesz znaleźć się dwa razy w tej samej sytuacji nie ważne, jak bardzo byś nie próbował. Wystarczy jedna zmieniona okoliczność, by woda, do której wchodzisz, nie była tą samą, w której stałeś dwie minuty temu. - Dokończyłem metaforą. - Rzeka stanowi tu obraz zmienności.

- Filozoficznie. - Parsknął sarkastycznie.

Spojrzałem na niego. Jego twarz otaczał szary dym. Unosił się nad nim, jakby wydobywał się z niego, a nie z papierosa.

Sięgnąłem dłonią do popielniczki i sam strzepnąłem popiół ze swojego.

- Namieszała ci w głowie.

Distress [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz