27. Tam się wszystko skończyło.

2.4K 76 17
                                    

Przeciskałam się przez podwórko próbując dostać się do środka. Dobijała północ, a połowa gości zdążyła już w tym momencie dotrzeć do końca imprezy.

Po zaledwie trzech godzinach. Chociaż nie, musiałam się pomylić. 

Jednak na skraj dotarła znaczna większość.

Minęłam dziewczynę, która paląc papierosa zachwiała się na nogach i tylko jeden szybki chwyt za barierkę uratował ją od upadku. Jej pofalowane włosy rozmierzwił wiatr.

Zlustrowałam spojrzeniem jej krótką, ledwie zasłaniającą pośladki, sukienkę i wysokie szpilki. Zbyt wysokie, jak na jej stan.

- Wszystko okej? - spytałam nachylając się do niej.

Czuć od niej było mocny zapach alkoholu. W połączeniu z tytoniem przyprawiał mnie o mdłości.

- Mhm - mruknęła.

Popiół z papierosa spadł jej na buta, cudem unikając kontaktu ze skórą. Dziewczyna przykucnęła i położyła głowę na ramieniu, a dłonią dalej kurczowo trzymała się barierki. Martwił mnie jej stan, podobnie jak wielu innych obecnych tu osób, ale nie mogłam przecież być opiekunką ich wszystkich.

A naprawdę się starałam.

- Cholera! Odsuńcie się od tej rzeźby! - krzyknęłam w stronę chłopaków, którzy przykuli moją uwagę.

Moje polecenie zostało zignorowane, co tylko spotęgowało moją frustrację. Podbiegłam w stronę grupki osób, a ci dopiero wtedy z głośnym śmiechem odbiegli od figury. Chwyciłam ją w dłonie i ustawiłam równo na postumencie. 

Była niezwykle ciężka. 

Kto wpadł na pomysł postawienia na środku ogrodu marmurową rzeźbę, której nie miał zamiaru nawet zabezpieczyć? I dlaczego za wzór wybrał akurat głowę mężczyzny?

Nigdy. Więcej. Imprezy. Dla. Całej. Szkoły.

W domu panował zaduch. Odczułam to na całym ciele, gdy tylko udało mi się przekroczyć próg, ale nie zważałam na to. Brnęłam dalej w stronę samego centrum tego harmideru.

Rozejrzałam się po bogato wystrojonym korytarzu. Przewróciłam oczami na parę, która obrała jedną ze ścian na odpowiednie miejsce do zbliżenia. Wyminęłam ich i poszłam do salonu, gdzie chciałam znaleźć Zane'a. Zgubiłam go już jakiś czas temu.

Nic dziwnego. W końcu jako organizator tej imprezy musiał dopilnować wszystkiego. Nie zrezygnowałam jednak z poszukiwań, by choć przelotnie uraczyć go moim skromnym "a nie mówiłam".

- Hej Irvine! - usłyszałam. Rozejrzałam się wokół, szukając osoby, która mnie wołała. Dostrzegłam młodego chłopaka. Mijałam go dość często i zazwyczaj zwracał się do mnie w tylko jednym celu. - Doniesiesz piwa?

No tak.

Spojrzałam w stronę, gdzie jeszcze niedawno dostawiłam co najmniej dwadzieścia puszek. 

Było puste.

- Jasne - odparłam z udawanym entuzjazmem.

Szybkim krokiem zmieniłam kierunek. Weszłam do kuchni, gdzie rozgrywała się już gra w beer ponga oraz pokaz przyrządzania drinków organizowany przez jakąś blondynkę. Wszyscy przekrzykiwali się nawzajem.

Przedostałam się do spiżarni, skąd miałam wziąć całą skrzynię piwa. 

Niech się nią udławią. 

Distress [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz