Przeciskałam się przez podwórko próbując dostać się do środka. Dobijała północ, a połowa gości zdążyła już w tym momencie dotrzeć do końca imprezy.
Po zaledwie trzech godzinach. Chociaż nie, musiałam się pomylić.
Jednak na skraj dotarła znaczna większość.
Minęłam dziewczynę, która paląc papierosa zachwiała się na nogach i tylko jeden szybki chwyt za barierkę uratował ją od upadku. Jej pofalowane włosy rozmierzwił wiatr.
Zlustrowałam spojrzeniem jej krótką, ledwie zasłaniającą pośladki, sukienkę i wysokie szpilki. Zbyt wysokie, jak na jej stan.
- Wszystko okej? - spytałam nachylając się do niej.
Czuć od niej było mocny zapach alkoholu. W połączeniu z tytoniem przyprawiał mnie o mdłości.
- Mhm - mruknęła.
Popiół z papierosa spadł jej na buta, cudem unikając kontaktu ze skórą. Dziewczyna przykucnęła i położyła głowę na ramieniu, a dłonią dalej kurczowo trzymała się barierki. Martwił mnie jej stan, podobnie jak wielu innych obecnych tu osób, ale nie mogłam przecież być opiekunką ich wszystkich.
A naprawdę się starałam.
- Cholera! Odsuńcie się od tej rzeźby! - krzyknęłam w stronę chłopaków, którzy przykuli moją uwagę.
Moje polecenie zostało zignorowane, co tylko spotęgowało moją frustrację. Podbiegłam w stronę grupki osób, a ci dopiero wtedy z głośnym śmiechem odbiegli od figury. Chwyciłam ją w dłonie i ustawiłam równo na postumencie.
Była niezwykle ciężka.
Kto wpadł na pomysł postawienia na środku ogrodu marmurową rzeźbę, której nie miał zamiaru nawet zabezpieczyć? I dlaczego za wzór wybrał akurat głowę mężczyzny?
Nigdy. Więcej. Imprezy. Dla. Całej. Szkoły.
W domu panował zaduch. Odczułam to na całym ciele, gdy tylko udało mi się przekroczyć próg, ale nie zważałam na to. Brnęłam dalej w stronę samego centrum tego harmideru.
Rozejrzałam się po bogato wystrojonym korytarzu. Przewróciłam oczami na parę, która obrała jedną ze ścian na odpowiednie miejsce do zbliżenia. Wyminęłam ich i poszłam do salonu, gdzie chciałam znaleźć Zane'a. Zgubiłam go już jakiś czas temu.
Nic dziwnego. W końcu jako organizator tej imprezy musiał dopilnować wszystkiego. Nie zrezygnowałam jednak z poszukiwań, by choć przelotnie uraczyć go moim skromnym "a nie mówiłam".
- Hej Irvine! - usłyszałam. Rozejrzałam się wokół, szukając osoby, która mnie wołała. Dostrzegłam młodego chłopaka. Mijałam go dość często i zazwyczaj zwracał się do mnie w tylko jednym celu. - Doniesiesz piwa?
No tak.
Spojrzałam w stronę, gdzie jeszcze niedawno dostawiłam co najmniej dwadzieścia puszek.
Było puste.
- Jasne - odparłam z udawanym entuzjazmem.
Szybkim krokiem zmieniłam kierunek. Weszłam do kuchni, gdzie rozgrywała się już gra w beer ponga oraz pokaz przyrządzania drinków organizowany przez jakąś blondynkę. Wszyscy przekrzykiwali się nawzajem.
Przedostałam się do spiżarni, skąd miałam wziąć całą skrzynię piwa.
Niech się nią udławią.
CZYTASZ
Distress [18+]
Romance"- Mam nadzieję, że dobrze wybawiłaś się przez te trzy lata, bo obiecuję ci, że tym razem to ja sprowadzę na ciebie piekło." Lori Irvine zapamiętała ciemne oczy chłopaka zupełnie inaczej, niż te, które zobaczyła po trzech latach. Po ukończeniu szko...