16. I tak idziemy na dno.

3.2K 85 10
                                    

- Cześć, kochanie.

Otępiała wpatrywałam się w chłopaka, którego dłoń nagle oplotła moją talię. Poczułam jego bliskość, gdy przyciągnął mnie do siebie. Trzymał mnie hardo, jednocześnie zachowując luźną postawę. Przewyższał mnie co najmniej o głowę. Sparaliżowana strachem potrzebowałam o wiele więcej czasu, by spojrzeć w górę.

Pierwszym, co dojrzałam była jego zarysowana szczęka i zadziorny uśmiech goszczący mu na twarzy. Na głowie miał kaptur bluzy, której suwak był rozpięty pokazując przy tym czarny tank top. Do nosa dotarł mi drzewny zapach zmieszany z miętą.

Dałabym uciąć sobie rękę, że skądś go znałam. Byłam niemal pewna, że minęliśmy się wcześniej. Mógł być jednym z gości, których widziałam pod klubem. To by tłumaczyło jego obecność tutaj.

- Myers - skierował się do niego natrętny nieznajomy. Powiedział to słowo niczym w zwolnionym tempie. - Nic z tych rzeczy.

- Mam nadzieję - skwitował. Z uwagą obserwowałam ich wymianę zdań. Napięte mięśnie zelżały, jakby sama obecność otulającego mnie chłopaka pomogła mi się uspokoić. - Przepraszam za spóźnienie. - Ostatnie zdanie skierował do mnie.

Spojrzał na mnie i uśmiechnął się ciepło. Miał zielone oczy podkreślone długimi rzęsami. Nad nimi gęste brwi, których pozazdrościłaby niejedna dziewczyna.

- Nic... - mruknęłam, po czym ponowiłam głośniej: - Nic nie szkodzi.

Cokolwiek robił i kimkolwiek był, postanowiłam pójść zgodnie z jego grą. Założyłam sztuczny uśmiech i ruszyłam ręką, by także nią go opleść.

Zawsze byłam pod wrażeniem, słuchając opowieści dziewczyn o chłopakach ratujących je z opresji. Jednocześnie wydawało mi się to niemożliwe. W świecie pełnym znieczulicy mało kto zwracał uwagę na krzywdę innych.

A tu proszę, małe zaskoczenie.

- Co cię tu sprowadza? - Oderwał ode mnie wzrok i ponownie wbił go w nieznajomego.

Ten zachwiał się delikatnie.

- Piękna, samotna dama. Nie powinna sama się tu kręcić. Myślałem, że potrzebuje pomocy.

- Już nie potrzebuje - odparł chłodno.

- No nic. Najmocniej przepraszam. - Nastawienie mężczyzny zmieniło się diametralnie. Wyraz twarzy spoważniał, a słowa zdawał się dobierać z większą uwagą. Odniosłam wrażenie, że ta dwójka nie tylko się znała, ale też jasno ustaliła, kto góruje w ich relacji. I z pewnością nie robił tego starszy, pijany mężczyzna. - Nie miałem zamiaru cię niepokoić. - Zwrócił się do mnie. - Pójdę już.

Zgodnie z tym obrócił się i lekko chwiejnie zaczął znikać z pola widzenia. Ponownie pochłonął go mrok. Wpatrywałam się w jego plecy bez ruchu, jak zaczarowana i dopiero ucisk palców na talii przywrócił mnie do rzeczywistości.

Oderwałam się naprędce od chłopaka i odetchnęłam głęboko.

- Dziękuję- mruknęłam.

Byłam mu szczerze wdzięczna. Nie miałam pojęcia, co zrobiłby mężczyzna, gdyby ten się tu nie pojawił.

Spojrzałam na niego i przyjrzałam mu się dokładnie. Zauważyłam małą bliznę na lewym policzku. Pod kapturem krył krótko ostrzyżone włosy i to właśnie one, zaraz po spojrzeniu, które mi posłał, nakierowały mnie na właściwy trop.

Bo przecież naprawdę go znałam.

- To ty byłeś wtedy u Liberty - powiedziałam cicho.

Uchyliłam wargi i szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w niego.

Distress [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz