ROZDZIAŁ 5

420 15 0
                                    


- Obrabowałaś bank? - spytała Jeny gdy spotkałyśmy się przed wejściem do szpitala.

Patrzyła na auto z którego wysiadłam z szeroko rozdziawioną buzią.

- Patrick, syn Carlisle wrócił. – mruknęłam. - Nie miałam jak przyjechać więc pożyczył mi swój samochód.

- Jeżeli każdemu ze swoich dzieci kupuje takie prezenty – powiedziała dziewczyna wskazując głową na parking. - To nie chcę wiedzieć ile łapówek musi przyjmować.

Roześmiała się, a ja wzruszyłam ramionami. Cóż. Carlisle miał całe wieki na gromadzenie swojego majątku. Nie musiał zresztą wydawać pieniędzy na większość rzeczy na jakie wydają je ludzie, więc pewnie posiadał niemałą fortunę. Już wcześniej zauważyłam, że Cullenowie otaczają się luksusowymi rzeczami, ale nie zwracałam uwagi w jaki sposób mogą sobie na nie pozwolić. Czy pensja doktora była ich jedynym źródłem utrzymania czy jakoś jeszcze zarabiali pieniądze? Jeny paplała dalej o jakimś rzekomym spadku, który Esme dostała po swoich zmarłych rodzicach. Przez cały czas jej monologu próbowałam zachowywać się normalnie. Udawałam średnie zainteresowanie jak zawsze i od czasu do czasu mamrotałam jakieś potwierdzenie, że jej słucham. Żałowałam, że tego dnia mam zmianę z największą gadułą i plotkarą w miasteczku. Naprawdę liczyłam, że podczas pracy będę mogła w spokoju pomyśleć. Zamiast tego byłam zmuszona słuchać po raz kolejny jak opowiada mi wszystko co wie o Cullenach. Tym razem jednak słuchałam jej trochę uważniej niż ostatnio. Zastanawiałam się czy nie powie czegoś co mogłoby w jakiś sposób zdradzić, że zna ich tajemnicę, albo chociaż domyśla się co ukrywają. Nic jednak takiego nie miało miejsca. Jeny uważała, że Carlisle jest niesamowicie przystojny, ale, ku jej wielkiej rozpaczy, szaleńczo zakochany w swojej żonie przez co nie ma najmniejszych szans, że choćby spojrzy na inną kobietę. A nie jedna pielęgniarka, czy nawet lekarka już próbowały go uwieść. Esme jednak prawie nigdy nie pojawiała się w mieście przez co chodziły także plotki, że w ogóle nie istnieje, a Carlisle jest po prostu gejem.

- Mówisz, że Patrick wrócił – powiedziała wreszcie Jeny podczas przerwy na lunch. - Pojawienie się tego chłopaka było dziwne. Przyjechał jakiś rok temu zupełnie znikąd. Gdyby nie fakt, że studiuje na naszym uniwersytecie to nikt, by o nim nie wiedział. Podobno jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a on nie miał się gdzie podziać. A, że to byli jacyś starzy znajomi doktora czy coś, więc ten zaproponował mu, żeby z nimi zamieszkał. Wiesz co – spojrzała na mnie jakby ją nagle olśniło. - To zupełnie jak Ty.

Zagryzłam zęby, by nie powiedzieć czegoś złośliwego lub co gorsza nie wybuchnąć płaczem. Kolejna rzecz, której nie trawiłam w Jeny była jej bezpośredniość. Tylko ona bez żadnego skrępowania mogła wyskoczyć z tym, że moi rodzice nie żyją. Przyzwyczaiłam się już do tego, ale i tak za każdym razem kiedy o tym wspomniała bolało. Tym razem również nic nie powiedziałam tylko odniosłam pusty talerz, by wrócić do pracy. Na szczęście Jeny już więcej nie wspominała o Cullenach więc reszta dnia minęła mi we względnym spokoju. Kiedy pożegnałyśmy się na parkingu wreszcie miałam chwilę żeby pomyśleć. Wsiadłam do samochodu i opadłam na wygodne siedzenie zamykając oczy, by się skupić. Po chwili jednak dotarło do mnie, że Patrick pewnie doskonale wie, o której kończę i jeżeli nie przyjadę w odpowiednim czasie może zacząć się denerwować. Szybko więc ruszyłam w stronę domu znów niezwykle uważając, by po drodze o nic nie zahaczyć. Na szczęście się udało i wjeżdżając do garażu auto nie miało nawet jednej rysy. Chciałam to dokładnie sprawdzić zanim oddałabym kluczyki. Rano nie miałam na to czasu dlatego teraz uważnie rozejrzałam się po garażu. Był ogromy i spokojnie mógłby pomieścić z dziesięć aut. Teraz stały tu tylko trzy. Czarny Aston Martin, który już wiedziałam, że należał do Patricka, wielki terenowy Jeep i kanarkowe Porsche. Najwyraźniej Cullenowie byli fanami motoryzacji i nie oszczędzali na pasji. Zdecydowanie musiałam kupić sobie własny samochód zanim jeżdżąc, którymś z tych, coś zepsuję lub co gorsza go rozwalę. Z tym postanowieniem weszłam do salonu gdzie zastałam Esme. Poderwała się na mój widok, ale najwyraźniej przypomniała sobie moją niepewność co do bliskich kontaktów, bo przystanęła w pewnej odległości.

ImperfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz