ROZDZIAŁ 15

344 10 1
                                    


Obudziłam się w swoim łóżku kiedy Patrick próbował delikatnie zdjąć mi buty.

- Kto wygrał? – spytałam przecierając oczy.

- Oczywiście, że my – usłyszałam pełen samozadowolenia głos Patricka. – Opowiem Ci wszystko dokładnie jutro. Teraz śpij, masz jeszcze parę godzin do rana.

Ucałował mnie w czoło jak miał w zwyczaju i przykrył kołdrą. Usłyszałam jeszcze jak zamyka drzwi za sobą i znów zapadłam w sen. Następnego dnia po pracy chłopak streścił mi każdą akcję meczu nie szczędząc szczegółów. Podobało mi się z jaką pasją o tym mówił. Zresztą temat meczu był poruszany przez Patricka i resztę Culenów przez kolejne dni dość często. Wygrani rzucali złośliwe komentarze w stronę przegranych napawając się ich porażką. Oczywiście już zapowiedziano rewanż, ale na razie pogoda nie zapowiadała kolejnej burzy. Był już grudzień i z dnia na dzień robiło się coraz zimniej. Kiedy na drogach pojawił się lód cieszyłam się, że do pracy podwozi mnie Patrick. Lubiłam mojego garbusa, ale nie czułam się pewnie prowadząc w takich warunkach. Patrick natomiast z niezwykłą radością został moim osobistym kierowcą. Odwoził mnie rano do pracy i odbierał wracając z uczelni. Tylko w środy kończył później niż ja, ale udało mi się ustalić, że będę wtedy wracać z Carlisle'em. Odkąd kupiłam auto nie jeździłam z nim do szpitala przez co nie mieliśmy nawet czasu porozmawiać na osobności.

- Jak Ci się żyje? – spytał doktor kiedy wsiadłam do auta po skończonej pracy.

Zastanowiłam się co odpowiedzieć. Tyle się zmieniło odkąd ostatnio rozmawialiśmy sam na sam,. Przez ten czas dowiedziałam się tyle, że teraz patrzyłam na Carlisle'a jak na zupełnie inną osobę niż na początku. Teraz wreszcie miałam okazję to wyjaśnić. Ale było tak wiele rzezy, o które powinnam zapytać, że nie wiedziałam od czego zacząć. Carlisle chyba przeczuwając, że ta rozmowa trochę potrwa nawet nie odpalił silnika i dalej staliśmy na szpitalnym parkingu.

- Jak możesz tak żyć? – spytałam wreszcie. – Pod jednym dachem z własnym synem, w wiecznym konflikcie. Bez próby porozumienia się.

Mężczyzna milczał chwilę, a potem spojrzał na mnie ze smutkiem. Po raz kolejny dostrzegłam jak syn był do niego podobny. Kiedy się smucili oczy traciły ten niesamowity błysk, który dostrzegałam tylko u nich.

- Myślisz, że mnie ta sytuacja nie męczy? – mruknął zrezygnowany – Że nie próbowałem dojść do porozumienia? Patrick stanowczo powiedział mi, że nie potrzebuje mnie w swoim życiu. Staram się uszanować jego decyzję, niezależnie od tego jak ciężka by dla mnie nie była.

Westchnęłam z niedowierzaniem. Pamiętałam co odpowiedział mi Patrick kiedy zadałam mu to samo pytanie. „Emilly, on nie chce mnie w swoim życiu. Nigdy nie będę takim synem jakiego pragnął. Wyrzekł się mnie, a ja staram się to uszanować". Nie mogłam uwierzyć, że oboje są aż tak wielkimi głupcami. Przecież im na sobie zależało. Nie wiedziałam tylko jak zmusić ich do tego żeby ze sobą porozmawiali i to przyznali.

- Jesteście do siebie tacy podobni – rzekłam wreszcie – Oboje tak samo uparci. Żadne z Was nie wyciągnie pierwsze ręki prawda

Carlisle zaprzeczył mówiąc o tym, że gdyby tylko była szansa to zrobiłby wszystko żeby pogodzić się z Patrickiem. Jednak kiedy przyjechaliśmy do domu przekonałam się po raz kolejny, że są to tylko puste słowa. Wchodząc do salonu nie zdziwiłam się, że Patrick już na mnie czekał. Przyjechaliśmy zdecydowanie później niż zakładałam. Chłopak przywitał się ze mną i zapytał czy coś się stało, że wróciłam tak późno. Nie zdążyłam jednak odpowiedzieć, bo odezwał się Carlisle stając za moimi plecami.

ImperfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz