ROZDZIAŁ 37

289 10 0
                                    


Przez kolejne dni Carlisle z Patrickiem wielokrotnie dowiadywali się, że nie będę gryźć się w język kiedy coś mi nie pasowało. Wrzeszczałam na nich w najlepsze kiedy nie pozwalali mi wychodzić z domu samej, albo ustalali kiedy mogę, a kiedy nie mogę polować. Próbowałam uciekać, ale za każdym razem moja próba kończyła się fiaskiem. Mężczyźni łapali mnie zanim zdążyłam przebiec chociażby milę. Zrozumiałam, że nie uda mi się tak po prostu uciec. Używałam więc siły, choć ona również nie okazała się zbyt pomocna. Tylko za pierwszym razem gdy niespodziewanie rzuciłam się na Patricka ten nie zdążył zareagować i udało mi się go obezwładnić. Zatopiłam zęby w jego krtani chcąc ją rozszarpać i w ten sposób pozbyć się go. Widziałam w jego oczach strach, który jedynie mnie napędzał. Ten jeden raz poczułam, że może mi się udać, a moje żyły wypełniło podekscytowanie. Nim jednak zadałam decydujący cios Carlisle przyszedł synowi z pomocą. Od tej pory pilnowali mnie bezustannie we dwóch. Nie odstępowali na krok nawet podczas niezliczonych godzin przeleżanych przeze mnie w domu na łóżku podczas których gapiłam się bezmyślnie w sufit. Patrick wielokrotnie próbował ze mną porozmawiać o tym co było między nami wcześniej, ale ja go zbywałam. Denerwowało mnie, że tak na mnie naciskał. Chodził za mną powtarzając, że jest ze mną i wspiera mnie we wszystkim. Mimo, że wiedziałam, że chce dobrze jego zachowanie niezmiernie mnie irytowało. To był jedyny aspekt bycia wampirem, który mi się nie podobał. Złość. Wydawało mi się, że czuję ją cały czas. Niewyobrażalnie silne uczucie towarzyszące mi niezależnie od tego co robiłam. Z czasem jednak złość ustąpiła i zajęła ją obojętność. Tak jakby po prostu koś wyprał mnie ze wszystkich emocji. Stałam się jeszcze bardziej cyniczna niż byłam wcześniej. Każdą próbę rozmowy jakie podejmował ze mną Carlisle albo Patrick zbywałam sarkastycznym komentarzem. Niejednokrotnie moje słowa ich bolały, ale nie obchodziło mnie to. Carlisle znosił to cierpliwie, ale widziałam, że Patrick z każdym dniem staje się coraz bardziej nerwowy. Chodził po domu patrząc na mnie tak jakby licząc, że rzucę mu się na szyję i zacznę wyznawać miłość. A ja nie czułam nic. Jedynie pustkę. Carlisle kazał zajmować mi się sprawami, które zupełnie mnie nie obchodziły. Uczył mnie jak zachowywać się jak człowiek. Chodzić, oddychać i mrugać jak oni. Denerwowało mnie kiedy zwracał mi uwagę, że powinnam częściej zmieniać nogę, na której stoję, albo garbić się kiedy siedzę. Pewnego dnia zapytał mnie o to gdzie chciałabym być pochowana. Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc.

- Emilly umarła – wyjaśnił mi spokojnie. – Kiedy przyjdzie odpowiedni czas wyrobimy Ci nową tożsamość i będziesz mogła zacząć żyć w społeczeństwie na nowo. Ale póki co musimy zamknąć Twój ludzki rozdział. Oficjalnie cały czas jesteś w domu w Forks pod moją opieką. Twój stan jest na tyle poważny, że potrzebujesz mojej ciągłej opieki. Dlatego nie pojawiam się w szpitalu. Ale w systemie są Twoje wyniki badań. Nikt nie uwierzy, że przeżyłaś z guzem ponad pół roku, a już na pewno nie w to, że wyzdrowiałaś.

Kiedy Carlisle o tym mówił wydawało się to w miarę logiczne choć jakby nie dotyczące mojej osoby. To była ta dawna Emilly. Słaba, emocjonalna, głupia. Ta, z którą nie chciałam mieć nic wspólnego. Dalej nie rozumiałam co to za różnica gdzie ją pochowają.

- Zróbcie co chcecie – powiedziałam wzruszając ramionami. – Powiedźcie, że mnie spaliliście, a prochy wrzuciliście do morza. Albo co Wam się podoba. Nie obchodzi mnie to.

Carlisle spojrzał na mnie przygryzając wargi. W jego oczach dostrzegłam smutek spowodowany moją obojętnością.

- Nie chciałabyś spocząć obok swoich rodziców? – spytał. – Chociaż symbolicznie.

Rzuciłam, żeby zrobił co chce i żebyśmy lepiej wybrali się na polowanie. Moje oczy już prawie całkowicie przestały być czerwone co oznaczało, że od mojej przemiany minęły prawie trzy miesiące. Patrick cały czas próbował ze mną rozmawiać o tym co kiedyś było między nami. Ale nie ważne jak często i co mówił to niczego nie zmieniało. Nie byłam już tą samą osobą co wcześniej. Tak jak powiedział Carlisle. Tamta Emilly umarła. I byłoby lepiej gdyby wszyscy się z tym pogodzili. Ale Patrick nie chciał. Uparcie wracał do tematu chociaż ja już dawno odpuściłabym na jego miejscu.

ImperfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz