ROZDZIAŁ 14

276 12 0
                                    


Właśnie kiedy pewnej niedzieli leżałam na łóżku zwijając się ze śmiechu do mojego pokoju bez ostrzeżenia wpadła podekscytowana Alice.

- Zbliża się burza – w podskokach podbiegła do Patricka i wycelowała palec w jego pierś. - A Ty grasz z nami. Zbieraj się.

- Nie mam ochoty – odrzekł chłopak spoglądając na mnie. - Wolę zostać.

- Stary nie marudź – w drzwiach pojawił się Emmett. - Będzie Edward z Bellą i Renesmee. Wiesz, że bez Ciebie nie będzie kompletu.

- Kto wybiera składy? - zapytał dalej nieprzekonany.

-Ja i Edward – odparła od razu Alice. - Nie martw się nie będziesz z żadnym z nich. Jack też przyjdzie więc Emilly nie będzie czuć się samotna.

Przysłuchiwałam się im zupełnie nie rozumiejąc o czym mówią. Patrick widząc moją minę zaczął wyjaśniać.

- Chcą grać w baseball – przewrócił oczami. - Większość z nich to urodzeni Amerykanie. Nie przepuszczą żadnej okazji do gry. A niestety możemy robić to tylko podczas burzy. Chcesz pójść jako moja widownia?

- Wampirzy baseball? - spytałam z niedowierzaniem. - Jasne, że chcę to zobaczyć.

- To ustalone – Alice zaklaskała w ręce z radości – Tylko weź coś ciepłego. Zapowiada się zimna noc.

Wybiegła z pokoju oznajmiając, że mamy pół godziny na przebranie się i dotarcie na miejsce.

- Mam wziąć ze sobą pompony i wymyślić układ zagrzewający was do walki – spytałam ze śmiechem zakładając na siebie bluzę.

- Byłaś cheerleaderką? - Patrick uniósł pytająco brew.

- Kiedyś – odrzekłam. - W liceum. W pierwszej klasie koleżanka zaciągnęła mnie na próbę cheerleaderek i okazało się, że jestem w tym całkiem niezła. Nasza szkoła miała najlepszą stanową drużynę w kosza więc często wyjeżdżaliśmy gdzieś na mecze. Było całkiem fajnie.

- Chętnie zobaczyłbym Cię w kusej spódniczce i opiętym topie – chłopak podszedł do mnie i wręczył mi płaszcz. - Ale obawiam się, że pogoda nie będzie sprzyjać takiemu strojowi. Nie pogardzę jednak jeżeli po powrocie zrobisz mi prywatny pokaz...

Najlepiej zakończony striptizem - dokończył w moich myślach.

Spojrzałam na niego z mieszaniną niedowierzania i politowania. Chłopak tylko się uśmiechnął i pocałował mnie w czubek nosa. Sam poszedł się przebrać w jakieś wygodniejsze rzeczy po czym zeszliśmy do garażu. Patrick nie wsiadł jednak do swojego Astona Martina tyko skierował się w stronę dużego Jeepa.

- Tak będzie wygodniej – powiedział odpalając samochód.

Kiedy jechaliśmy na miejsce zrozumiałam dlaczego terenówka była dobrym pomysłem. Przedzieraliśmy się przez las gdzie samochód o niskim podwoziu na pewno nie dałby rady przejechać. Raz nawet pokonaliśmy niewielką rzekę wpław. Mimo tego ostatni odcinek musieliśmy przejść pieszo. Nie mieliśmy jednak zbyt dużo czasu więc Patrick zaproponował, że szybciej będzie jeżeli to on mnie zaniesie. Nie podobało mi się to, bo po raz kolejny poczuła jak bardzo nie pasuję do jego świata. Jednak kiedy wziął mnie na ręce, a do moich nozdrzy dotarł oszałamiający zapach jego skóry, zupełnie o tym zapomniałam. Przymknęłam oczy wtulając się w jego pierś i tylko silny powiew wiatru sugerował, że poruszamy się.

- Jesteśmy na miejscu – powiedział Patrick stawiając mnie na ziemi.

Znajdowaliśmy się na środku ogromnej polany. W oddali dostrzegłam Emmetta i Rosalie, którzy najwyraźniej wyznaczali teren boiska. Zauważyłam, że bazy są dużo dalej oddalone od siebie niż w normalnej grze. Nie zdziwiło mnie to wcale. Wiedząc jak szybkie i silne są wampiry zdziwiłabym się raczej gdyby grali na standardowym boisku.

ImperfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz