Od kilku dni miałam wrażenie, że coś trap Patricka. Nie mogłam wskazać co w jego zachowaniu mnie zaniepokoiło, ale wydawało mi się, że coś jest nie tak. Pytałam o to chłopaka, ale on zbywał mnie zapewnieniami, że nic się nie dzieje. Chciałam mu wierzyć chociaż niepokój cały czas mnie nie opuszczał. Uznałam jednak, że jeżeli Patrick będzie chciał się ze mną podzielić swoim zmartwieniem to po prostu to zrobi. Dlatego nie naciskałam chociaż z dnia na dzień miałam wrażenie, że jest coraz bardziej milczący co tylko tworzyło między nami niewidzialny mur. Kiedy leżał ze mną na łóżku w poniedziałkowe popołudnie gładząc moje biodro było coś niemal mechanicznego w jego ruchach. Dotknęłam ustami jego ust i choć oddał pocałunek, który był tak samo perfekcyjny jak zawsze czuła, że myślami jest gdzieś daleko.
- Chciałabym wiedzieć co się tam dzieje - powiedziałam smutno dotykając miękkich włosów opadających mu na skroń.
Patrick uśmiechnął się do mnie krzywo. Poprawił się na łóżku siadając do mnie tyłem. Również się podniosłam zajmując miejsce obok niego.
- Rozważam różne scenariusz - wyznał cichym, umęczonym głosem. - Każdy jest zły. W każdym prędzej czy później Cię krzywdzę. W ten czy inny sposób. Najwyraźniej miał rację. Tylko to potrafię.
Objęłam chłopaka, a on błyskawicznie schował twarz w moich włosach, Ja jednak złapałam go za policzki prosząc, by na mnie spojrzał. Poddał się mojemu dotykowi unosząc głowę tak, by nasze oczy się spotkały.
- Co takiego Carlisle Ci powiedział? - spytałam stanowczo nie mając wątpliwości, że to przez niego Patrick ma teraz wątpliwości.
- Jesteśmy sami - powiedział spokojnie chłopak wyjaśniając w ten sposób dlaczego od początku mówił na głos. - On nic mi nie powiedział. W każdym razie nie bezpośrednio. Ale bardzo dużo ostatnio myślał. A te myśli mnie przyciągają, mimo, że tego nie chcę.
Westchnął. Początkowo dar Patricka wydawał mi się niesamowity, ale po czasie zrozumiałam, że słyszenie myśli dotyczących swojej osoby, może być nie tylko męczące ale i bardzo przykre, Niekiedy wyrwane z kontekstu przemyślenia lub po prostu luźno rzucona sugestia, której nigdy nie wypowiedziałoby się na głos.
- Niby się martwi. O Ciebie oczywiście - ciągnął dalej ponurym głosem. - O to, że będziesz cierpieć. To jestem w stanie zrozumieć. Tyle, że towarzyszy temu tyle oskarżeń...
Zamilkł jakby samo mówienie o tym powodowało ból. Nieśmiało sięgnęłam do jego umysłu. Wpuścił mnie do niego pokazując to co tak trudno było przekazać na głos. Usłyszałam krzywdzące myśli Carlisle'a. Chaotyczne, pełne sprzeczności ale przede wszystkim braku choćby próby zrozumienia. "On w końcu zapragnie, by Emilly stała się wampirem. Skaże ją na to dla własnej przyjemności. Egoistycznie. Jak zawsze." "Wierzy w swój ideał miłości, ale to tylko wymówki, by nie musieć stawiać czoła swojemu prawdziwemu, mrocznemu ja." "Czasami żałuję, że nie odszedł. Zostawiłby wtedy Emilly i ona mogłaby żyć bezpiecznie. Szczęśliwa. Miałaby prawdziwą rodzinę. On ją jedynie mami wizjami nierealnej przyszłości." "Esme ma rację. Jego serce może być martwe, ale jego dusza jest jeszcze gorsza." Wstrzymałam oddech słysząc ostatni komentarz. Zerwałam mentalne połączenie. Tyle mi wystarczyło. Nie musiałam słuchać więcej, by zrozumieć, że chłopak cierpi. Spojrzałam na Patricka, a w moich oczach zagościły łzy. Słowa Carlisle'a cały czas rozbrzmiewały w mojej głowie jak echo.
- Wiesz, że ja tak nie myślę? - wydusiłam w końcu.
Patrick pokiwał głową, ale coś w jego wzroku dało mi do zrozumienia, że moje zapewnienie wcale go nie przekonało.
CZYTASZ
Imperfect
FanficEmilly to zwykła dziewczyna, którą spotkała straszna tragedia. Próbuje pozbierać się po śmierci rodziców i rozpocząć nowe życie z dala od domu. Trafia do Cullenów, jedynej rodziny jaka jej pozostała. Ale co stanie się kiedy odkryje ich sekret? I jak...