ROZDZIAŁ 4

531 19 0
                                    

Zaśmiałam się nerwowo. Czy Carlisle naprawdę myślał, że się na to nabiorę? Wampiry? Spojrzałam na niego i zdałam sobie sprawę, że nie żartuje. Coś w jego oczach powiedziało mi, że to prawda. Zresztą to co się stało przed chwilą. To nie mogło być udziałem ludzi. Śmiech zamarł mi na ustach. Wampiry? Kurwa przecież to nie może być prawdą. Takie istoty żyły tylko w mitach. Nie mogą tak po prostu chodzić sobie po ziemi.

- Większość tego co wiesz o wampirach – ciągnął dalej Carlisle upewniwszy się, że nie uznałam jego słów za żart. - Z legend, literatury czy filmów to tylko wymysły. Ale najważniejsze zawsze pozostaje bez zmian. Żywimy się krwią. Ludzką krwią – zadrżałam na dźwięk tych słów. - My nie. Nikt z mojej rodziny. Pożywiamy się zwierzętami. Ale jesteśmy w tym względzie wyjątkiem. Reszta naszego gatunku woli, jak to określają, pozostać w zgodzie z własną naturą. Taki był Liam – zrozumiałam, że mówił o mężczyźnie w myśliwskiej kurtce. - Ciężko jest się opanować kiedy czuje się zapach ludzkiej krwi i jest się głodnym. Żałuję tego co się stało. Że musiałaś być tego światkiem. Że naraziłem Cię na niebezpieczeństwo. To wszystko moja wina. Gdyby coś Ci się stało... Nie wiem czy umiałbym to sobie wybaczyć.

Zamilkł, a ja spojrzałam na niego niepewna czy ból w jego głosie jest prawdziwy. Wyglądał jakby naprawdę cierpiał przez to co się właśnie wydarzyło. Jakby to wszystko było dla niego ogromnym ciężarem. Przez moment miałam ochotę podejść do niego i go pocieszyć. Ale potem przypomniałam sobie jak kłapał wściekle zębami tuż przy krtani tego drugiego człowieka. Nie człowieka. Wampira. Kurwa mać. Co ja mam o tym wszystkim myśleć. Przecież przez ten cały czas i Carlisle i Esme byli dla mnie dobrzy. Pomogli mi, pozwalając, by zupełnie obca osoba z nimi zamieszkała. Gdyby chcieli mnie skrzywdzić już dawno, by to zrobili. Zresztą. Przecież właśnie chronili mnie, by nic mi się nie stało. Ale nie umiałam przeskoczyć nad tym do porządku dziennego. Siedziałam próbując to sobie wszystko jakoś poukładać. Co właściwie powinnam teraz zrobić. Wyprowadzić się i liczyć, że już nigdy więcej ich nie spotkam? Zostać i udawać, że jest jak dawniej? Ani jedno, ani drugie nie było możliwe. Nie mogłam również od tak przeskoczyć nad tym, że ktoś próbował mnie zabić. I był bardzo blisko. Gdyby nie pojawienie się kolejnego wampira niechybnie byłabym już martwa. Pozbawiona krwi leżałabym na posadce i teraz to mojego ciała trzeba by się pozbyć. Ciekawe jak ukrywało się ciało wampira? Wynosiło na słońce i paliło się ono pod wpływem jego promieni? Zakopywało, topiło w rzece?

- Mów dalej – udało mi się zachować w miarę spokojny ton głosu.

Carlisle wziął głęboki oddech, by kontynuować, ale do salonu wrócił drugi mężczyzna. Od razu spojrzałam na niego. Nie okazywał specjalnego zainteresowania tym co się działo w pomieszczeniu. Na jego przystojnej twarzy malowała się lekka niechęć. Przemaszerował przez pokój i podszedł do kanapy, na której siedziałam. Nachylił się nade mną, a ja wrzasnęłam histerycznie i nie wiedząc co robię zaczęłam uderzać go rękami.

- Nie dotykaj mnie!

- Przestań, uratowałem Ci życie – odparł beznamiętnie nie przejmując się tym, że okładam go pięściami.

Miał bardzo twardą skórę i każde uderzenie bolało jakbym waliła w beton. Kiedy jedna z moich rąk spoliczkowała go nie wytrzymał i złapał oba moje nadgarstki w swoją dłoń. Nie bolało, ale nie mogłam znieść jego dotyku. Przeraziłam się i zaczęłam krzyczeć, by mnie puścił. Wykrzykiwałam różne obelgi w jego stronę, co chwila powtarzając, że jest mordercą. On mnie zabije! Przecież bez wysiłku pozbawił głowy wampira więc ja nie stanowiłam dla niego żadnego problemu. Jak przez mgłę dotarło do mnie, że Carlisle coś mówi, ale nie mogłam zrozumieć jego słów. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami w złote tęczówki trzymającego mnie mężczyzny. Nie widziałam w nich złości ani chęci zrobienia mi krzywdy. Były spokojne i to mnie przerażało.

ImperfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz