ROZDZIAŁ 27

243 8 0
                                    


Zaparkowaliśmy pod kawiarnią gdzie już stał Mercedes Carlisle'a. Po raz kolejny zapytałam Patricka, czy nie chce iść ze mną, ale on niezmiennie stwierdził, że wraca do domu. Miał zamiar przygotować płótna na jutro. Mówił coś o naciąganiu i gruntowaniu. Pożegnałam się więc z nim długim całusem i ruszyłam do kawiarni. Carlisle pomachał do mnie gdy weszłam do środka. Uśmiechnęłam się do niego zajmując miejsce naprzeciwko. Zamówiłam cappuccino i kawałek ciasta. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu jakby nie wiedząc co powiedzieć. Nie czułam, że to ja powinnam rozpocząć tę rozmowę skoro nie ja ją zaproponowałam. Atmosfera była wyjątkowo ciężka, co nigdy nie zdarzało mi się z Carlisle'm. Zaczynałam się obawiać czy był to dobry pomysł, że tu przyszłam.

- Chciałem zapytać czy wszystko w porządku - zaczął delikatnie mężczyzna.

Ton jego głosu był ciepły i przyjemny. Od razu spowodował, ze się rozluźniłam mając ochotę opowiedzieć o moich problemach. Tych istotnych jak i tych zupełnie błahych. Ale w tym momencie moim jedynym problemem był konflikt Patricka z Carlisle'm, a o tym nie miałam już siły rozmawiać. Nie wiedziałam zresztą co nowego mogłabym dodać. Wydawało mi się, że wszystko zostało już powiedziane. Teraz ruch należał do któregoś z nich. Ale żaden nie chciał go wykonać.

- Niewiele zmieniło się odkąd ostatnio rozmawialiśmy – wzruszyłam ramionami. - On powiedział parę paskudnych rzeczy o Tobie, Ty o nim. Nic co by mi się podobało, ale nic do czego nie byłabym już przyzwyczajona.

Carlisle uśmiechnął się smutno na moje słowa. Wbił jednak we mnie spojrzenie swoich złotych oczu. Było ono niezwykle przenikliwe, ale jednocześnie jakby zapewniające, że mogę w pełni zaufać rozmówcy.

- Coś się jednak zmieniło – rzekł sugestywnie.

Westchnęłam wiedząc, że nawiązuje do wczorajszego dnia i wizyty nad jeziorem. Zastanawiałam się jak wiele wie z tego co się tam stało, a jak wielu rzeczy się domyśla

- Potępiasz to – bardziej stwierdziłam niż zapytałam.

Mężczyzna, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, zaprzeczył ruchem głowy. Spojrzał na mnie, a w jego oczach zabłysła troska. Coś co tak często u niego widywałam gdy na mnie patrzył.

- Jeżeli mam być szczery to myślałam, że macie to już dawno za sobą – wyznał. - Ale Twój dzisiejszy rumieniec na komentarz Emmetta rozwiał moje domysły pozostawiając jedynie pewność.

Wyciągnął rękę i położył ją tuż obok mojej ledwie muskając moją skórę. Dawał mi jednocześnie możliwość złapania jej gdybym chciała, ale nie narzucając się.

- Chodzi mi o to czy zdajesz sobie sprawę z konsekwencji – ciągnął. - Zawiodłem w przypadku Belli i Edwarda. Kocham Renesme całym sercem, ale to nie powinno się stać. Nie miało prawa. To był mój błąd, że ich przed tym nie uchroniłem.

Ból oraz wyrzuty sumienia skierowane w stronę samego siebie aż biły z jego głosu. Nie wiele myśląc złapałam go za wyciągniętą dłoń chcąc dodać choć odrobinę otuchy. Zrozumiałam dlaczego Carlisle tak się martwił. Bał się, ze historia może się powtórzyć lecz tym razem nie uda się uratować życia matki. Mojego życia. Mogłam spróbować uspokoić mężczyznę, że na razie z Patrickiem nie zaszliśmy tak daleko, ale miałam nadzieję, że to „na razie" wkrótce się zmieni. A wtedy temat, by powrócił.

- Powiedziałabym Ci, że uważamy, jesteśmy odpowiedzialni i tak dalej, ale większość par z nieplanowanymi ciążami powie Ci dokładnie to samo – uśmiechnęłam się krzywo zastanawiając się co jeszcze mogę dodać. - Ale nie przestaniemy być ze sobą, bo może się coś stać. Zawsze może.

ImperfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz