ROZDZIAŁ 17

333 11 2
                                    


Kiedy rano się obudziłam na moich ustach błąkał się nikły uśmiech. Poczułam przyjemny męski zapach, a zaraz potem uświadomiłam sobie, że leżę wtulona w Patricka. Otworzyłam oczy i spojrzałam w jego radosną twarz.

- Witaj – powiedział całując mnie w nos. - Jak się spało?

Wymamrotałam, że dawno nie byłam tak wypoczęta i tak w istocie było. Obecność chłopaka obok zdecydowanie dobrze wpływała na mój sen. Leżeliśmy jeszcze chwilę, a potem wstałam by się ubrać i zejść do kuchni na śniadanie. Wchodząc do salonu spostrzegłam Carlisle'a, który siedział przy stole i czytał gazetę. Kiedy tylko mnie zobaczył posłał mi pełne współczucia spojrzenie, a ja już wiedziałam, że tak będzie przez cały dzień. Rzuciłam w jego stronę krótkie „cześć" i zniknęłam w kuchni. Kończyłam parzyć kawę kiedy dołączył do mnie Patrick. Był już przebrany w swoje normalne ubrania. Wiedziałam, że niedługo będzie musiał jechać na uczelnię. Niestety ja miałam dzisiaj wolne, ale nie chciałam żeby chłopak opuszczał zajęcia. Mimo tego, że ciągle mi powtarzał, że to żaden problem.

- Wyskoczymy gdzieś jak skończysz. Nie chciałabym tu siedzieć cały dzień – wskazałam palcem na salon i przewróciłam oczami.

Patrick doskonale zrozumiał o co mi chodzi wykrzywiając usta w sztucznym uśmiechu i posyłając mi karykaturę współczującego spojrzenia swojego ojca. Zrobił to tak niespodziewanie, a jednocześnie w tak zabawny sposób, że nie mogłam powstrzymać śmiechu i zakrztusiłam się kawą. Kaszląc starłam łzy, które pojawiły się w kącikach moich oczu.

- Jasne pojedziemy gdzieś – powiedział Patrick kiedy już doszłam do siebie. - Jakieś kino na rozluźnienie czy wolisz pochodzić po sklepach.

Zapewniłam go, że zdecydowanie kino będzie lepszą opcją. Uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością, że nie każę mu chodzić po sklepach i wyciągnął w moją stronę kluczyki mówiąc żebym o trzeciej podjechała pod uczelnię.

- A Ty niby czym pojedziesz? - spytałam niepewnie biorąc od niego kluczyki.

- Raz zabiorę się z nimi – powiedział wskazując głową okno, za którym zauważyłam całe rodzeństwo Cullenów.

Pożegnał się ze mną szybkim całusem i pobiegł do nich zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Pomachał mi jeszcze wsiadając do kabrioletu Ross i tyle go widziałam. Westchnęłam i w spokoju zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Odwlekałam tą chwilę tak długo jak się dało, ale wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała przejść przez salon, w którym cały czas siedział Carlisle. On również miał dzisiaj wolne. Tak jak podejrzewałam na mój widok uśmiechnął się smutno i zaproponował mi, żebym się do niego przysiadła. Zrobiłam to i zaczęliśmy niezobowiązującą pogawędkę na temat tego co dzieje się w szpitalu. Było całkiem przyjemnie, ale nie mogłam znieść ukradkowych spojrzeń jakie posyłał mi Carlisle. Wyglądało to tak jakby tylko czekał aż się rozpłaczę. Wreszcie nie wytrzymałam.

- Przestań – warknęłam kiedy znowu w jego oczach pojawił się smutek. - Tak, ten dzień nie jest dla mnie najprzyjemniejszy, ale jak będziesz się tak zachowywał to wcale mi nie pomoże.

Carlisle przeprosił mnie tłumacząc się, że nie chciał bym czułą się przez niego źle. Wiedział jak ważni byli dla mnie rodzice i zdawał sobie sprawę, że będę za nimi tęsknić. Poprosiłam żeby zmienił temat, bo słuchanie o tym tylko powodowało, że smuciłam się bardziej. Carlisle na szczęście przystał na moją propozycję.

- Zauważyłem, że Patrick spędził dzisiaj noc u Ciebie – powiedział patrząc na mnie z ciekawością.

Sapnęłam. Z jednego ciężkiego tematu do drugiego. Najwyraźniej mnie to dzisiaj nie minie. Skinęłam głową wyjaśniając, że owszem tak było, bo go o to poprosiłam. Czułam, że mężczyzna czeka aż zacznę mówić coś więcej.

ImperfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz