ROZDZIAŁ 10

334 14 0
                                    

Patrick zaczął swoją opowieść.

- Żyliśmy w trójkę w małym domku na przedmieściach Londynu. Carlisle pomagał ojcu w kościele i za parę lat miał sam zostać pastorem. Kiedy odszedł miałem pięć lat. To on był naszym żywicielem więc kiedy go zabrakło byliśmy zdani tylko na siebie. Byłem za mały, by cokolwiek zrobić, a nie miał kto nam pomóc. Wiele rodzin wtedy głodowało i umierało. Moja matka nie chciała żeby spotkał nas ten sam los i próbowała robić wszystko by cokolwiek zarobić. Ale to nie było łatwe. Nikt nie chciał zatrudniać kobiet, a te drobne prace, które jej zlecano był marnie płatne. Przymieraliśmy głodem nie jednokrotnie. Wtedy... Zaczęła znikać nocami, a rano kiedy przychodziła zawsze miała coś dojedzenia i garść monet. Byłem za młody by zrozumieć co robiła, ale nasza sytuacja się polepszyła. Nie jedna kobieta pracowała na ulicy, by nie umrzeć z głodu. Było lepiej chociaż dalej zdarzało się, że kładliśmy się spać z pustym brzuchem, bo pieniądze trzeba było wydać na coś innego niż jedzenie. Radziliśmy sobie, ale moja matka marniała coraz bardziej. Pomagałem jej jak umiałem. Kiedy trochę dorosłem łapałem każdą pracę, która się natrafiła byleby nie musiała wychodzić nocami i się sprzedawać. Robiłem wiele rzeczy. Pracowałem w polu, dorabiałem u kowala, byłem chłopcem na posyłki, łatałem dachy. Wszystko byleby tylko coś zarobić. Wreszcie dorosłem, stałem się mężczyzną i powinienem założyć własną rodzinę. Ale nie chciałem zostawiać mojej matki i z kimś się wiązać. Miłość nie kojarzyła mi się dobrze. Matka nigdy nie mówiła o Carlisle'u, ale słyszałem jak szepcze jego imię i płacze kiedy myślała, że nie widzę. Prosiła go żeby wrócił, żeby jej pomógł, bo ona już nie daje rady. Nienawidziłem go już wtedy. Nie rozumiałem jak mógł odejść i nas zostawić. Obwiniałem o to siebie. Myślałem, że odszedł, bo byłem złym synem. Dzieci zawsze obwiniają się za błędy dorosłych. Pewnego dnia poszedłem do lasu. Chciałem upolować coś do jedzenia. W pewnym momencie zaatakowało mnie stado wilków. Miałem strzelbę, broniłem się, ale mnie też się oberwało. Jeden wilk rzucił się na mnie i rozszarpał mi całe ramię. Udało mi się zastrzelić pięć, może sześć sztuk, a reszta uciekła. Myślę, że to krew zwabiła Carlisle. Wilcza i moja. Nawet ja czułem jej zapach więc dla niego musiała być doskonale wyczuwalna nie zależnie jak daleko się znajdował. Zjawił się błyskawicznie, a ja nie mogłem uwierzyć kiedy go zobaczyłem. Myślałem, że umarłem kiedy staną przede mną. Nie pamiętałem go zbyt dobrze, ale rozpoznałem od razu. Stał naprzeciwko mnie, cały i zdrowy. Nic mu nie było podczas gdy ja i matka cierpieliśmy głód i robiliśmy wszystko by przeżyć. Chciałem mu to wygarnąć, powiedzieć jak bardzo go nienawidzę, ale on rzucił się na mnie. Powalił mnie i dopadł do gardła. Czułem jak pije moją krew, a ja staję się coraz słabszy. A potem rozpętało się piekło. Nie jesteś sobie w stanie wyobrazić bólu towarzyszącego przemianie. Ognia, który trawi Cię od środka. Nie wiem jak długo to trwało, a Carlisle nigdy nie chciał mi powiedzieć, ale kiedy się ocknąłem była noc. Rzuciłem się na niego niemal instynktownie. Dalej ma bliznę w miejscu, w którym go ugryzłem. Nowonarodzone wampiry są bardzo silne, ale działają impulsywnie. Dlatego udało mu się mnie obezwładnić. Gdyby nie to pewnie bym go zabił.

Zadrżałam słysząc ton jakim Patrick wypowiedział ostatnie zdanie. Przypomniałam sobie jak pozbawił głowy Liama, w dniu kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Ten obraz cały czas mnie prześladował.

- Wyjaśnił mi czym się stałem – chłopak kontynuował swoją opowieść, a jego głos momentalnie złagodniał. - Zabrał na polowanie, opowiedział wszystko co sam już wiedział. Słuchałem go uważnie, próbując odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ale cały czas myślałem o matce. O tym, że jest sama i nie wie co się ze mną stało. Zabronił mi do niej iść tłumacząc, że stanowię dla niej niebezpieczeństwo. Ale ja nie mogłem o niej zapomnieć. Determinacja i silna wola pozwoliły mi jednak szybko opanować pragnienie. Panowałem nad sobą i mogłem zakradać się do ludzi bez obaw, że nie będę mógł pohamować żądzy. Okradałem nocami bogatszych mieszkańców Londynu i zanosiłem pieniądze albo jedzenie matce. Nigdy jej się nie pokazywałem. Zostawiałem rzeczy na stole i znikałem nim zdążyła mnie zauważyć. Chciałem choć w ten sposób jej pomóc. Carlisle mówił, że nie powinniśmy mieszać się w sprawy ludzi więc nie był zadowolony z tego co robię. Nie zakazał mi jednak więc każdej nocy odwiedzałem matkę. Niestety niedługo po tym zachorowała. Rozwinęło się u niej ostre zapalenie płuc. W tamtych czasach wyrok śmierci. Udało mi się namówić Carlisle żeby poszedł zemną do niej. Leżała w łóżku pogrążona w gorączce, ale kiedy weszliśmy od razu nas rozpoznała. Wybaczyła nam to, że ją opuściliśmy i powiedziała jak bardzo nas kocha. Carlisle ani razu się nie odezwał. Nie powiedział nic. Wiedziałem, że nie zostało jej wiele czasu. Prosiłem go, błagałem, by ją przemienił. Byśmy znów mogli być razem. Ale on się nie zgodził. Co więcej zabronił mi to zrobić. Wiesz, że nie mogłem się sprzeciwić. Siedziałem całą noc trzymając rękę mojej matki patrząc jak umiera. Kiedy wzeszło słońce ona już nie żyła. Wrzeszczałem na Carlisle, ż ego nienawidzę. Ale on tylko powtarzał, że nikogo nie będzie skazywał na bycie potworem. Jak widać wystarczyło tylko trochę czasu, by zmienił swoje zdanie. Tamtego dnia opuściliśmy Londyn, a niedługo potem Anglię. Mieszkaliśmy w różnych częściach Europy najczęściej z dala od ludzi, aż wreszcie przeprowadziliśmy się do Ameryki. Przez te wszystkie lata wspólnego życia nauczyliśmy się nie wchodzić sobie w drogę mimo wszystko mieszkając razem. Cały czas miałem do niego żal o to, że odmówił uratowania mojej matki, ale mimo wszystko cieszyłem się, że odzyskałem ojca. Ale wtedy przemienił Edwarda. Wiem jaka była sytuacja. Że jego matka chciała, by to zrobił. Ale dotknęło mnie, że prośba obcej kobiety była dla niego ważniejsza niż moja. Edward od początku grał rolę idealnego syna. Był zapatrzony w Carlisle i słuchał się go absolutnie we wszystkim. Widząc jego zachowanie myślałem, że on tak samo jak ja nie może mu się sprzeciwić. Ale potem zrozumiałem, że tak nie jest. Że wszystko co robi, robi z ochotą. Edward nie miał najmniejszego problemu z porzuceniem swojego poprzedniego życia. Bardzo szybko zapomniał o tym, że kiedykolwiek w ogóle był człowiekiem. A potem pojawiła się ONA. Kiedy tylko Carlisle przyniósł ją do naszego domu wiedziałem jak to się skończy. Miał już nowego syna więc przyszedł czas na nową żonę. Zrozumiałem to dosadnie kiedy zdjął obrączkę, którą nosił przez te wszystkie lata. Pytałem go wielokrotnie czemu to robi skoro moja matka nic dla niego nie znaczyła. Przekonywał mnie, że bardzo ją kochał tylko bał się ją zmienić. Sądził, że nie będzie wstanie się opanować i w rezultacie ją zabije. Jakby i tak nie umierała. Prosta obrączka z miedzi i złota cały czas mu ją jednak przypominała. Ale teraz miał nową kobietę. Bardzo szybko ją oczarował i wkrótce gruchali sobie jak dwa gołąbki. Nie mogłem na to patrzeć. Robił wszystko to co ona mu kazała. Pozbył się wszelkich rodzinnych pamiątek. Nie było tego dużo. Większość skromnego majątku, który mieliśmy za życia musieliśmy sprzedać, by przeżyć. Ale ostał się rodzinny sygnet, medalik mojej matki i Pismo Święte ojca Carlisle. Gdybym ich nie uratował wyrzuciłby wszystko. Ale to był dopiero początek. Przed JEJ przemianą planowaliśmy przeprowadzkę. Udało mi się namówić Carlisle, żebyśmy wrócili do Anglii. Ale ONA się nie zgodziła. Więc zostaliśmy w Ameryce i zamieszkaliśmy w wybranym przez NIĄ miejscu. Zaręczyli się i zaczęli planować ślub. Nic innego nie istniało tylko to. W dzień ceremonii Carlisle ostatecznie odciął się od swojej przeszłości i ode mnie. Nie nazywam się Cullen. Moje prawdziwe nazwisko, nasze prawdziwe nazwisko brzmi Nordwood. Do1923 roku nosiliśmy je obaj. Ale Carlisle postanowił założyć własną rodzinę. Nie było dla mnie w niej miejsca. Już wcześniej chciałem odejść, ale postanowiłem, że zostanę. Dla niego. Wiedziałem, że chciał bym w dniu ślubu był razem z nim. Często słyszałem to w jego myślach. Dlatego odszedłem dopiero wieczorem. Nic mu nie powiedziałem, bo wiedziałem, że kazałby mi zostać. Wyszedłem z domu jak wielokrotnie. Myślał, że wybieram się napolowanie. Po paru dniach napisałem do niego list, w którym powiedziałem, że odchodzę. Parę krótkich słów to wszystko. Bez podawania powodu swojej decyzji, czy planów na przyszłość. Wróciłem do Anglii i spróbowałem przyłączyć się do mieszkającej tam grupy wampirów. Ale nasz odmienny styl żywienia utrudniał nam funkcjonowanie. Oni próbowali przekonać mnie, a ja ich. Bezskutecznie. Rozstaliśmy się po kilku latach i każdy poszedł w swoją stronę. Podróżowałem po świecie, ale nigdzie nie mogłem zagrzać miejsca. Robiłem wiele rzeczy, z niektórych z nich jestem dumny z innych nie. Rok temu, zupełnym przypadkiem byłem w okolicy. Nie wiedziałem, że tu mieszkają. Wyczułem obecność wampirów więc byłem ciekawy, kto to. Zbyt późno rozpoznałem zapach Carlisle. On już mnie zauważył i nie mogłem uciec. Nie chciałem wracać, ale mimo wszystko ucieszyłem się na jego widok. Cały ten czas kiedy nie wiedziałem co się z nim dzieje czułem jakiś niepokój. Jakby drzazgę w palcu. Niby nie boli, ale wiesz, że tam jest i Cię drażni. Myślę, że miało to związek z więzią jaka nas łączy. Nie mogę go zupełnie porzucić. Kiedy mnie zobaczył wyściskał mnie jak nigdy. Mówił jak bardzo się cieszy, że mnie widzi. Że tak bardzo się bał, że coś mi się stało. Przez chwilę nawet mu uwierzyłem. Ale potem poszliśmy do jego domu i zobaczyłem, że jego rodzina się powiększyła. I to jak. Rosalie, Emmet, Alice i Jasper. Byłem zdziwiony ich widokiem, ale oni moim jeszcze bardziej. Okazało się, że nic o mnie nie wiedzieli. Carlisle nigdy im o mnie nie wspomniał. Nie chciał się do mnie przyznawać i jak widać nic się w tym temacie nie zmieniło. Zdziwiła mnie nieobecność Edwarda ale okazało się, że ma teraz żonę i dziecko. Cudowna szczęśliwa rodzinka. Nie chciałem zostawać. Jeszcze bardziej niż wcześniej czułem, że kompletnie tam nie pasuję. Ale stało się to czego się najbardziej obawiałem. Carlisle kazał mi zostać. Nie miałem więc wyboru. Ciężko było znowu przyzwyczaić się do osiadłego trybu życia. Musiałem wmieszać się w tłum miasteczka więc tak jak reszta wybrałem się na studia. Wymyśliliśmy jakieś kłamstwa o śmierci moich rodziców, by wytłumaczyć moje pojawienie się. Maja obecność nie wzbudziła zadowolenia więc w domu panowała napięta atmosfera. Alice była sfrustrowana, że nie widzi mnie w swoich wizjach co ostudzało jej zapał względem mojej osoby, więc Jasper idąc za jej przykładem też zbytnio się nie cieszył z mojego towarzystwa. Rossalie czuła się oszukana, że nikt jej o mnie nie powiedział, a Emmett obraził się kiedy wygrałem z nim podczas siłowania się na rękę. Edward nigdy mnie nie lubił i tak pozostało. Na szczęście nie mieszkał już z resztą i rzadko przychodził więc nie musiałem wysłuchiwać jego komentarzy zbyt często. Ale kiedy się pojawiał nie szczędził nieprzyjemnych uwag pod moim adresem więc także i Bella mnie nie polubiła. Jedynie Renesme zapałała do mnie sympatią, ale to chyba nie wyczyn. Ta dziewczyna lubi absolutnie każdego, a i jej nie sposób nie polubić. Starałem się nie wchodzić nikomu w drogę i w końcu udało nam się wszystkim dojść do jako takiego porozumienia. Pozwoliłem Alice zostać moim osobistym stylistom co chyba ją nieco udobruchało, a Emmett kilka razy skopał mi tyłek co też poprawiło jego nastrój. Jednak cały czas są w domu osoby, które nie życzą sobie mojego towarzystwa .Chciałem więc znów odejść. Myślałem o tym od dawna. A wakacyjny wyjazd tylko utwierdził mnie w tym, że to dobry pomysł. Wróciłem na chwilę. Tylko po to, by zabrać swoje rzeczy i zniknąć po cichu. Nie miałem planu co dalej. Znów zostać nomadem, osiedlić się gdzieś na stałe, a może skończyć ze sobą. Nie byłoby trudno rozjuszyć jakiegoś przypadkiem spotkanego wampira żeby mnie zabił.

Zamilkł, a ja próbowałam przetrawić jego słowa. Jak bardzo musiał być samotny i znudzony życiem, że planował samobójstwo? Nie mogłam sobie wyobrazić co takiego musiałoby się stać bym chciała dopuścić się tego samego. Ale byłam młoda. Nie żyłam prawie czterystu lat. Może po takim czasie sama zapragnęłabym żeby to wszystko się skończyło. Szczególnie gdybym nie miała nikogo przy sobie. Nikogo dla kogo warto było żyć

- I wtedy pojawiłaś się Ty – Patrick znów się odezwał, ale tym razem spojrzał na mnie, a na jego twarzy zagościł uśmiech. - Nic o Tobie nie wiedziałem. Carlisle przysłał mi tylko smsa z informacją, że będzie u nas mieszkać ludzka dziewczyna i jeżeli chcę się dowiedzieć więcej to mam zadzwonić. Tak jak mówiłem, nie planowałem wracać więc nie interesowało mnie kim jesteś. Byłaś nawet kolejny powodem, by odejść. Człowiek, nic nie wiedzący o wampirach. Konieczność pilnowania się cały czas, by nie zrobić, nie powiedzieć czegoś co mogłoby nas zdradzić. Kiedy Cię uratowałem działałem czysto instynktownie. Nie wiem nawet co mną kierowało. Po prostu to zrobiłem. W tamtym momencie myślałam, że to nic nie zmieniło w moich planach. Carlisle był zły za to co zrobiłem więc miałem nawet kolejny powód żeby zniknąć. Ale zobaczyłem Ciebie i coś w Tobie sprawiło, że zapragnąłem zostać. Chociaż kilka dni, by dowiedzieć się o Tobie czegoś więcej. Nie wiem co to było. Coś w Twoich oczach, twarzy, czy sposobie poruszania się? Oczywiście byłem zafascynowany kiedy zdałem sobie sprawę, że umiem wejść do Twojego umysłu, ale to nie było głównie to co mnie do Ciebie ciągnęło. Spokojnie, nie wykorzystywałem tego. Zbyt często... – roześmiał się widząc moją minę. - Tak naprawdę tylko raz czytałem w Twoich myślach bez Twojej wiedzy. Na samym początku. Byłem ciekawy co o mnie sądzisz. Czy mam choć cień szansy, by się do Ciebie zbliżyć i poznać Cię bardziej. Ale Ty cały czas się mnie bałaś i nie chciałaś mieć ze mną nic do czynienia. Znów zacząłem się zastanawiać nad opuszczeniem Forks. Ale było mi ciężko. Mówiłem sobie, że jeszcze jedne dzień, że jutro na pewno znajdę siłę, żeby wyjechać. Obserwowałem Cię, a to co wiedziałem bardzo mi się spodobało. Zaakceptowałaś to kim byliśmy i postanowiłaś zostać. Mimo tego co Cię spotkało próbowałaś stanąć na nogi i żyć dalej. Przysłuchiwałem się Twojej każdej rozmowie dzięki czemu dowiadywałem się o Tobie coraz więcej nowych rzeczy. Alice była w tym bardzo pomocna. Nikt nie jest tak wścibski i dociekliwy jak ona. Pierwszy raz byłem jej za to wdzięczny. Chociaż nie podoba mi się, że zmusiła Cię do przefarbowania włosów. W blondzie było Ci lepiej.

Powiedziawszy to wyciągnął dłoń i założył zaplątany kosmyk włosów za moje ucho. Ten niewielki gest sprawił, że nieznacznie się zarumieniłam. Uśmiechnął się do mnie wesoło i pogładził delikatnie mój policzek.

- Kusisz – roześmiał się kiedy mój rumieniec się powiększył.

Zadrżałam, ale tym razem nie było to spowodowane dotykiem Patricka. Zmierzch zbliżał się nieubłaganie i powoli zaczynało się robić coraz zimniej. Chłopak zauważył, że owinęłam się szczelniej kurtką. Wstał wyciągając w moją stronę rękę.

- Choć wracamy – powiedział. - Nie chcę żebyś się przeziębiła.


____________

I o to jest owa "niewielka" zmiana względem książki :) Ciekawe czy okaże się taka nieistotna w dalszej części historii 

ImperfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz