Wyszłam spomiędzy drzew i zobaczyłam Patricka. Siedział na pomoście wpatrując się w dal. Wyglądał jak posąg wykuty z marmuru. Nieruchomy, nienaturalnie wyprostowany z niewidzącym wzrokiem. Nic nie zdradzało, że zauważył moją obecność, ale byłam pewna że ten fakt nie umknął jego uwadze. Podeszłam do niego siadając i ostrożnie obejmując go od tyłu. Nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć więc milczałam z głową opartą o jego ramię. Zastanawiałam się co teraz będzie. Jak po tym całym zajściu będę umiała patrzeć na Carlisle'a bez wyrzutów?
- Odejdziemy – odezwałam się wreszcie – Gdzie tylko będziesz chciał.
Patrick odwrócił się do mnie chwytając mnie w swoje ramiona. Schował twarz w moje włosy wdychając ich zapach. Czułam jak bardzo był załamany. A widok tego jak bezradny był w tej chwili rozdzierał mi serce.
- Widziałeś się z Alice? – spytałam delikatnie.
Patrick kiwnął głową po czym opowiedział mi jak przez przypadek wpadł na wracające z polowania rodzeństwo.
- Alice od razu poznała, że coś jest nie w porządku. – wyjaśnił mi. – Powiedziałem jej co się stało i poprosiłem żeby przekazała Ci wiadomość. Chciała żebym pokazał jej swoje wspomnienia, by w pełni zrozumieć, ale nie mogłem. To... to było straszne. Jakby ktoś próbował wyrwać cząstkę mnie. Nikt nie powinien tego doświadczyć.
Zamilkł, a ja przytuliłam go jeszcze mocniej o ile to w ogóle było możliwe.
- Najgorsze jest to – odezwał się ponownie, a ból w jego głosie spowodował, że łzy napłynęły mi do oczu. – Że to on mi to zrobił. Mój ojciec. Ciężko mi to przyznać, nawet przed samym sobą, ale dzięki Tobie zrozumiałem, że wciąż go kocham. Po tym wszystkim. I to chyba boli najbardziej.
Po moich policzkach łzy płynęły już strumieniami, ale zupełnie nie zwracałam na to uwagi. Gładziłam włosy Patricka tuląc go do siebie i próbując przekonać, że wszystko będzie dobrze. Powtarzałam jak bardzo wspieram go w tym momencie i że zawsze może na mnie liczyć. Że nie jest sam ze swoimi problemami. W tym momencie jak w żadnym wcześniej Patrick nie wydawał mi się aż tak ludzki.
- Nie będę Cię namawiać do tego żebyś z nim porozmawiał, ale on żałuje – powiedziałam na koniec. – Mam wrażenie, że wreszcie do niego dotarło jak bardzo Cię krzywdził przez te wszystkie lata.
- Wiem – odezwał się Patrick, a mnie zaskoczyły jego słowa. – Powinniśmy porozmawiać, ale nie wiem czy po tym wszystkim jeszcze będę umiał. Wolałbym po prostu zapomnieć.
Siedzieliśmy na pomoście nic nie mówiąc. Oboje czuliśmy, że słowa nic w tej sytuacji nie zmienią. Słońce powoli nikło za linią drzew, a niebo zaczęło się robić szare. Dopiero wtedy Patrick westchnął ciężko i wstał podając mi rękę. Chwyciłam, ją i ruszyliśmy przez las w kierunku parkingu. Chłopak dopiero wtedy zapytał mnie jak przyjechałam, a kiedy mu wyjaśniłam posmutniał jeszcze bardziej.
- Przepraszam – powiedział. - Chciałem, żebyś przyszła i zupełnie nie zważałem na to jak się tu dostaniesz. Mogłaś się po drodze zgubić, mogło Ci się coś stać. A to wszystko przez mój kaprys.
Przystanęłam, by objąć jego twarz swoimi dłońmi. Wpatrywałam się w pełne wstydu oczy tłumacząc, że cieszę się, że chciał bym była z nim w tym trudnym czasie. Że poradziłam sobie i wcale nie przysporzył mi problemów. Patrick chyba mi uwierzył, ale gdy doszliśmy do auta wsiadł do niego z ociąganiem.
- Nie musisz tam ze mną jechać jeżeli nie chcesz – powiedziałam widząc jak chłopak powoli odpala silnik.
- Chcę to mieć już za sobą – wyznał.
CZYTASZ
Imperfect
FanfictionEmilly to zwykła dziewczyna, którą spotkała straszna tragedia. Próbuje pozbierać się po śmierci rodziców i rozpocząć nowe życie z dala od domu. Trafia do Cullenów, jedynej rodziny jaka jej pozostała. Ale co stanie się kiedy odkryje ich sekret? I jak...