Rozdział 27: Krwawe dłonie

31 3 1
                                    

- Zdecydowałeś się? - usłyszałem z głębi kantorka pytanie, które niemal przyprawiło mnie o zawał serca. 

Po matematyce, która skończyła się dla mnie kolejną oceną niedostateczną i wyśmianiem przez Tajgę, chciałem jakoś odreagować negatywne emocje, słuchając w spokoju muzyki w moim małym pomieszczeniu na końcu dolnego korytarza. Ktoś mi jednak w tym przeszkodził. Był to Bruno, który w jakiś sposób dostał się tam wcześniej ode mnie i siedząc w całkowitych ciemnościach cierpliwie oczekiwał mojego przyjścia. 

Zapaliłem światło. Chłopak stał przy ścianie, ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. 

- Bruno, ja... - zacząłem, starając się utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Spojrzenie chłopaka było jednak tak niezwykle przenikliwe, że wpatrywanie się prosto w jego oczy szybko zaczęło sprawiać mi ogromny dyskomfort. 

Wróciwszy do miasta po mojej rozmowie z ojcem długo zastanawiałem się, jaką decyzję powinienem podjąć w kwestii propozycji Bruna. Porównywałem wszystkie za i przeciw, ale nie byłem w stanie odnaleźć żadnego logicznego rozwiązania. Bo takie nie istniało. Ostatecznie jednak zdecydowałem odmówić chłopakowi. 

- Nie zgadzam się. Wolę, żebyście mnie bili. Nie będę twoją zabawką, choćbyś nie wiem co mi zaoferował. 

Bruno spojrzał na mnie i zaśmiał się pobłażliwie. Odsunął się od ściany i w milczeniu podszedł w moją stronę. Stał przede mną chwilę w bezruchu, wpatrując się w moją zasłoniętą włosami twarz. Wreszcie pochylił się i szepnął do mnie słowa, od których całe moje ciało przeszedł dreszcz. 

- Pożałujesz tej decyzji dużo szybciej niż ci się wydaje. 

To powiedziawszy uśmiechnął się tajemniczo i wyszedł z kantorka, zamykając za sobą drzwi. 

Założyłem słuchawki i włączyłem muzykę, próbując się chociaż trochę odstresować. Tamten dzień zaczął się beznadziejnie. W przedziale zaledwie kilkunastu minut zostałem wyśmiany przez swoją nauczycielkę matematyki i zastraszony przez Bruna. Jednak wtedy nie wiedziałem jeszcze, że najgorsze dopiero na mnie czekało. 

Po szkole miałem zamiar wrócić prosto do domu, pograć na komputerze i pójść spać, bo byłem bardzo zmęczony. Moje plany pokrzyżowali chłopcy z ekipy Bruna, którym kapitan najprawdopodobniej zlecił zemścić się na mnie za odrzucenie jego propozycji. Zaatakowali mnie niespodziewanie, w innej części miasta niż zwykle. Nie byłem w stanie przygotować się do obrony. Mogłem tylko cierpliwie znosić ich atak i czekać, aż wreszcie zostawią mnie w spokoju.

Przechodziłem obok dużego, opuszczonego domu, kiedy usłyszałem w krzakach rosnących przed nim dźwięki czyjegoś ruchu. Nim się obejrzałem, zza zapuszczonego żywopłotu wyszedł powolnym krokiem Comodo, największy i najsilniejszy ze wszystkich moich oprawców. Instynktownie obróciłem się i zacząłem uciekać w przeciwną stronę, jednak wpadłem w ten sposób prosto w ramiona czyhającego tuż za moimi plecami Adriana. Comodo pomógł mu przytrzymać mnie za ręce. Do ostatniej chwili próbowałem się wyrwać z uścisku dręczyciela, ale z tak wielkim człowiekiem jak Comodo nie miałem żadnych szans. 

Wśród kolegów Bruna brakowało Kamila Domańskiego. Ten nigdy nie wyrządził mi żadnej krzywdy fizycznej, więc jego nieobecność nie była dla mnie w żaden sposób pomocna. Dużo bardziej wolałbym, żeby tamtego pechowego dnia zabrakło Oliwiera, Adriana lub Comodo, ponieważ to właśnie oni byli najniebezpieczniejsi. Każdy z nich używał swojej siły w inny sposób, jednak wszyscy doskonale wiedzieli, jak sprawić mi ból. 

Oliwier zawsze atakował z największą energią. Był jak miniaturowy piesek, który na pierwszy rzut oka wydaje się niegroźny, lecz potrafi wyrządzić więcej krzywdy niż sześćdziesięciokilogramowa, włochata bestia. Skakał dookoła mnie, uderzając zwykle w okolice brzucha i twarzy. Jego ruchy były bardziej skoordynowane i precyzyjne niż reszty chłopaków, ponieważ przez kilka lat ćwiczył sztuki walki. Miał mniej siły niż jego koledzy, ale wykorzystywał ją w najbardziej przemyślany i skuteczny sposób. Był zdecydowanie najbrutalniejszy ze wszystkich, wyrządzał mi zazwyczaj więcej krzywdy niż cała reszta razem wzięta. 

Pociski sprawiedliwościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz