Rozdział 46: Gra o wszystko

23 3 1
                                    

Otworzywszy oczy następnego dnia rano, przez chwilę nie byłem w stanie sobie przypomnieć, dlaczego obudziłem się w innym miejscu niż w dobrze znanym mi pokoju, na swoim łóżku, pod białym sufitem. Mój mózg dopiero po kilku sekundach przypomniał sobie, gdzie spałem zeszłej nocy i dlaczego byłem w nieznanym miejscu. Nocowałem poza domem tylko kilka razy w życiu. Najwidoczniej tak bardzo przywiązałem się do swojej własnej sypialni, że widok obcego pomieszczenia wywołał w moim zaspanym umyśle lekki niepokój. Chwila dezorientacji trwała jednak bardzo krótko. Objąłem pokój wzrokiem, ziewając i przecierając oczy dłonią. Zorientowałem się, że straciłem czucie w swojej prawej ręce - nie mogłem jej podnieść, zupełnie jakby zdrętwiała.

Obróciłem nieco głowę i dostrzegłem śpiącą Małgosię, leżącą na moim przedramieniu. Nie poruszyłem się w żaden sposób, żeby jej nie obudzić. Usiłowałem ścisnąć palce zdrętwiałej dłoni w pięść, jednak zrobiły się tak sztywne, że poczułem jedynie nieprzyjemne mrowienie. 

Małgosia niespodziewanie obróciła się na drugi bok, twarzą w moją stronę, przysuwając się tym samym bliżej mnie i nieświadomie kładąc mi swoją rękę na klatce piersiowej. Nadal spała. Spojrzałem na delikatną twarz dziewczyny, spowitą w spokojnym śnie. Otaczała ją aureola zmierzwionych rudych włosów, spuszonych i nieuczesanych, jednocześnie tak pięknych w swojej prostocie i naturalnym nieładzie. Rozsypywały się po poduszce za dziewczyną puklami długich fal, upodabniając Małgosię do stojącej na muszli Wenus z obrazu Botticellego. Będąc w tak bliskiej odległości widziałem wszystkie piegi zdobiące skórę dziewczyny, które ta skrupulatnie ukrywała przed światem pod niegrubą warstwą makijażu. Jej zakończone długimi rzęsami powieki drgały co kilka sekund, reagując na impulsy wysyłane przez mózg. Zastanawiałem się wtedy, o czym śniła dziewczyna. Pogrążona w spokojnej nieświadomości wyglądała naprawdę ładnie. Leżałem przy niej w bezruchu, wpatrując się w jej urodziwą twarz do momentu, gdy dziewczyna całkowicie się nie wybudziła. 

– Jezu... przepraszam – wydusiła zaspanym głosem, zdejmując rękę z mojego torsu 
i podnosząc się szybko do pozycji siedzącej. Przygarbiona, z włosami rozsypującymi się bezładnie dookoła głowy, spojrzała na mnie z uśmiechem, w dalszym ciągu mrużąc nieprzyzwyczajone jeszcze do jasnego światła oczy. Pomyślałem wtedy, że jest najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek w życiu widziałem. – Wiesz może, która jest godzina? 

Na wyświetlaczu mojego telefonu pokazała się 8.23. Wyskoczyłem z łóżka jak poparzony i podbiegłem do swojego plecaka.

– Gra zaczyna się za siedem minut! – oznajmiłem, ponaglając Małgosię.

Mimo że spieszyliśmy się najbardziej jak mogliśmy, nie udało nam się zdążyć na początek meczu. Ominęło nas pierwsze siedem minut spotkania, w czasie których Lajkoniki, krakowscy przeciwnicy Borsuków, wysunęli się na prowadzenie, zdobywając osiem punktów więcej od naszej drużyny. 

– Mamy jeszcze jakieś szanse? – zapytała Małgosia. Nie obejrzała w swoim życiu tylu meczy co ja, nie była więc w stanie jednoznacznie określić, czy nasza drużyna będzie w stanie nadrobić różnicę punktową i zremisować ze swoimi przeciwnikami lub nawet ich pokonać. Ja wiedziałem, że presja i wzmożona w tamtym momencie chęć wygranej wywoływały wielki stres u Borsuków, który mógł zadziałać na nich motywująco lub wpłynąć na dodatkowe zwiększenie ilości popełnianych błędów, prowadzące do przegranej. Nie mogłem więc udzielić dziewczynie odpowiedzi. 

– Zobaczymy, co zrobią Bruno i Bartek – odparłem wymijająco.  

Stawka była bardzo wysoka. Wygrana mistrzostw Polski w koszykówce dałaby chłopakom możliwość zdobycia dodatkowych punktów na studia, jeśli któryś z nich zdecydowałby się pójść na AWF. Zresztą nawet jeśli nie wybraliby uczelni sportowej, jako zwycięzcy zawodów na tak wysokim szczeblu mogli liczyć na bardzo atrakcyjne stypendia. 

Pociski sprawiedliwościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz