Rozdział 56: Zejście w podziemia

14 4 1
                                    

Choć Bruno nagminnie łamał swoje obietnice, po gwałcie wyjątkowo dotrzymał słowa. Zostawił mnie w spokoju. Przez ponad półtora tygodnia nie otrzymałem od niego żadnej wiadomości. Może wreszcie dotarło do niego, że nasz pseudozwiązek od początku nie miał prawa bytu, i najzwyczajniej w świecie z niego zrezygnował. Jak w takiej sytuacji miałem oświadczyć mu, że potrzebuję, aby dzisiejszego dnia pojawił się na lekcjach? Chłopak z całą pewnością mnie znienawidził za to, że odważyłem się mu postawić. Miałem świadomość, że szanse sprowadzenia go do szkoły na moją prośbę były niemal zerowe. Mimo wszystko postanowiłem ostatni raz ukorzyć się przed nim i poprosić o jedną, z pozoru prostą do spełnienia przysługę. „Przyjdź dzisiaj do szkoły, proszę" wpisałem wiadomość drżącymi palcami, chowając telefon za piórnikiem. Po chwili namysłu uzupełniłem ją jeszcze słowami „potrzebuję cię" i wysłałem, zanim w mojej głowie zdążyły zrodzić się wątpliwości. Nie spodziewałem się, że Bruno cokolwiek odpowie. Tak naprawdę wysłałem mu tę wiadomość w akcie czystej desperacji, powoli nastawiając się psychicznie na rezygnację z planu. Odłożyłem telefon na bok i mocno wbiłem paznokcie do swoich skroni, czując narastającą złość. Popełniłem głupi błąd, łudząc się, że wszystkie poszczególne elementy mojego planu zadziałają sprawnie, niczym maleńkie koła zębate w wielkiej maszynie. Nie przewidziałem tak prostej ewentualności, jak fakt, że któregoś z moich wrogów mogło dzisiaj po prostu nie być w szkole. Byłem wściekły na samego siebie, a jednocześnie czułem ukłucie rozczarowania, równie nieprzyjemne jak wbijający się do stopy kamień wewnątrz buta. Nie potrafiłem zrobić dobrze nawet tak prostej rzeczy, jak ułożenie zwartego planu, z uwzględnieniem kilku możliwych rozwiązań. Byłem beznadziejny. Koledzy Bruna od początku mieli rację, kiedy wmawiali mi, że jestem nikim.

Mój telefon zawibrował dwukrotnie na powierzchni ławki. Nauczyciel geografii obrócił się do tyłu i poprosił klasę o wyłączenie wszystkich urządzeń, które w jakikolwiek sposób mogłyby przeszkadzać w prowadzeniu lekcji. Kiedy tylko utkwił swój wzrok z powrotem w ciemnej tablicy, z niepokojem odblokowałem telefon i przeczytałem wyświetlające się na jego ekranie wiadomości, nieświadomie wstrzymując oddech.

Chyba nigdy wcześniej SMS-y od Małgosi tak bardzo mnie nie rozczarowały. To nie Bruno, a właśnie ona do mnie napisała. Choć wiedziałem, że dziewczyna nie miała na myśli nic złego, poczułem niespodziewany przypływ irytacji. Na jej pytanie o treści „jak sobie dzisiaj radzisz?", szybko odpisałem „beznadziejnie". Małgosia spytała wtedy, czy chciałbym, żeby przyszła do szkoły. Odpowiedziałem, że jest mi to obojętne.

Dokładnie w momencie, kiedy wysłałem tę wiadomość swojej przyjaciółce, na ekranie mojego telefonu pojawił się SMS od Bruna. Chłopak napisał mi, że ma wizytę u lekarza i wróci do domu dopiero około 9.30. Jego niezwykle naturalna i krótka odpowiedź, bardzo nietypowa w świetle naszej ostatniej, nerwowej rozmowy, niemal w ogóle mnie nie zdziwiła. Chłopak nie po raz pierwszy udowadniał mi, że tak naprawdę niczym się nie przejmuje.

W moim sercu zapaliła się drobna iskierka nadziei. Skoro o 9.30 Bruno miał być w domu, to nic nie stało na przeszkodzie, żeby przyszedł do szkoły na trzecią lekcję, która zaczynała się o 9.50.

„Przyjdź na wychowawczą", napisałem do niego.

„Nie chce mi się w ogóle iść do szkoły", odpowiedział chłopak.

Postanowiłem użyć podstępu.

„Mam coś dla ciebie. Po wychowawczej pójdziemy do mojego kantorka."

Przez chwilę obserwowałem ze zniecierpliwieniem, jak trzy szare kropki podskakiwały do góry jedna po drugiej, po czym na kilka niezwykle długich sekund zniknęły. Powodzenie mojego planu, wiszącego od samego rana na bardzo cienkim włosku, zależało w dużej mierze od tego niepozornego SMS-a, którego Bruno w pewnym momencie przestał pisać. Ponownie nieświadomie wstrzymałem oddech, i jak zahipnotyzowany wbiłem wzrok w ekran swojego telefonu.

Pociski sprawiedliwościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz