Rozdział 41: Wino w zlewie

23 3 1
                                    

Po lekcjach czekałem przed szkołą na Małgosię, która musiała podpisać w sekretariacie ostatnie dokumenty wymagane w związku ze zmianą szkoły. Czułem się nieswojo, moje ręce się trzęsły, a spojrzenie stało się niespokojne, niezdolne do koncentracji na niczym, co się przede mną znajdowało. Stresowałem się, choć jednocześnie byłem bardzo podekscytowany - jeszcze nigdy wcześniej nie zostałem zaproszony do restauracji przez dziewczynę w swoim wieku. 

Małgosia wyszła ze szkoły po kilku minutach, uśmiechając się. Zauważyłem, że pomimo swojej drobnej budowy dziewczyna chodziła niesamowicie szybko. 

- Chodź - powiedziała, ruszając w stronę Zaułka. Bez słowa poszedłem za nią, usiłując dotrzymać energicznej koleżance kroku. 

Rozmawialiśmy ze sobą całą drogę, kilka razy nawet obydwoje się zaśmialiśmy, jednak nadal nie czułem się przy dziewczynie wystarczająco swobodnie, żeby mówić do niej bez skrępowania. Odczuwałem dużą presję, by zaprezentować się z jak najlepszej strony; w tym celu przed wypowiedzeniem czegokolwiek na głos, analizowałem w myślach wszystko, co Małgosia mogła i czego nie mogła usłyszeć. Musiałem tak manipulować wypowiadanymi słowami, żeby nie wdawać się zbytnio w fakty ze swojego życia; nie mogłem powiedzieć dziewczynie nic o moich prześladowcach, uzależnionej matce czy dotykających mnie stale epizodach depresyjnych i napadach lękowych. Gosia nie wiedziała, że cały mój świat był w rozsypce. Jeśli naprawdę będzie chciała się ze mną zaprzyjaźnić, myślałem, to może kiedyś będę w stanie zaufać jej na tyle, żeby się przed nią otworzyć. 

Zaułkiem nazywano potocznie trzy ulice wchodzące w skład zachodniej części miasta. Znajdowało się tam niewiele domów mieszkalnych, ale za to sporo budynków gospodarczych i opuszczona fabryka materacy. Wszyscy mieszkańcy określali tamten teren mianem "Zaułka" i nikt nie potrafił jednoznacznie określić dlaczego. 

Nowa restauracja, która okazała się pierogarnią, znajdowała się na początku prawej części dzielnicy, bliżej centrum niż reszta zabudowań. Jednak, ku naszemu zdziwieniu, ten przytulnie urządzony, świeżo otwarty lokal był pusty. Gdy zajęliśmy miejsca przy wybranym przeze mnie stoliku pod oknem, podszedł do nas kelner i podał nam menu. Przeglądałem kartę przez chwilę, udając, że naprawdę miałem problem z wyborem dania. Tak naprawdę sprawdziłem jedynie ceny; nie czułbym się komfortowo zamawiając na koszt swojej koleżanki cokolwiek innego niż najtańszą opcję. 

Poprosiliśmy więc o pierogi ruskie dla mnie i z truskawkami dla Małgosi. Kiedy mężczyzna zniknął za dużym, ciemnoniebieskim barem, dziewczyna spojrzała na mnie z poważną miną. 

- Możesz ściągnąć okulary, i tak jesteśmy tu sami - powiedziała. 

Pierogarnia nie była oświetlona jasnymi lampami. Chcąc wprowadzić klientów w przytulny nastrój, światło przygaszono do minimum. Zdjąłem więc okulary przeciwsłoneczne, przez które i tak niewiele byłem w stanie zobaczyć. Miałem nadzieję, że siniak pod moim okiem nie rzucał się w oczy w słabym blasku lamp.

- Kto ci to zrobił? - zapytała dziewczyna, nie spuszczając ze mnie wzroku. Pochyliłem głowę, by choć częściowo zasłonić twarz włosami. 

- Małgosiu, ja... - zacząłem, jednak nie mogłem wydusić z siebie ani słowa więcej. 

- Hej, jest dobrze - powiedziała, podnosząc moją głowę do góry palcem wskazującym. Jej dłonie pachniały owocowym kremem. - Wiem, że słabo się znamy, ale możesz mi zaufać. 

Odważyłem się spojrzeć jej w oczy. Uśmiechała się. Nie wyglądała na osobę o złych zamiarach. Jednak mimo wszystko... 

- Nie mogę ci tego powiedzieć - rzekłem cicho. - Nie obraź się na mnie, ale nie znam cię wystarczająco dobrze. 

Pociski sprawiedliwościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz