Rozdział 8: Pierwsze spotkanie

45 3 0
                                    


Z nastaniem poniedziałku w moim sercu pojawiła się drobna iskierka nadziei, że może ludzie ze szkoły przestaną wreszcie wytykać mnie palcami na korytarzu i prowadzić głośne, szydercze rozmowy na mój temat. Liceum pełne było w końcu wielu innych interesujących wydarzeń, plotek i opowieści z życia moich rówieśników. Wiedziałem, że prędzej czy później incydent z dyrektorem odejdzie w zapomnienie. Pragnąłem, żeby stało się to jak najszybciej. 

Dotarłem do szkoły pół godziny przed rozpoczęciem lekcji. Chciałem nieco lepiej poznać budynek swojego liceum, podszedłem więc do mapy tego ogromnego miejsca i przyjrzałem się jej przez chwilę. Moją uwagę przykuło jedno osobliwe pomieszczenie, umiejscowione na końcu korytarza na najniższym piętrze szkoły. Było odcięte od reszty zabudowy krótkim korytarzem i najprawdopodobniej uczniowie nie mogli tam wchodzić. Postanowiłem to sprawdzić.

Zszedłem szybko po schodach i udałem się w stronę tego miejsca, nazwanego na mapie komórką. Ciekawiło mnie, co tam trzymano, mimo że zapewne był to zwykły schowek na ozdoby wykorzystywane w szkolnych spektaklach lub jakiś rzadko używany sprzęt. Dotarłem do tak bardzo oddalonej od głównych korytarzy części szkoły, że nie zastałem w niej żadnego ucznia. Nikt nie chciał przebywać w tak odosobnionym miejscu. 

Stanąłem wreszcie przed pomalowanymi grubą warstwą farby drewnianymi drzwiami i spojrzałem na nie ze zmarszczonymi brwiami. Pociągnąłem za klamkę. Były zamknięte. Wiedziałem, że w żaden sposób nie udałoby mi się zdobyć kluczy. Kucnąłem więc i przyjrzałem się zamkowi. 

Drzwi, mające zapewne dużo więcej lat niż ja, były dosyć proste do otwarcia. Starego typu zamek nie wydawał się skomplikowany. Wystarczyło mi przynieść do szkoły kawałek grubego drutu, żeby podważyć nim pojedynczą zapadkę znajdującą się w środku i wysunąć podniszczony od wieloletniego użytkowania rygiel. 

Chciałem się dowiedzieć, co znajdowało się za zamkniętymi drzwiami, nawet jeśli nie byłoby to nic godnego uwagi. Liczyłem też na znalezienie sobie spokojnego, odludnego miejsca, gdzie mógłbym spędzać czas w swoim własnym towarzystwie, nie będąc bezustannie otoczonym przez rówieśników. Nareszcie miałem okazję zająć się czymś interesującym; zaplanowałem włamać się do jednego ze szkolnych pomieszczeń. 

Słysząc po jakimś czasie odgłos dzwonka wróciłem pospiesznie do głównej części szkoły.

Udało mi się zdążyć wejść do klasy na matematykę tuż przed nauczycielką. Pani Tajga, bardzo stara kobieta, średniego wzrostu, o czarnych oczach i włosach, ubrana w zmechacony fioletowy sweter oraz spódnicę tego samego koloru, zamknęła drzwi i stanęła w milczeniu na środku sali. Przez kilkanaście sekund wpatrywała się w jeden punkt na końcu sali, czekając cierpliwie, aż moi rówieśnicy przestaną ze sobą rozmawiać. Kiedy wreszcie w klasie zapanowała cisza, matematyczka posłała nam wszystkim piorunujące, nienawistne spojrzenie. 

- Jesteście jedyną klasą, która od samego początku zachowuje się w tak niegrzeczny, arogancki sposób. Byłam do was pozytywnie nastawiona, zanim weszłam do tego pomieszczenia. Mam nadzieję, że taka sytuacja się już nie powtórzy. Uwierzcie mi, nie jestem osobą, której kiedykolwiek chcielibyście podpaść.

Kobieta mówiła chłodnym, stanowczym tonem. Już na pierwszych zajęciach dała nam do zrozumienia, że matematyka z nią nie będzie dla nas niczym przyjemnym. 

Matematyczka nie zamierzała zapoznać się z klasą w żaden sposób. Nie miała zamiaru również przedstawiać nam zasad oceniania ani prowadzić lekcji organizacyjnej. Stanęła przy tablicy i monotonnym, pozbawionym jakiegokolwiek zapału głosem próbowała przedstawić nam zagadnienia, których mieliśmy się uczyć przez kolejne trzy lata. Po niecałym kwadransie nudnego wykładu matematyczka wybrała trzy osoby z naszej klasy: pierwszą, ostatnią oraz umiejscowioną mniej więcej na środku listy uczniów. Kazała im podejść do tablicy i rozwiązać napisane przez nią zadanie w czasie nie dłuższym niż półtora minuty. Zapewniła trzech wybranych uczniów, że jeśli opanowali materiał z gimnazjum na podstawowym poziomie, nie powinni mieć żadnego problemu z obliczeniem wyniku tamtego zadania. 

Pociski sprawiedliwościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz