-Tutaj Anja.
-Chodź, możesz wejść.
-Co się stało?
-Zapewne słyszałyście huk.
-No tak.
-Yhym.
-Na Lissy przewróciła się szafa i musimy z nią jechać do szpitala. Ja, Vincent, Lissy i Michi.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze.
-Dobra, muszę już iść.
-Pa.
-Powodzenia.
-Dzięki, przyda się.
Anja wyszła z sypialni, a ja z Moną jeszcze chwilę gadałyśmy i zasnęłyśmy.
W nocy ktoś zapukał do naszych drzwi. Wystraszyłyśmy się.
-Kto tam?- zapytałam się, a Mona schowała się pod kołdrą.
-Tu Martina, mogę wejść?- powiedziała w końcu wystraszona Martina.
-Jasne, wchodź.- rzekłam i weszła do sypialni, a Mona wyszła z pod kołdry.
-Co się stało?- odparła Mona.
-Obudziłam się przed chwilą i zobaczyłam, że obok mnie nie ma Dylana. Drzwi od mojej sypialni były otwarte i wyszłam na korytarz. Wszystkie drzwi od waszych były otwarte, zeszłam na dół i nikogo tam nie było. Potem zapukałam do was i tak się ty znalazłam.
-Vincent, Anja i dzieciaki pojechali do szpitala, bo na Lissy spadła szafa.
-Co?!
-Może, Hailie zadzwoń do Willa albo Shane'a?
-Dobra, już dzwonię.
-Halo, Shane?
-Tak?
-Gdzie jesteście?
-W Operze?
-Wszyscy?
-Ja, Tony, Dylan, Will i Harrison.
-I nic nie mówiliście!
-Sorry, nie chcieliśmy was obudzić.
-Martina przyszła do mnie i Mony cała zapłakana, że nikogo nie ma w domu i wszędzie były otwarte drzwi.
-No sorry.
-A kiedy wrócicie?
-O jakiejś 7.
-Co?! Powaliło was?!
-Po pierwsze słownictwo, a po drugie chcieliśmy się pobawić.
-Małe dzieci.
-Muszę kończyć, pa, kocham cię.
-Pa, kocham cię.
-Są w operze.- powiedziałam do dziewczyn, gdy Shane się rozłączył.
-Serio?!
-Jaka opera?
-Klub Monetów.
-Wy macie swój klub?!
-No tak, może chodźmy na dół i tam pójdziemy spać razem, Shane mówił, że wrócą około 7.
-Serio o 7?! Nie no, ja nie zasnę, wiedząc, że mój narzeczony będzie na imprezie do 7!
-No jak chcesz, to możesz na niego poczekać na dole.
-Nie zostawimy cię samej w takim stanie.
-Dzięki, chodźmy na dół.
CZYTASZ
Życie Hailie
RandomWPROWADZAM KOREKTĘ Dalsze życie Hailie Monet od wyprowadzki do Hiszpanii.