Rekin

352 7 6
                                    

-Tak to jest w stylu Dylana.- zaśmiałam się, gdy Mona udawała go, bo kłóciłam się z nią, po co mam włączyć budzik.

-No dobra, ustawie budzik na 8.

Zasnęłyśmy. 

Budzik nas obudził o 8. 

Zeszliśmy na dół. Oprócz Eugenie i przygotowanego śniadania, nikogo nie było. 

-Cześć Eugenie, gdzie są wszyscy?

-Jeszcze śpią, tylko pan Monet przyszedł po swoją kawę. Coś mówił, że chłopacy oglądali horrory do późna.

-Typowe. Dziękuje.- podziękowałam, gdy Eugenię podała mi swoje śniadanie. 

Dzisiaj przygotowała tosty francuskie i czarną herbatę, specjalnie dla Mony.

Gdy już zjadłbyśmy, usłyszałyśmy krzyki Michi'ego. Poszłyśmy do niego, w środku była już Anja.

-Cześć laski. Słyszałyście co chłopacy robili w nocy?

-Tak, horrory oglądali. 

-Ktoś jeszcze nie śpi?

-Słyszałam jak Monty rozśmiesza Flynna. Maya jeszcze śpi, bo poszli do pokoju Lissy. 

-Chodźmy do nich.- zaproponowałam.

-No dobra.

Wyszłyśmy z pokoiku synka Vincenta i udałyśmy się do pokoju Lissy.

-Cześć!- przywitała się Lissy.

-Cześć, jestem Mona.- przywitała się moja przyjaciółka.

-Cześć, jestem Monty, mąż Mai. A to Flynn, nasz synek.

-Miło was poznać. 

-Pobawimy się w coś? Może chodźmy na dwór, jest ładna pogoda.

-Okej, ale ja i Mona pójdziemy się przebrać.

-Dobra.

Poszła z moją przyjaciółką do pokoju.

Przebrałyśmy się w legginsy i długie, oversizowe koszulki. Lekko się umalowaliśmy i związałyśmy włosy w lekkie warkocze.

Jak zeszłyśmy, okazało się, że jest już 9:30 i wszyscy jedli śniadanie. 

-Wszyscy się spotykamy o 10 na werandzie.- poinformował Will i pocałował mnie w czółko.

-Lissy, może później się w coś pobawimy. Zaraz będziemy jechać nad jezioro, tam będzie się bawić, jeszcze z wujkami.

-No dobra. 

-To my idziemy na górę. 

Wróciłyśmy na górę.

-Spakujmy rzeczy.

-Na pewno ciuchy na zmianę.

-Tak, z twoimi braćmi zawsze jest mokro. W najbardziej nieoczywistym momencie wrzucą nas do jeziora.

Zabraliśmy jeszcze kilka potrzebnych rzeczy i zeszłyśmy na dół.

Wszyscy już się zbierali na werandzie, bo zostało jeszcze 10 minut do odjazdu.

Złapaliśmy Martinę i Mayę.

-Jak siadamy?

-Siadamy na tyłach, chodźcie puki dzikusów nie ma.

Podeszłyśmy do busa, okazało się, że można już wsiadać. Zajęłyście tyły.

Sekundę po tym weszli do środka chłopacy. 

Życie HailieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz