-Dobry wieczór...Adrienie Santanie.- przywitałam się i oczy mi się zabłyszczały, jemu również.
-Dobry wieczór.- powiedziała Maya.
Bracia za nim nie przepadają, więc się nawet nie przywitali, Martina i Mona go nie znają. Tylko się nieśmiało uśmiechnęły.
-Właśnie przyszedłem na kolację i was zauważyłem, chciałem się tylko przywitać oraz skomplementować wasz piękny ubiór.- powiedział i jak mówił o pięknym ubiorze, patrzył się na mnie i rzucił oczko. Za to uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Smacznego i do zobaczenia.- oznajmił i odszedł.
-To ten Adrien, o którym mówiłaś?- szepnęła Mona.
-Tak.
-To się nie dziwię, dlaczego nie możesz się zdecydować między nim a Leo. On jest przystojny i tajemniczy.
-I on przede mną klęknął.- przypomniałam.
-Serio?! Czemu nic nie mówiłaś?- rzekła Maya, bo jej o tym jeszcze nie mówiłam, miałam jej powiedzieć w innej okoliczności.
-Opowiem ci szczegóły później.- powiedziałam i wskazałam oczami na braci.
-Patrz, on usiadł tam. To jak będziemy wychodzić i twoi bracia nie będą patrzeć to możesz go zaprosić na kolację, np. napisać na kartczce swój numer i, że zapraszasz na kolację, żeby dał znać kiedy ma czas i po sprawie.
-Masz kartkę i długopis?
-Tak, potem napiszesz.
-To, jak moim bracia pójdą na papierosa to podejdziesz to niego i dasz karteczke.
-Daj kartkę i długopis to napiszę.- zaproponowała Martina.
-Okej, Mona. Pomóż.
Mona i Martina napisały piękny liścik do Adriena.
Drogi Adrienie,
Twoje wyznanie wzięłam do serca, więc chciałabym zaprosić Cię na kolację. *** *** *** to mój numer telefonu, napisz jaki termin Tobie odpowiada. Tylko nic nie mów moim braciom, jak dotychczas.
Hailie Monet.-Co tam piszecie?- dopytał się Tony.
-Nie wasza sprawa.- powiedziała bezczelnie Martina.
By pewnie dalej ciągnęli ten temat, ale akurat przyszła kelnerka z naszymi potrawami i byli w niej zauroczeni, więc już o tym zapomnieli.
Podczas jedzenia był w miarę spokój. Bracia jedli w spokoju. Dziewczyny tylko chichotały.
Zgasło światło.-To chyba kurwa jakieś żarty.- krzyknął Dylan.
-Co tu się odpierdala?!- dodał Tony.
Wszystkie krzyknęłyśmy.
-Spokojnie. Tylko prąd zgasł. To nie koniec świata.- uspokajał nas Shane. Widać po jego twarzy, że również się boi, ale przy chłopakach chciał być dorosły.
-Ja bym była spokojna, ale w każdej chwili ci durnje mogą nas wystraszyć!- wyjaśniła Mona, wskazując na braci Monet.
-Spokojnie, jesteśmy w restauracji, niedaleko jest Santan.- powiedział Dylan i się zaśmiał w typowy dla niego sposób.
-No właśnie, jesteśmy w miejscu publicznym. Wy nigdy nie umiecie się tutaj zachowywać.- dodałam.
W tamtym momencie podeszła do nas kelnerka, ale inna niż wcześniej.
-Bardzo przepraszam za wynikniony problem. Jakby był jakiś problem to proszę nam zgłosić.
-Jest kurwa problem. Na japierdole, przyszliśmy na rodzinną kolację. A tu jakiś cyrk się dzieje.
CZYTASZ
Życie Hailie
DiversosWPROWADZAM KOREKTĘ Dalsze życie Hailie Monet od wyprowadzki do Hiszpanii.