Dobry wieczór Hailie Monet. Słyszałem o dzisiejszej sytuacji. Bardzo mi przykro i mam nadzieje, że jesteś całą. Z tego powodu, chciałbym odwołać nasze jutrzejsze spotkanie. Spotkamy się w innym terminie, jak będziesz się czuła lepiej. Adrien Santan.
-Mona, patrz co napisał Santan.
-Okej...widać, że dba o ciebie.
-Trzeba mu coś odpisać. Napiszesz?
-Dobry wieczór Adrien Santan. Czuje się obolała. Z tego powodu trzeba przełożyć spotkanie. Kiedy indziej się spotkamy. Ustalimy później. Mam takie pytanie. Skąd się o niej dowiedziałeś? Hailie Monet.
-Trzeba chwilę poczekać.
-Cała Organizacja o tym mówi. Mają się zająć tym mężczyzną, ale nie wiesz tego ode mnie. Dobranoc Hailie Monet.
-Dobranoc Adrienie Santanie.
Potem zasnęłyśmy.
Pobudkę miałyśmy o 9 przez Dylana.
-Pobudka. Vincent zabiera nas na wycieczkę. Mamy jeszcze godzinę. Zjedzcie śniadanie i tam wam powiem o reszcie.
Wstałyśmy i zeszłyśmy na śniadanie. Dylan siedział przy stole i na nas czekał.
-Weźcie śniadanie z blatu i usiądzie.
-No dobra.
-Spoko.
-Jest taka akcja. Vince nas gdzieś zabiera na kilka dni. Macie się spakować, kilka rzeczy na ukrop i kilka na mróz oraz jakieś tam swoje drobiazgi. Wyjeżdżamy za godzinę, czekamy na was przed domem. Jedziemy busem przez kilka godzin.
-Nie wiesz gdzie jedziemy?
-Nie, miała być niespodzianka. Nikt nic nie wie, oprócz Vincenta, Anji, Willa i Harrisona. Nie ważne, jedzcie i się spakujcie.
Poszedł na piętro, a ja z Moną dokańczałyśmy śniadanie.
-Spodziewasz się czegoś?
-Nie, nic a nic.
Dokończyłyśmy śniadanie i udałyśmy się na górę, żeby się spakować i ogarnąć.
Wyglądałam tak:
A tak Mona:
Spakowalam do plecaka kilka ciuchów, kosmetyki, buty, koc od Leo, lalkę rycerzyka, książki, dokumenty, biżuterię i elektronikę. W oddzielnym wzięłam rzeczy dla Daktyla.
Kiedy się spakowałyśmy i ogarnęły. Poszłyśmy na dół. Miałyśmy jeszcze 10 minut, więc udałyśmy się do kuchni oraz dopakowałyśmy przekąski i napoje.
-Wzięłam już wszystko, chodźmy już przed dom.
Założyłyśmy buty i wzięłyśmy plecaki i transportery z kotem oraz świnkami morskimi.
Przed busem nikogo nie było tak samo jak w środku, więc poczekałyśmy przed nim.
-Czemu nie wchodzicie?- zapytał Shane, który właśnie się zjawił.
Bez słowa weszłyśmy do środka, a on za nami.
Po chwili wszyscy już byli w busie i wyruszyliśmy w nieznane. Wypadło, że dzisiaj jest bardzo zimny dzień. Było to czuć na zewnątrz i w środku pojazdu. Przykryłam się kocem i czytałam książkę, kiedy Mona słuchała muzyki. A reszta się uspokoiła, podejrzane.
Podróż szybko nam minęła. Nawet nie wiem kiedy, pojawiliśmy się w górach. Dookoła były tylko góry. Pierwszy wyszedł Vincent i poinformował, że możemy wyjść.
-Spędzimy tutaj kilka najbliższych dni. Mamy wynajęte sześć domków, w jednym po dwie osoby. Oczywiście Lissy, Michi i Flynn będą ze swoimi rodzicami w domku. Ustalcie kto będzie z kim i się rozpakujcie. Widzimy się tutaj za dwie godziny i pojedziemy na obiad.
Wszyscy się rozdzielili i ustalaliśmy pokoje.
Wszystkie domki były ułożone w koło, oprócz tych mieszkalnych był też jeden z dużą kuchnią i salonem. W środku kółka znajdowały się hamaki, miejsce na ognisko i grill. Bardzo przytulne miejsce.
Wyszło na to, że ja miałam pokój z Moną, Shane z Tonym, Dylan z Martiną, Will z Harrisonem, Vincent z Anja i dzieciakami oraz Maya z Monty oraz Flynnem.
Każdy domek był taki sam. Na pierwszym piętrze mała kuchnia, kanapa, stół z dwoma krzesłami, stolik kawowy, komoda i łazienka. Na drugim piętrze dwa łóżka, szafa, komoda i wejście na balkon. Wszystko było zachowane w drewnie, każdy detal również.
Wystąpił problem. Poszłyśmy do pokoju Shane'a i Tony'ego.
Zapukałyśmy.
-Kto tam?- zapytał ten pierwszy.
-Twoja siostra i jej przyjaciółka.
-Wejdźcie.
-Po co przyszłyście?
-Czy możecie na czas wyjazdu zaopiekować się świnkami morskimi? Nie mogą być w jednym domku z Daktylem.
-Tak, dajcie je.- powiedział ucieszony Shane.
-Serio stary?!
-No patrz na nie. Czy nie są słodkie?
-No dobra, są. Możemy się nimi zająć. Ale jak?
-Tutaj macie warzywa. Dwa razy dziennie trzeba je karmić. Uzupełniać im wodę, chrupki oraz sianko. Wszystko macie w tej torbie.- poinformowała Mona i podała torebkę.
-No dobra. W razie coś to nas codziennie informuj, bo możemy zapomnieć.
-Jasne, będę codziennie na śniadaniu i kolacji przypominać albo do was pisać.- dodała i dała kartkę z jej numerem.
-Dzięki. Zadbamy o nie.
Poszłyśmy do pokoju, żeby rozpakować resztę rzeczy i wyszłyśmy na dwór tak jak kazał mój najstarszy brat.
Pojechaliśmy tym samym busem co wcześniej do fastfooda. Oczywiście jako typowi bracia Monet musieli coś odwalić.
CZYTASZ
Życie Hailie
RandomWPROWADZAM KOREKTĘ Dalsze życie Hailie Monet od wyprowadzki do Hiszpanii.